Jakub Kamiński (Instytut Boyma): Kieruje pan działalnością klastra zrzeszającego polskie firmy z branży mikroelektroniki i fotoniki. Jaka jest rola takiej organizacji w przemyśle wysokich technologii?
Maciej J. Nowakowski (Polska Platforma Technologiczna Fotoniki/Klaster Mikroelektroniki, Elektroniki i Fotoniki): Podstawową funkcją klastra jest integracja – nawiązanie relacji wewnątrz branży. Jednym z moich większych zaskoczeń w branży fotonicznej było to, jak niewiele działających w niej firm wiedziało o swoim istnieniu. Bierze się to z koncentracji na obsłudze partnerów zagranicznych. Orientacja w krajowym rynku pozwala jednak odkryć nowe możliwości biznesowe. Być może polski dostawca dostarczy nam to, czego potrzebujemy, na lepszych warunkach.
Klaster działa także jako zasób wspólny – business developer dla całej branży. Poszukujemy obszarów zapotrzebowania na nowe rozwiązania i możliwości robienia wspólnych projektów, jeśli będzie to uzasadnione biznesowo. Ważne, że tworząc ofertę polskiej fotoniki i mikroelektroniki możemy czerpać z solidnych podstaw — w spadku po PRL pozostały nam technologie, a w pewnym zakresie nadal także kadry i infrastruktura. Łącząc dziedzictwo samodzielnego rozwoju w warunkach zimnowojennego embarga technologicznego z efektami dzisiejszej współpracy w międzynarodowych zespołach i najnowszą infrastrukturą możemy tworzyć rozwiązania innowacyjne nierzadko pod względem globalnym. Pozwala to naszym firmom na skuteczne konkurowanie – lub współpracę - z producentami z krajów uznawanych za liderów technologicznych.
W jaki jeszcze sposób firmy korzystają na integracji?
Wchodząc w skład zrzeszenia firm w ramach branżowego klastra, którego partnerami są międzynarodowo rozpoznawalni gracze, startupy mają szansę wzmocnić swoją wiarygodność. To niezwykle istotne np. w Azji, gdzie zaufanie w biznesie jest niezbędne do podjęcia współpracy. Występowanie wspólnie w delegacjach korzystających na międzynarodowej współpracy klastrów, daje dostęp do firm, z którymi samodzielnie nie udałoby się nawiązać kontaktu.
Klaster ma również szansę reprezentować interesy firm wobec polityki państwa w obszarze wsparcia dla wybranych branż. Usieciowienie i konsolidacja buduje tożsamość naszej branży jako partnera dla przemysłu i istotnego składnika naszej gospodarki, co ułatwia właściwe zaprogramowanie jego rozwoju w krajowych dokumentach strategicznych. Rozpoznawalna reprezentacja branży pomaga też przekonać inne firmy, że innowacje są szansą na zwiększenie ich konkurencyjności.
A jednak przedsiębiorcom nie przychodzi łatwo zrzeszać się w takich formatach.
Zrzeszenie się w klastrze wymaga wyjścia ze strefy komfortu. Trzeba zaangażować się w dodatkowe - choćby niewielkie - regularne działania, które mogą nie przynosić szybkich efektów. Dochodzi do tego specyfika naszej rzeczywistości gospodarczej – polscy przedsiębiorcy nie są przyzwyczajeni do zrzeszania się, w przeciwieństwie do firm zachodnich, np. niemieckich, gdzie przynależność do izb gospodarczych jest obowiązkowa. Dobry klaster, stowarzyszenie czy izba muszą dostarczyć firmom wartość, która uzasadni inwestycje w czas i składkę członkowską. Nic jednak nie odbywa się za darmo – działalność klastra kosztuje, i sfinansowanie tych kosztów może być problemem zwłaszcza dla małych i średnich firm. Utrzymanie wartościowej działalności przy akceptowalnych kosztach członkostwa jest poważnym wyzwaniem, z którym zmagają się zwłaszcza klastry otwarte na startupy i mniejsze firmy.
Jakie zagrożenia płyną z wysokiej fragmentacji branży?
Producentom technologii grozi to wpadnięciem w pułapkę polegającą na braku możliwości przeskalowania swojej działalności. Większa skala pozwala ustabilizować i zwiększyć konkurencyjność firmy. Problem wynika z kilku powodów. Pierwszy to brak mechanizmów współpracy z dużym przemysłem (odbiorcą), a dostarczycielami technologii. To błędne koło, bo ich brak spowodowany jest wciąż małą liczbą dużych, innowacyjnych firm przemysłowych gotowych na współpracę z małą firmą technologiczną. Często łatwiej im zdecydować się na standardowe produkty globalnych dostawców, zamiast inwestować w dopasowane rozwiązanie oparte na polskiej technologii, bo z tym wiąże się dłuższy czas oczekiwania i ryzyko, że pomysł nie wypali.
Po drugie, banki również nie są chętne finansować inwestycji w przeskalowanie firmy. Wartość zaawansowanych technologii sprzętowych czy materiałowych jest często zbyt niezrozumiała, aby mogły one poprawnie ocenić ryzyko kredytowe. Zdarza się, że takie przedsiębiorstwa poszukują inwestycji zbyt dużej na standardowe programy wsparcia dla MŚP, a zarazem są zbyt małe, aby zainteresować duże instytucje finansowe. Takie ograniczenia uniemożliwiają optymalne wykorzystanie potencjału, blokując rozwój zarówno samych firm technologicznych – jak i w konsekwencji całej innowacyjnej branży gospodarki.
Jakie są inne sposoby integracji, które mogą wspomóc producentów wysokich technologii w osiągnięciu przez nich sukcesu?
Kluczową rolę w rozwoju zaawansowanych przemysłów pełnią parki technologiczne (nie mylić z parkami przemysłowymi!). W wielu krajach są one prawdziwymi motorami rozwoju branży.
Taki park to nie tylko hala i biuro do wynajęcia na terenie specjalnej strefy ekonomicznej. To także przestrzenie z clean roomami i urządzeniami produkcyjnymi i pomiarowymi, z których można korzystać na początkowym etapie działalności, omijając barierę wysokiego progu inwestycji. Do tego dobrze zintegrowana infrastruktura do współpracy; uczelnia, sale konferencyjne, hotele, mieszkania - a nieopodal tereny inwestycyjne, aby w toku rozwoju startupu móc postawić pierwszą własną fabrykę. W takich miejscach rodzi się ferment intelektualny i tworzy się obieg wiedzy, owocujący innowacjami i nowymi produktami.
Parki technologiczne tworzone wokół kilku miast w Polsce niestety nie zapewniają kompletu tych elementów, często są także źle zlokalizowane. Zazwyczaj posiadają infrastrukturę nie spełniającą wymagań fotoniki czy mikroelektroniki. Świetny pomysł kampusu Łukasiewicza w Macierzyszu pod Warszawą, mogący znajdować się na planowanym końcu drugiej linii metra, pozostał tylko projektem omawianym w początkowym etapie rozmów o KPO.
Dlaczego infrastruktura tego typu jest tak ważna?
W branży softwarowej wystarczy – oczywiście w dużym uproszczeniu – napisać w dwa tygodnie ciekawą aplikację, aby projekt miał szansę się rozwijać. W przypadku hardware’u, stworzenie silnego przedsiębiorstwa produkującego innowacyjne produkty wymaga czasu i dużych nakładów finansowych. Trzeba zakupić kosztowne urządzenia, zdolne układać warstwy materiałowe atom po atomie.
Firma z ugruntowaną pozycją na rynku i wiarygodnością jest w stanie sobie na to pozwolić w ramach zasobów własnych lub dofinansowania z projektu. Grupa startupów z ciekawym pomysłem nie będzie w stanie tego zrobić bez infrastruktury. O ile niektóre uczelnie technicznie zapewniają takie warunki, to ich dostępność bywa ograniczona, a niekiedy z przyczyn formalnych komercjalizacja powstających na nich rozwiązań jest bardzo utrudniona.
Jakie ma to znaczenie z perspektywy rozwoju całej krajowej gospodarki?
Park technologiczny to nie tylko infrastruktura, dzięki której ambitny naukowiec założy startup. To także miejsce, do którego można zorganizować wycieczkę dla uczniów szkoły podstawowej czy liceum i wywołać w nich zachwyt nad możliwościami nauki i techniki. Pokazać, że to fascynująca i dobrze płatna ścieżka zawodowa, która nie będzie wymagała wyjazdu z Polski. Może pomóc sprawić, aby dzieciaki marzyły o byciu inżynierami.
Marzę o polskim programie Apollo, pod względem wizji i skali. Duży, kompleksowy projekt, który zaangażuje wielu aktorów z szeregu dziedzin. Na końcu drogi dostarczy nam jakiś produkt – hutę, port, czy wspomniany park technologiczny, ale po drodze pozwoli również wytworzyć masę pomysłów, które dadzą efekty na wielu różnych, nieoczywistych kierunkach. To jednak wymaga myślenia w kategoriach big picture, którego w Polsce bardzo potrzebujemy.
Czy zna pan udane przykłady integracji branży w naszym regionie?
Za wzór służyć może niezwykle dobrze zintegrowana litewska branża laserowa, która cieszy się również dużym wsparciem ze strony państwa. Na najważniejszych europejskich targach laserowych w Monachium Litwini zawsze występują wspólnie na wielkim pawilonie narodowym, a na jego otwarcie przyjeżdża minister odpowiedzialny za gospodarkę. Branżę wspierają prężnie działające od lat stowarzyszenia i klastry, świadczące nieocenioną pomoc organizacyjną.
To znakomity przykład, jak na wielkich międzynarodowych targach małe firmy zyskują znakomitą widoczność w ramach dużego, wspólnego pawilonu. Osiągają dzięki temu efekty, o które trudno z poziomu małego stoiska, na które mogą pozwolić sobie samodzielnie.