W przyszłym roku cena ropy może sięgnąć poziomu 100 dolarów za baryłkę – taką ponurą prognozą rozpoczął ten tydzień Bank of America. – Jest jeszcze mnóstwo popytu, który do tej pory był stłumiony, lecz jest już gotowy do uwolnienia – komentował szef działu surowców BoA Francisco Blanch. Z kolei analitycy agencji Bloomberg wskazują, że podobne przewidywania przedstawiali też tak silni gracze rynkowi, jak Trafigura Group czy Goldman Sachs. Jednak raport BoA wydaje się być najsolidniej uzasadniony z wszystkich dotychczasowych analiz i jego argumentacji nie sposób podważyć.
Niewątpliwie tak gwałtownych wahnięć na rynkach surowcowych nie widzieliśmy od dawna, a ropa jest najbardziej uderzającym przykładem. – Wybuch pandemii spowodował na pewno jakąś panikę na rynku ropy. Panowała niepewność co do skali wygaszenia aktywności, dolegliwości lockdownów – mówi nam Kamil Kliszcz, analityk mBanku. – Ale mieliśmy dość szybką reakcję OPEC, którego członkowie zdecydowali się na zbilansowanie rynku, dzięki czemu zapasy nagromadzone na początku pandemii zostały szybko rozdysponowane, może nawet z nawiązką. Rynek również dosyć szybko nauczył się żyć z pandemią, wyjąwszy kilka sektorów, jak lotnictwo – dodaje.
– Wraz ze stopniowym odblokowywaniem gospodarki, gdy pojawiła się nadzieja na szczepionki i wiele państw znosiło ograniczenia, gdy zaczęto tworzyć strategie inwestycyjne związane z planami odbudowy po pandemii – zapotrzebowanie zaczęło znacząco rosnąć – uzupełnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Zofia Wetmańska, ekspertka instytutu WiseEuropa. – Z jednej strony nie mamy zatem wystarczającej ilości surowców, z drugiej wiele państw szykuje się już do postpandemicznego odbicia. Cena jest więc wysoka, co widzimy globalnie, ale i w skali europejskiej czy polskiej. Podobne mechanizmy działają na wszystkich rynkach surowcowych, z węglem włącznie, gdyż i w kopalniach covid wywołał przestoje w wydobyciu – kwituje.
Odbicie popytu
Oczywiście w skali globalnej najchętniej obserwowany i komentowany jest rozwój sytuacji na rynku ropy. – Tu droga do normalizacji zapewne jeszcze trochę potrwa, choć np. rozwój e-commerce sprawia, że w tym samym czasie zapotrzebowanie logistyki na paliwa wzrosło – tłumaczy Kliszcz. – Jednocześnie jednak zapotrzebowanie w gospodarstwach domowych spadło: tryb pracy zdolnej sprawia, że np. w USA jest ono wciąż niższe o 5–6 proc. niż w 2019 r. Teraz musimy poczekać na to, jak szybko OPEC będzie zwiększać produkcję, co z umową z Iranem itd. – podkreśla analityk.
Na inny aspekt zwraca uwagę dr hab. Mariusz Ruszel, profesor Wydziału Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej oraz prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza. – Musimy pamiętać o prostej zależności: płacąc na stacji 5,50 zł za litr benzyny, płacimy 2,80 zł z tej kwoty jako podatek. W całej Europie mamy zbliżony model polityki fiskalnej w tym zakresie, co oznacza, że nikomu nie zależy, by ropa była tania – mówi „Rzeczpospolitej" badacz. – Gdy w pewnej fazie pandemii globalne ceny spadły do 20 czy 10 dol. za baryłkę, na stacjach paliwo taniało zaledwie o kilkadziesiąt groszy – wskazuje.