Zróżnicowanie wynagrodzeń stale rosło od 1995 do 2004 r. 12 lat temu relacja wynagrodzeń 10 proc. osób o najwyższych zarobkach do wynagrodzeń 10 proc. osób o najniższych wynosiła jak 6 do 1. Trzy lata temu było to już jak 8,25 do 1. Przez 10 lat z roku na rok zróżnicowanie rosło. Dopiero rok temu ten wskaźnik spadł po raz pierwszy i osiągnął 7,86. Spadły też inne wskaźniki opisujące to zróżnicowanie. Nie ma wątpliwości, że ono spadło i to znacząco. Zróżnicowanie wynagrodzeń mężczyzn znacznie spadło, a kobiet wzrosło. Spadło też w sektorze prywatnym, a wzrosło w publicznym.

Znaczny wzrost poziomu zatrudnienia od początku 2005 r. i wzrost popytu na pracę osób o niskich kwalifikacjach, np. w budownictwie, spowodował szybki wzrost wynagrodzeń pracowników, którzy zarabiali dotychczas relatywnie mało. To właśnie wyższy rynkowy poziom wynagrodzeń takich osób był najsilniejszym bodźcem do podjęcia pracy przez osoby bezrobotne i nieaktywne, a nie poziom płacy minimalnej. I stąd mieliśmy tak szybki wzrost liczby osób zatrudnionych przez ostatnie trzy lata i to mimo migracji. W naszym przypadku, przy niskiej stopie zatrudnienia, nie potrzebujemy wyższego zróżnicowania wynagrodzeń. Rzecz w tym, że jeszcze wyższe zróżnicowanie wynagrodzeń osłabia motywację do podejmowania pracy, zwłaszcza przez młodych. W sytuacji narastających zróżnicowań wynagrodzeń przynajmniej część takich osób (bezrobotnych lub nieaktywnych) może wybrać dłuższe szukanie lepiej płatnej pracy, niż podjąć pracę nisko płatną, ale od razu. Dla gospodarki z wysokimi stopami zatrudnienia może to nie mieć dużego znaczenia. Jednak w Polsce mamy inną sytuację, bo ledwie co druga osoba w wieku produkcyjnym pracuje. Dlatego dla gospodarki zjawisko mniejszych zróżnicowań wynagrodzeń w Polsce jest korzystne.

W sektorze publicznym, w którym to zróżnicowanie wciąż jest niższe od tego, z jakim mamy do czynienia w gospodarce prywatnej, sytuacja była odmienna. Mianowicie w tym sektorze w 2006 r. 10 proc. osób o najwyższych wynagrodzeniach zarabiało ok. 6,7 razy tyle co 10 proc. osób o najniższych wynagrodzeniach. W 2001 r. było to tylko pięć razy tyle. Ten wzrost zróżnicowań wynagrodzeń w sektorze publicznym może sugerować, że i tu za pracę wymagającą wyższych kwalifikacji zaczęto więcej płacić. Być może częściowo są za to odpowiedzialne fundusze strukturalne lub jest to symptom nowego korzystnego zjawiska. Bowiem w sektorze publicznym, odmiennie niż w prywatnym, problemem są zbyt słabe bodźce motywujące do wydajniejszej pracy.

Maciej H. Grabowski - Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową