– Ta różnica ma związek z różnymi terminami wypłat rocznych nagród, przede wszystkim w górnictwie. W tym roku większość premii pracownicy otrzymali w listopadzie, w ubiegłym – w grudniu, co wprowadza duże zamieszanie w statystykach – wyjaśnia Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ. Inna sprawa, że nawet po uwzględnieniu tego efektu, wzrost wynagrodzeń w grudniu był mniejszy, niż spodziewali się analitycy – przeciętna oczekiwań to 10,7 proc. – Można przypuszczać, że osłabła presja płacowa, co jest jednym z kolejnych, coraz częściej pojawiających się symptomów spowolnienia gospodarczego – zauważa Piotr Bujak, analityk BZ WBK. – Na ostateczną diagnozę trzeba poczekać, aż GUS opublikuje dokładniejsze dane o płacach oraz informacje z kolejnych miesięcy – podkreśla.

Jeśli okaże się, że podwyżki nie są już tak wysokie (tzn. poniżej 10 proc.), może być to sygnał dla Rady Polityki Pieniężnej, by nie zacieśniać tak bardzo polityki monetarnej. Nie zmienia to faktu, że dwie podwyżki stóp o 0,25 punktu procentowego w I kwartale tego roku są już właściwie przesądzone.

Tak naprawdę jednak analitykom trudno prognozować, co się będzie działo z zarobkami w pierwszej połowie roku. Są problemy z realną oceną, jak na ogólny poziom płac wpłynie wzrost minimalnego wynagrodzenia (od 1 stycznia 2008 r.), kiedy ruszy tzw. efekt drugiej rundy, czyli podwyżki w sektorze publicznym, czy jak pracodawcy zareagują na wysoką inflację – możliwe są tzw. wyrównania inflacyjne.

W całym 2007 r. wynagrodzenia wzrosły o 9,2 proc., a zatrudnienie o 4,7 proc. W samym grudniu, w porównaniu z sytuacją rok wcześniej, zatrudnienie zwiększyło się o 4,9 proc. Analitycy podkreślają, że takie dane potwierdzają, że sytuacja na rynku pracy wciąż jest bardzo dobra.