Wczoraj późnym wieczorem prezes Urzędu Regulacji Energetyki poinformował, że zatwierdził cenniki spółek sprzedających energię.Nasze rachunki wzrosną w różnej wysokości – najmniej odczują podwyżkę klienci z rejonu Rzeszowa (dawnego Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego) – wzrost opłat o 9,2 proc., najbardziej na Lubelszczyźnie – wzrost o 15 proc. W praktyce skutki podwyżki przekładają się na wzrost miesięcznych opłat o 4 – 7 zł dla tych odbiorców, którzy zużywają 1,5 tys. kilowatogodzin rocznie (przeciętne gospodarstwo domowe wykorzystuje od 1,5 do 2 tys. kWh energii). Jeśli rodzina potrzebuje 3 tys. kWh, to będzie musiała zapłacić miesięcznie o 14 – 23 zł więcej niż dotychczas. Odbiorcy korzystający z liczników dwufazowych muszą się liczyć z podwyżką rzędu 5 – 13 zł miesięcznie (przy zużyciu 3 tys. kWh). Tak wynika z oficjalnej kalkulacji Urzędu Regulacji.
Wzrost rachunków był od dawna przesądzony, ale skala jest wyjątkowo wysoka. W poprzednich latach opłaty rosły zaledwie o kilka procent – rzadko przekraczały 5 proc.
Najnowsze podwyżki to efekt przede wszystkim drastycznego wzrostu cen samej energii elektrycznej. A opłata za zużytą energię stanowi zwykle prawie połowę rachunku przeciętnego odbiorcy, reszta to abonament i koszt przesyłu. Prezes Urzędu Regulacji zatwierdził wczoraj cenniki tylko dla sprzedawców energii i zgodził się na wyjątkowo wysoką podwyżkę – o 23 proc. (średnio w kraju). Jest ona też zróżnicowana – od 19,5 proc. dla Zakładu Energetycznego Warszawa Teren do prawie 30 proc. dla spółki w Lublinie (LUBZEL).
Firmy, które przesłały do Urzędu Regulacji swoje cenniki, argumentowały, że muszą kupować droższą energię od producentów. Dodatkową motywacją jest obowiązek odkupienia pewnej określonej ilości tzw. energii zielonej, czyli ze źródeł odnawialnych, której cena jest znacznie wyższa od średniej krajowej. Spółki sprzedające energię stosują różne cenniki, ale po najnowszej decyzji prezesa Urzędu Regulacji dysproporcje powinny być niższe niż dotychczas.
Negocjacje między sprzedawcami energii a Urzędem Regulacji trwały prawie dwa miesiące. Wszystko dlatego, że spółki musiały uzasadnić wzrost kosztów i zaproponowały bardzo wysokie podwyżki cen energii. Gdyby prezes URE Mariusz Swora zatwierdził ich propozycje, to najpewniej końcowe rachunki za energię wzrosłyby dla odbiorców o prawie 20 proc. Ostatecznie ograniczył apetyty spółek na podwyżki.