Zgrabne hasło 3x20 – bo 20 proc. mniej CO2, 20 proc. więcej oszczędności energii i 20 proc. więcej źródeł odnawialnych – a to wszystko do 2020 roku. Wiele dwudziestek, które wyglądały na perspektywę odległą.

W tym czasie jednak Komisja Europejska musiała przygotować pakiet konkretnych propozycji. I okazało się, że nie wszyscy są zadowoleni. Biedniejsze państwa członkowskie, jak Polska, narzekają na ostre limity dla elektrowni. Bogatsi mówią o zagrożeniu dla energochłonnych gałęzi przemysłu. I bronią dużych samochodów, które wyjeżdżają z niemieckich fabryk.

Lobby przemysłowych trzeba słuchać, bo one dają miejsca pracy. Nie jest jednak prawdą, że pakiet ekologiczny musi doprowadzić do spowolnienia gospodarczego czy „wycieku węglowego”, jak nazywa się możliwość opuszczenia UE przez branże trujące i przeniesienia produkcji do krajów nieprzestrzegających standardów ekologicznych. Ekologia może się opłacać, bo prowadzi do powstania zupełnie nowych branż gospodarki. Technologie czystego węgla, produkcja biopaliw trzeciej generacji, energooszczędne materiały – to wszystko wizja przyszłości europejskiej gospodarki. Czy będzie w niej miejsce dla polskich przedsiębiorstw, zależy od nich samych. Rząd może wysiłkiem negocjacyjnym umożliwić tylko miękkie lądowanie. Ale nie przedłuży życia trucicieli. Decyzja w tej sprawie jest nieodwracalna.