Chociaż zmienność indeksów giełd w krajach rozwijających się nie jest już tak duża jak w drugim i trzecim tygodniu października, to wciąż nastroje inwestorów są rozchwiane. Przyczyną jest brak wiedzy, jak obecny kryzys wpłynie na gospodarki w tych krajach.
Council of Foreign Relations (CFR), jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych ośrodków badawczo-analitycznych, w swoim najnowszym raporcie napisał, że na kryzysie finansowym mogą najwięcej stracić rynki rozwijające się, a nie, jak dotąd sądzono, państwa najbogatsze.
Analitycy CFR, powołując się m.in. na raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego, prognozują, że wśród państw najbardziej zagrożonych spowolnieniem gospodarczym są: Chiny, Indie, Brazylia i Rosja. Dodatkowo ich zdaniem problemy ekonomiczne mogą mieć poważne konsekwencje polityczne i międzynarodowe, bo zwalniająca gospodarka może bardzo negatywnie wpłynąć na nastroje mieszkańców tych państw, żyjących często w skrajnym ubóstwie.
Zdanie to podziela część ekonomistów. – Gospodarki oparte na przemyśle są na krawędzi recesji, która sprawia, że inwestorzy coraz mniej chętnie lokują swoje pieniądze na ryzykownych rynkach wschodzących – mówi agencji Bloomberg Kay Walsh, ekonomistka Rand Merchant Bank w Johannesburgu. Również ekonomiści Banku Światowego ostrzegają, że kryzys przenosi się na kraje rozwijające się, a spowolnienie gospodarcze będzie głębsze niż do tej pory sądzono. W naszym regionie poza Węgrami kryzys mocno uderzył już w Łotwę, której gospodarka się kurczy, a rząd musiał znacjonalizować jeden z czołowych banków.
Na niepewnym rynku w minionym tygodniu najlepiej radziła sobie giełda rumuńska. Indeks BET podczas ostatnich pięciu sesji zyskał 14,5 proc. Wzrost był odpowiedzią na 33 proc. spadek w październiku. Jednak mimo dużych zwyżek straty BET w całym roku należą do najwyższych na świecie.