Sprzedawcy energii domagają się podwyżek o 26 – 42 proc. i ostrzegają, że jeśli Urząd Regulacji Energetyki się na nie nie zgodzi, mogą zbankrutować. – Nie mogę się zgodzić na skalę podwyżek, których żądają spółki obrotu – mówi „Rz” prezes URE Mariusz Swora. – Z naszych kalkulacji wynika, że cena samej energii – tzw. czarnej, czyli z węgla kamiennego, na 2009 r. powinna wynosić 155 zł za megawatogodzinę z akcyzą.
Spółki we wnioskach do URE o nowe taryfy na 2009 r. skalkulowały jej cenę na 225 – 260 zł za MW. Różnica jest ogromna. Prezes URE liczy jednak na zrozumienie ze strony spółek sprzedających energię. – Cała gospodarka stoi na skraju dekoniunktury – mówi. – A biorąc pod uwagę konieczność równoważenia interesów odbiorców i sprzedawców energii, ceny nie powinny rosnąć.
Jednak ze względu na wzrost kosztów dodatkowych związanych z odnawialnymi źródłami energii oraz wyższą tzw. opłatę przejściową prezes Swora uważa, że rachunki odbiorców w 2009 r. mogą być wyższe – ale tylko o 4 – 5 proc. Dla przeciętnej rodziny, która w tym roku płaci za energię ok. 800 – 1000 zł, opłata w 2009 r. zwiększy się więc o 32 – 50 zł. Gdyby URE zgodził się na podwyżki, jakich żądają spółki, rachunki wzrosłyby o 208 – 420 zł. Sama energia stanowi mniej więcej połowę całej opłaty, jaką ponoszą klienci indywidualni, pozostała część to koszty jej dostarczenia.
Szef URE zawiadomił o wyliczeniach maksymalnej ceny energii na 2009 r. w specjalnym komunikacie, którym wywołał burzę w branży. Przedstawiciele firm zgodnie przyznają, że wyliczenie URE znacznie odbiega od cen dostaw energii, jakie wynegocjowali z elektrowniami na przyszły rok. I ostrzegają, że gdyby prezes Swora zrealizował swoje zapowiedzi, to spółki sprzedające energię znajdą się na „prostej drodze od bankructwa”. – Ten komunikat mnie zaszokował, bo cena URE jest tak niska, że nie pokrywa nawet kosztów wytwarzania energii w naszej grupie – mówi Tomasz Zadroga, prezes największej firmy w branży – Polskiej Grupy Energetycznej. – Przy takim poziomie tylko produkcja energii z węgla brunatnego byłaby rentowna.
Zdaniem szefa PGE sugestia prezesa Urzędu Regulacji jest wręcz niebezpieczna. – Gdyby elektrownie miały sprzedawać energię poniżej kosztów jej wytworzenia, a spółki obrotu poniżej kosztów zakupu, byłoby to bardzo niebezpieczne dla branży i dla kraju – dodaje prezes Zadroga. – Firmy energetyczne straciłyby możliwość zrealizowania koniecznych inwestycji, a w dłuższej perspektywie miałyby problemy z utrzymaniem się na rynku.