Kto to mówi? George Soros, finansista, jeden z najbardziej znanych spekulantów giełdowych, który dorobił się ogromnej fortuny.

Jest to także filantrop, przede wszystkim zagorzały krytyk polityki George’a Busha. Na działalność przeciw obecnemu prezydentowi USA wydał 15,5 mln dolarów. Teraz zawirowania na rynkach finansowych pokazuje jako dowód na to, jak fałszywe i mylące są teorie ekonomiczne, na których bazuje międzynarodowy system finansowy.

Dominujący paradygmat – teoria równowagi i jej polityczna pochodna, jaką jest fundamentalizm rynkowy – nie wyjaśnia obecnej sytuacji. Dlatego desperacko potrzebujemy nowego paradygmatu – mówi Soros i od razu proponuje własną koncepcję – teorię zwrotności. Nie ukrywa, że przez ostatnie 20 lat nie udało mu się zdobyć dla tej koncepcji zwolenników.

Nie jest tak, że rzeczywistość jest niezmienna i niezależna od człowieka, i nie musimy się o nią martwić. Błędne też jest mniemanie, że panujemy nad nią i ją kreujemy – mówi Soros. Bieg wydarzeń jest bardziej skomplikowany i zawiera element niepewności. Niczego nie da się ustalić z góry za pomocą uniwersalnych praw. Skutek wyłania się ze zwrotnej interakcji między poglądami uczestników – np. rynku – a faktycznym stanem rzeczy. To, co proponują modele np. równowagi rynkowej, to są tylko nasze wyidealizowane oczekiwania, które się sprawdzą lub nie, zależnie od naszych zachowań. Wiara w to, że zachowania te będą pasowały do tych modeli i dadzą oczekiwany efekt, jest naiwnością. Świadczy o tym obecny kryzys.

Soros wiele mówi o tym, jak inwestował i zarabiał. Trudno jednak uznać, że jego niewątpliwy sukces finansowy to efekt stosowania wymyślonej przez niego samego teorii zwrotności. Widać raczej rezultaty manipulacji, rozsądnego hazardu i niespotykanej intuicji.