Najbardziej martwię się o Chiny

Stany Zjednoczone nie są już głównym motorem wzrostu gospodarki światowej. W roli tej zastąpiła ich nie Unia Europejska, lecz Chiny

Publikacja: 18.03.2009 23:14

Ben Bernanke ogłosił, że kryzys się kończy i w przyszłym roku w USA zacznie się ożywienie gospodarcze. Choć zawsze miło jest słuchać optymistycznych prognoz, szefowi Fedu nie do końca udało się zainfekować mnie optymizmem. A to z trzech powodów.

Po pierwsze, po opublikowaniu danych za ostatni kwartał ubiegłego roku (PKB Stanów Zjednoczonych zmniejszył się o 6,2 proc.) nie wszyscy podzielają optymizm Bernankego. Pozostali członkowie Rady Rezerw Federalnych całkiem niedawno opublikowali prognozę zakładającą, że gospodarka Stanów Zjednoczonych skurczy się w 2009 roku o 0,5 – 1,3 proc.

Po drugie, ożywienie w USA przełoży się na inne kraje tylko wtedy, kiedy rosnący amerykański import będzie ciągnąć produkcję w innych krajach. A na razie nie ciągnie, lecz dusi, bo w styczniu import USA obniżył się o 11,5 mld dolarów (ze 172,5 mld dolarów w grudniu). I nie jest to tylko efekt słabszej koniunktury i mocniejszego dolara, bo coraz większe znaczenie ma też odżywający protekcjonizm.

Najważniejszy jest jednak powód trzeci. Nie wszyscy zauważyli, że Stany Zjednoczone nie są już głównym motorem wzrostu gospodarki światowej. W roli tej zastąpiła ich nie Unia Europejska, lecz Chiny. Potwierdzają to dane za ubiegły rok pochodzące z dobrego źródła, bo z CIA.

Produkt światowy brutto powiększył się o 3,8 proc. Udział USA i Unii Europejskiej w tym produkcie jest niemal identyczny, w obu przypadkach wynosi po 20 proc. Obie gospodarki miały też identyczne tempo wzrostu – 1,4 proc. Z prostego rachunku wynika zatem, że udział USA i UE we wzroście światowego produktu (chodzi o owe 3,8 proc.) wyniósł po 0,28 proc. A więc łącznie zasługą obu gospodarek jest wypracowanie mniej niż 0,6 proc. przyrostu.

Tymczasem gospodarka chińska, która dostarcza 11 proc. światowej produkcji, wzrosła w ubiegłym roku o 9,8 proc., a więc jej udział we wspominanym światowym przyroście był prawie cztery razy większy w porównaniu ze Stanami.

I właśnie o Chiny bardzo się martwię. W lutym eksport tego kraju zmniejszył się o jedną czwartą, a nadwyżka handlowa w ciągu miesiąca zmalała dziewięciokrotnie (z 39,1 mld do 4,84 mld dolarów). Nie dziwię się zatem, że Bank Światowy obniżył prognozę dynamiki chińskiego PKB do 6,5 proc.

W dzisiejszych czasach wielkość ta może się wydawać oszałamiająca (gdyby prognoza się sprawdziła, łączny spadek produkcji USA i UE zostałby zniwelowany). Obawiam się jednak, że spowolnienie rozwoju Chin tylko o 3 pkt proc. będzie możliwe jedynie wówczas, kiedy chiński eksport przestanie się zmniejszać, a produkcję nastawioną na sprzedaż zewnętrzną uda się przestawić na tworzenie dóbr zaspokajających popyt wewnętrzny.

Nie będzie to łatwe zadanie. Dlatego bardziej niż zapowiedź ożywienia gospodarki amerykańskiej za, jak dobrze pójdzie, trzy kwartały ucieszyłyby mnie wieści, że Amerykanie znowu polubili chińskie komputery, a liczba chińskich satelitów szpiegowsko-komunikacyjnych wzrosła kilkakrotnie.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy