Zgodnie z nazwą jest ptakiem prawie milczącym, ograniczającym się do wydawania syków i prychań, ale mającym w świecie istot żyjących nad wodą i w wodzie coś do powiedzenia. Zwłaszcza że staje się liczny jak chyba nigdy przedtem.
[srodtytul]Nurkująca żyrafa[/srodtytul]
Dziś łabędzie znane są przede wszystkim z miejskich odcinków morskich i nadrzecznych plaż, gdzie zimą wychodzą, oczekując poczęstunku. To swojska frakcja bardzo w gruncie rzeczy dzikich ptaków. Wkrótce po II wojnie światowej w Polsce żyło zaledwie 500 par łabędzi. Włodzimierz Puchalski, wielki mistrz polskich fotografów i filmowców przyrody, opisywał dramatyczne historie, jakie towarzyszyły jego podchodom do tych prawdziwie dzikich mieszkańców wód. Aż trudno uwierzyć, że obecnie pary łabędzi gniazdują nawet w byle kaczych dołach na peryferiach wsi, nie obawiając się zbytnio ludzi. To być może skutek wymieszania się populacji dzikich łabędzi z udomowionymi niegdyś dla ozdoby rezydencji i dworskich parków, a następnie wtórnie zdziczałymi. Teraz więc przyjmowanie poczęstunku wprost z ręki to dla wielu osobników codzienność.
Nie jest jednak obojętne, co im ta ręka oferuje. Naturalnym pożywieniem łabędzia niemego są zanurzone rośliny wodne. Nie potrafi nurkować, ale do ich wydobywania wystarcza mu długa szyja. Mój przyjaciel, fotograf i filmowiec Artur Tabor nazwał go pływającą żyrafą. Dla tych ptaków stosowny jest też inny pokarm roślinnego pochodzenia, łącznie z pieczywem. Byle bez przesady.
[srodtytul]Królewicz czy żebrak[/srodtytul]