Słowackie Ministerstwo Finansów zapowiedziało wdrożenie śledztwa w sprawie nieuzasadnionego podniesienia cen w słowackich supermarketach. – Wysokie ceny po wprowadzeniu euro sprawiają, że Słowacy wolą dokonywać zakupów za granicą. To napędza recesję – twierdzi pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro Igor Barath.
Słowacja wchodzi w największą recesję od czasu obalenia komunizmu. Przed dwoma tygodniami Słowacy przeżyli szok. Z prognozowanego 2,5-procentowego wzrostu PKB wyszła 6-procentowa recesja. Wczoraj Ministerstwo Finansów odkryło kolejną czarną kartę. Deficyt budżetu pod koniec czerwca zwiększył się do poziomu 1,1 mld euro, czyli jest taki, jaki rząd premiera Roberta Fico planował w ciągu całego roku. Suma 1,1 mld euro przewyższyła ośmiokrotnie deficyt z roku 2008. – Jedną z przyczyn może być osłabienie sprzedaży detalicznej – twierdzą analitycy. Słowacy mają silną walutę i kupują za granicą. Po wejściu Słowacji do strefy euro kursy walut Węgier, Czech i Polski osłabiły się w stosunku do euro. – A u nas duże sieci zawyżają ceny towarów i tracą okazję do zarobku – uważa dziennik “Pravda”.
– Nie podnieśliśmy cen. Staramy się obniżać je tam, gdzie się da – reaguje Milan Novotny, rzecznik słowackiego Tesco. Podobnie argumentują: Carrefour, Billa, Terno i Baumax.
Ale sami handlowcy nie kryją zaniepokojenia. Kilka dni temu duże sieci handlowe rozpoczęły masową akcję reklamową. Przed przejściami granicznymi z Węgrami i Austrią zawisły plakaty z napisami: “U nas kupisz taniej niż na Węgrzech!”.
Fakt pozostaje faktem. Po wejściu do strefy euro Słowacy coraz częściej dokonują zakupów w sąsiednich krajach, co powoduje gwałtowny spadek sprzedaży krajowej. W maju przejście graniczne w Chyżnem w celach zakupowych przekroczyło 250 tysięcy osób. W węgierskiej Rajce – 300 tysięcy. W austriackim Bergu – 100 tysięcy. Słowackie media piszą o prawdziwych najazdach na polskie, węgierskie i austriackie przygraniczne miasteczka.