W minionym tygodniu różnica między najniższą i najwyższą wartością WIG20 wyniosła 5,1 proc. Ostatecznie wskaźnik stracił na koniec tygodnia 0,5 proc. i wciąż balansuje na granicy średnioterminowej linii trendu wzrostowego.
Póki go nie przebije, nie ma powodów do większego niepokoju. Rynek dość dzielnie odpiera wszelkie ataki podaży w tych okolicach. Niepokojące jest natomiast to, że z sesji na sesję rysuje się coraz słabszy obraz rynków zachodnich, co może mieć kluczowe znaczenie dla rozwoju wypadków na GPW.
Wprawdzie Amerykanie próbują „pompować” giełdy nawet po słabych danych makro, ale ich entuzjazm nie będzie przecież trwał wiecznie. Na razie ten optymizm utrzymuje się na fali starych już informacji o wzroście PKB w III kwartale, który był możliwy tylko dzięki rządowej pomocy. Kto natomiast będzie napędzał wzrost, gdy skończy się pomoc? W piątek dowiedzieliśmy się np., że poziom bezrobocia w USA przekroczył 10 proc. Tym samym znalazł się na najwyższym poziomie od ponad 26 lat.
W przyszłym tygodniu obok wydarzeń z zagranicy najistotniejsze będą wyniki finansowe krajowych przedsiębiorstw. Od poniedziałku wejdziemy w kulminacyjny moment ich publikacji. Oby nie było tak niemiłych niespodzianek jak piątkowy raport banku Millenium, który pokazał pokaźną stratę.