Euro dało nam trochę suwerenności

Belgowie szybko dostrzegli korzyści ze wspólnej waluty – mówi Andre Sapir, ekonomista i profesor uniwersytetu ULB w Brukseli

Publikacja: 10.11.2009 02:37

bruegel.org

bruegel.org

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Czy mieszkańcom Belgii i innych krajów Beneluksu trudno było się przestawić z narodowych walut na euro od 1 stycznia 2002 r.?[/b]

[b]Andre Sapir:[/b] My, mam tu na myśli Belgów, Holendrów oraz Luksemburczyków, w pewnym sensie mieliśmy już euro dużo wcześniej. Od wielu lat nasze waluty były powiązane z marką niemiecką. Nazywane to było strefą marki. Przejście na euro było zatem niezwykle proste. W Belgii po raz ostatni podejmowano decyzje w zakresie polityki kursowej na początku lat 90. Przyjęcie euro nie wiązało się więc z utratą suwerenności w tej dziedzinie. Zresztą ludziom nie przeszkadzało to, że już wcześniej nie było polityki kursowej. W samej Belgii, ze względu na podział na część francuskojęzyczną i niderlandzkojęzyczną oraz różnice w rozwoju gospodarczym między tymi dwoma regionami, dochodziło do sporów, jaką politykę kursową stosować. Z tego punktu widzenia lepiej było nie podejmować decyzji w tej dziedzinie. Przejście na euro więc właściwie nic nie zmieniło. Inaczej niż w krajach z wysoką inflacją, takich jak Włochy czy Hiszpania.

[b]Ze strony Holandii słychać czasem narzekania, że kurs w momencie przejścia z guldena na euro był przewartościowany i zaszkodził eksportowi. Czy w Belgii było tak samo?[/b]

Pod koniec lat 90. przewartościowana była niemiecka marka, co było efektem polityki gospodarczej prowadzonej po zjednoczeniu Niemiec. Tak naprawdę przed wprowadzeniem euro powinno się było zdewaluować markę, ale to było niemożliwe. Belgijski frank był powiązany z marką na całkiem korzystnym poziomie, nie ucierpieliśmy wtedy. A gospodarka niemiecka przez kilka lat po wejściu do strefy euro cierpiała. Dopóki nie nastąpiło ograniczenie płac i wzrost produktywności, co – wobec braku polityki kursowej – było rodzajem dewaluacji.

[b]Czy Belgowie narzekali na wzrost cen bezpośrednio po wprowadzeniu euro?[/b]

We wszystkich sondażach opinii publicznej widać było przez pierwsze lata przekonanie konsumentów, że ceny wzrosły. Choć jednocześnie wszystkie analizy pokazują, że to nie nastąpiło. Prawdopodobnie wzrosły tylko ceny niektórych usług, często konsumowanych, np. kawy w pobliskiej kafejce. Ale inne ceny spadły i w efekcie inflacja nie była wyższa.

[b]Mówi się, że polityka Europejskiego Banku Centralnego nie może być idealna dla wszystkich krajów. Bo w innej fazie są Niemcy, a w innej Hiszpania. Jak jest z Beneluksem?[/b]

Przez lata nie mieliśmy własnej polityki pieniężnej. Jeszcze przed wprowadzeniem euro to niemiecki Bundesbank decydował o tym, co się dzieje u nas. Ludziom wydawało się, że płacą frankami belgijskimi, ale faktycznie używali – w sensie ekonomicznym – marek. Gospodarka dostosowała się do tego. Mamy od lat specjalny wskaźnik konkurencyjności porównujący płace w Belgii z płacami u naszych głównych partnerów handlowych, które też były w strefie marki, a więc z Niemcami, Holandią i Francją. I te płace cały czas były, przed euro, i są nadal dostosowywane do warunków panujących w większych gospodarkach. Możemy mówić o takiej wspólnej strefie wynagrodzeń w tej części Europy. Dlatego polityka EBC jest dla nas optymalna, bo ona odzwierciedla sytuację w największych gospodarkach Unii, z którymi jesteśmy powiązani.

[b]Mieliście jednak własną walutę. Czy Belgowie byli tak przywiązani do franka jak Niemcy do marki?[/b]

To nie był element narodowej dumy. Przejście na euro zostało dobrze przyjęte. Nie z powodu stabilności. Dlatego, że przynajmniej zyskaliśmy głos. Bo wcześniej o naszej polityce pieniężnej decydował Bundesbank, nie pytając nas o zdanie. A w EBC mamy swoich reprezentantów. Paradoksalnie więc euro dało nam trochę suwerenności i wpływ na podejmowane decyzje. Poza tym Belgowie bardzo dużo podróżują. Mamy blisko do Francji, Niemiec, Holandii. I bardzo szybko dostrzegli ogromne korzyści wspólnej waluty. My z żoną bardzo szybko przestaliśmy liczyć we frankach. Również dlatego, że nominały w euro są 40 razy mniejsze.

[b]Rz: Czy mieszkańcom Belgii i innych krajów Beneluksu trudno było się przestawić z narodowych walut na euro od 1 stycznia 2002 r.?[/b]

[b]Andre Sapir:[/b] My, mam tu na myśli Belgów, Holendrów oraz Luksemburczyków, w pewnym sensie mieliśmy już euro dużo wcześniej. Od wielu lat nasze waluty były powiązane z marką niemiecką. Nazywane to było strefą marki. Przejście na euro było zatem niezwykle proste. W Belgii po raz ostatni podejmowano decyzje w zakresie polityki kursowej na początku lat 90. Przyjęcie euro nie wiązało się więc z utratą suwerenności w tej dziedzinie. Zresztą ludziom nie przeszkadzało to, że już wcześniej nie było polityki kursowej. W samej Belgii, ze względu na podział na część francuskojęzyczną i niderlandzkojęzyczną oraz różnice w rozwoju gospodarczym między tymi dwoma regionami, dochodziło do sporów, jaką politykę kursową stosować. Z tego punktu widzenia lepiej było nie podejmować decyzji w tej dziedzinie. Przejście na euro więc właściwie nic nie zmieniło. Inaczej niż w krajach z wysoką inflacją, takich jak Włochy czy Hiszpania.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy