Nie jestem staruchem. Lecz, jak to mówią, "mam swoje lata". Wiele pamiętam. Z dzieciństwa Muranów. Jednopokojowe, vis-a-vis wejścia do piwnicy mieszkanko o powierzchni 34m2, w którym wraz z Rodzicami i bratem mieszkaliśmy. Otóż w miejscu tym (z łaski przydzielonemu przez komunistów mojemu Ojcu, bezpartyjnemu, byłemu akowcowi, który był przydatny jako twórca pierwszych przepisów BHP w Polsce), wisiał na ścianie przynależny do lokalu zadziwiający przedmiot, tzw. kołchoźnik. Młodszym Czytelnikom wyjaśniam: była to niewielka skrzyneczka z ebonitu z głośnikiem i pokrętłem. Takie niby radio z kabelkiem, gdzieś tam niknącym w ścianie. Można było regulować jego głośność, ale przedtem należało go włączyć, a potem wyłączyć - zgodnie z instrukcją producenta.