Polska delegacja powróciła ze szczytu klimatycznego ONZ w Kopenhadze z dobrymi wiadomościami. – Na szczycie nie podjęto żadnych nowych zobowiązań w stosunku do krajów unijnych, w związku z tym jest utrzymane status quo, i to jest dla nas dobra informacja – ocenia wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk.
Kopenhaskie porozumienie, którym zakończył się szczyt COP15, nie zostało przyjęte przez wszystkich 193 uczestników i nie jest prawnie wiążącym dokumentem, zaakceptowanym zgodnie z zasadami ONZ przez strony konwencji klimatycznej. Ma natomiast otworzyć drogę do przyjęcia w przyszłości prawnej umowy dla ochrony klimatu w ramach konwencji. – Porozumienie kopenhaskie zakłada dobrowolność w prowadzeniu polityki ochrony klimatu – dodaje Bernad Błaszczyk.
Jego zdaniem Unia Europejska będzie musiała teraz dostosować swoją strategię ograniczania emisji dwutlenku węgla do realiów światowych. Na konferencji w Kopenhadze Stany Zjednoczone zaznaczyły wyraźnie, że nie są gotowe do ponoszenia nadmiernych zobowiązań klimatycznych kosztem wzrostu gospodarczego. Podobną politykę prowadzą Chiny, które od początku negocjacji w ramach konwencji klimatycznej godziły się tylko na dobrowolne działania.
Stany Zjednoczone planują zmniejszenie do 2020 r. emisji gazów cieplarnianych o 3 – 4 proc. w stosunku do roku 1990 (o 17 proc. w porównaniu z 2005 r.). UE przyjęła rok temu znacznie ambitniejszy cel – 20 proc., i zamierza go podnieść do 30 proc., jeśli tylko inne państwa podejmą podobne wysiłki. Na razie nic tego nie zapowiada. – Unia nie uzyskała w Kopenhadze potwierdzenia, że jej polityka energetyczno-klimatyczna jest dobra, dlatego można się spodziewać na najbliższych unijnych spotkaniach rady środowiskowej dyskusji nad jej zmianami – uważa Bernard Błaszczyk.
Polska będzie w najbliższym roku zabiegała przede wszystkim o to, by UE nie zmieniała celu redukcji emisji CO[sub]2[/sub] z obecnych 20 proc. na 30 proc. Porażka konferencji w Kopenhadze jest argumentem przemawiającym na korzyść polskiej propozycji. W czasie obrad COP15 okazało się, że Polska może liczyć na poparcie nie tylko państw z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, ale także np. Włoch.