[b][link=http://www.rp.pl/temat/449164.html]Więcej publicystyki ekonomicznej co piątek w dodatku {eko+}[/link][/b]
Premier Jeorjos Papandreu może sobie mówić, że Grecy powtórzą heroiczną odyseję i po wielu trudach dotrą do Itaki. Jednak każde greckie dziecko wie, jak skończyła się ta epopeja – Odyseusz wrócił do domu, ale wszyscy jego towarzysze zginęli po drodze.
Część Greków nie wierzy w powodzenie reform. Najwyraźniej uważają, że mimo pomocy Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego państwo może zbankrutować. Transferują więc pieniądze z greckich banków na Cypr i do Włoch.
Cierpi grecka duma narodowa – bezduszni europejscy księgowi i biurokraci dyktują warunki krajowi, który jest kolebką europejskiej cywilizacji. – Grecy stają się niewolnikami. To koniec naszej suwerenności, mamy marionetkowy rząd. Angela Merkel działa jak agent MFW. Są wszelkie podstawy, by wierzyć w teorie spiskowe – mówi 52-letni Kostas, właściciel księgarni, który przyszedł na kolejną demonstrację przed grecki parlament.
Tak jak on myśli wielu. Minister finansów, apelując o przyjęcie wartego 30 mld euro pakietu oszczędnościowego w zamian za sięgające 110 mld pożyczki UE i MFW, mówił: albo akceptujemy warunki UE i MFW, albo bankrutujemy i wychodzimy z eurolandu. Jednak Grecy nie wierzą, że jest tylko taka alternatywa.