Minister finansów Grecji Jeorjos Papanconstinantinou nie ukrywa swojego rozczarowania decyzją Moody’s. – Nie mówcie o nas „śmieci” – mówił w rozmowie z Bloombergiem. Wspiera go Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Sprowadzenie ratingu obligacji greckiego rządu do statusu „śmieci” dało jednak sygnał, że w ogóle w całej strefie euro dzieje się źle, zaś najwięcej obaw budzi sytuacja Hiszpanii.

Tymczasem z Aten nie ma żadnych sygnałów, jakoby wysiłki ratowania gospodarki napotykały jakieś nowe problemy. W Atenach jest od poniedziałku misja UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która ma za zadanie zbadać postęp w naprawie finansów publicznych tego kraju. Wczoraj Grecja dostała wsparcie ze strony Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Pier Carlo Padoan, główny ekonomista OECD, wyraził przekonanie, że Grecy nie będą musieli restrukturyzować zadłużenia. – Wprowadzają w życie wszystkie najbardziej bolesne reformy, tak fiskalne, jak i strukturalne – mówił Padoan wczoraj w Brukseli.

Pochwały nie pomogły, tym bardziej że przedstawiciel OECD swoją opinię o postępie greckich reform oparł na wystąpieniu premiera Grecji Jeorjosa Papandreu. Nie ukrywał przy tym, że greckie problemy już „pomogły” eurolandowi, bo spadek kursu euro z 1,60 w lipcu 2008 do obecnych 1,23 dol. ułatwia wyjście z kłopotów także innym zadłużonym krajom Europy. – Nie narzekam. Znacznie lepiej mieć euro po 1,20 niż po 1,50. To zawsze dodaje trochę wzrostu gospodarczego – mówił Padoan.

EBC postanowił wesprzeć Greków, informując, że nadal będzie przyjmował w zastaw greckie obligacje. Oprocentowanie greckich obligacji dziesięcioletnich wzrosło do rekordowych dla tego kraju 9,28 proc. Nadal bowiem inwestorzy są zdania, że ryzyko bankructwa Greków w ciągu najbliższych pięciu lat wynosi 48 proc.