W czerwcu, pierwszym miesiącu po redukcji wynagrodzeń w budżetówce o 5 proc., liczba mandatów drogowych w Hiszpanii spadła o 50 proc. w porównaniu z takim samym okresem poprzedniego roku – wynika z danych departamentu drogowego hiszpańskiej Straży Cywilnej. Dane za lipiec nie są jeszcze dostępne, lecz z doniesień lokalnych mediów wynika, że zjawisko wypuszczania zatrzymanych kierowców z upomnieniem, zamiast mandatu, rozpowszechnia się.
Cytowany przez agencję Associated Press anonimowy urzędnik Straży nie kryje, że funkcjonariusze prowadzą swego rodzaju protest. W prasie okrzyknięto go mianem strajku „odłożonych długopisów”.
Obniżka płac w sektorze budżetowym była kroplą, która przepełniła czarkę goryczy w departamencie drogowym Straży Cywilnej. Już wcześniej bowiem płace w drogówce (średnio 1600-1800 euro miesięcznie) były niższe, niż w innych departamentach.
W kwietniu dodatkowo zaapelowano do funkcjonariuszy o oszczędność: mieli m.in. więcej korzystać z radia, zamiast telefonów komórkowych, i wyłapywać niesubordynowanych kierowców raczej stojąc, niż patrolując. Z kolei w lipcu Straż Cywilna opublikowała nowe zasady przyznawania funkcjonariuszom punktów za aktywność, za które przysługuje 150 euro premii miesięcznie. Od tego czasu lepiej punktowane jest wystawianie mandatów, niż np. pomoc osobie, której zepsuło się auto. Zmiana ta wzburzyła policjantów drogówki, dając im do zrozumienia, że rządowi bardziej zależy na wpływach do budżetu, niż na bezpieczeństwie kierowców.
Wyrozumiałość protestującej Straży Cywilnej także może jednak poskutkować spadkiem bezpieczeństwa na drogach. W miniony weekend w wypadkach drogowych zginęło w Hiszpanii 29 osób, najwięcej w tym roku. Średnio liczba ofiar śmiertelnych weekendowych wypadków wynosi 20. Władze w Madrycie kategorycznie jednak zaprzeczają, jakoby między protestem drogówki a liczbą wypadków zachodził związek.