Modne futro

Zamiast top piękności na wybiegu – samice yeti i niedźwiedzie. Projektanci wkraczają na teren do tej pory przez modę niebadany – Arktykę

Publikacja: 05.11.2010 01:01

Na pokazie Chanel chodziły kudłacze. Dobrze zmrożone. Temperatura była bliska zera

Na pokazie Chanel chodziły kudłacze. Dobrze zmrożone. Temperatura była bliska zera

Foto: Forum

Na przekór globalnemu ociepleniu Karl Lagerfeld straszy arktycznymi mrozami. Dyktator od Chanel wykazał się prowokacyjnym okrucieństwem. Zorganizował pokaz mody jesienno-zimowej w okolicznościach przyrody przypominających koło podbiegunowe. Kazał modelkom marznąć. Jednak tylko w lodowatej scenografii w paryskim Grand Palais.

[srodtytul]Misiowa parada[/srodtytul]

Trzydziestoosobowa ekipa przez tydzień rzeźbiła imitację arktycznego pejzażu w sprowadzonej z północy Szwecji bryle lodu, ważącej – bagatela! – 265 ton. W pomieszczeniu, gdzie miał się odbyć show, panował nieprzyjemny chłód (25 stopni Fahrenheita, czyli kilka stopni poniżej zera w skali Celsjusza). Lodową niespodziankę trzymano w wielkiej drewnianej skrzyni. Dopiero po wejściu publiczności uchyliły się wrota i… wszyscy zamarli. Dosłownie. W ciepłym wrześniowym dniu powiało mrozem.

Na wybiegu – samice yeti i miśki, takie jak na Krupówkach w Zakopanem. Ale dziś miś zmienił płeć. Jest kobietą!

Nie widać tego na pierwszy rzut oka. Ukryte w futrzastych zwałach top piękności sunęły po lodzie i wodzie, bo góra lodowa w globalnym ociepleniu z jupiterów trochę puszczała.

Oto według Chanel wiodący look: rozkoczudłane, natapirowane włosy, włochate boty typu uggi (uggsy), spódnice bądź szorty z puchatych zwierząt, czasem olbrzymie kożuchy z trenem (!). Obok futerkowych samic przemykali faceci w kudłatych szubach do ziemi, niczym hrabia Drakula na spacerze.

Zauważyłam wpływy filmu „Robin Hood”, a’la Kate Blanchet jako lady Marion w burych, lecz eleganckich kieckach z trenem oraz inspiracje remaki „Wilkołaka”.

A poza tym – Laponia i północna Kanada należą do jeszcze słabo spenetrowanych przez projektantów rejonów globu. Więc w tym sezonie padło na Eskimosów. Myślę, że to spóźniony hołd dla misia Knuta – jeszcze niedawno głównej atrakcji Berlina, dziś pogardzanego niedźwiedziego psychola.

Efekt: futra i jeszcze raz futra. Naturalne i sztuczne, lecz imitujące do złudzenia zwierzęce owłosienie. Puszyste. Od zwykłych długowłosych owiec i lisów poczynając, poprzez lamy, kozy i kozice, na wilkach, wilkołakach i innych dzikich bestiach kończąc. Najbardziej stylowy jest niedźwiedź polarny.

[srodtytul]Z Australii i z Księżyca[/srodtytul]

Wubiegłym roku nastąpił wysyp uggów i moon bootsów, namiętnie noszonych przez nastolatki do letnich, krótkich i zwiewnych kiecek. Chodzi o buty na tęgą zimę, ocieplane, z kożuszkiem w środku albo wypychane jak kurtka puchowa. Nogi w czymś takim wyglądają odwrotnie proporcjonalnie do prawdziwych: najgrubiej jest tam, gdzie powinna być smukła pęcina.

Ten deformujący sylwetkę pomysł jest praktyczny w ekstremalnych warunkach, ale idiotyczny latem! Tymczasem dziewczyny katują nimi stopy od 1978 roku, kiedy pewien australijski surfer transplantował futrzane boty na teren Kalifornii i zarejestrował trade-markę UGG.

W tym roku zapowiada się gorzej. W nadchodzących miesiącach będziemy oglądać parady strzyżonych pudli. Bo panie w polarnych botach wyglądają tak: kończyny jak rachityczne patyczki zakończone furą kłaków.

Niby-eskimoskie boty mają pasować do obcisłych legginsów, eleganckiej mini, falbaniastej dziewczęcej sukieneczki bez pleców (propozycja na większe wyjście). Lagerfeld (już słyszę jego diaboliczny chichot) lansuje jeszcze bardziej przewrotną wersję kudłatych botów: z przezroczystymi, nieregularnie ciosanymi obcasami. Jak z sopli lodu.

Dominują futrzaki płaskie. Mogą być wkładane jak kalosze, bez zapięć. Mogą mieć system wiązadeł, sznurowadeł, upodabniając obutą w nie osobę do średniowiecznego chłopa, który sam sobie wymodził onuce.

Jeśli komuś chłodno w górnych partiach ciała, designerzy mają propozycję nie do odrzucenia: płaszcze-giganty. Już wyobrażam sobie te długie poły na zabłoconych trotuarach. Zresztą wydłużyły się nie tylko okrycia. Spódnice też. Nawet nadano im adekwatną nazwę – zamiatacze ulic. To znów wpływy filmowe: ukazała się na DVD ekranizacja słynnej „Mary Poppins”, a zaraz wejdzie do kin „Dorian Grey” według Oscara Wilde’a, z modą wiktoriańską.

Zamiatacze z włochatych materii dają efekt gwarantowany. Do tego nosi się sznurowane do kostek staromodne botinki, których oczywiście nie widać. Gdy futrzana spódnica sięga mini, to boty wspinają się wysoko, jak najwyżej. Czasem zamieniają się w kosmaty kombinezon.

W tym sezonie jeśli nie strój Eskimosa, to każdy musi mieć bodaj jakiś włochaty element. Torba listonoszka, monstrualna czapka uszanka, peleryna z lisa, mufka przepastna jak kieszeń kangura. Dzięki tym detalom kobiety osiągną pożądany wygląd narzeczonej yeti.

[srodtytul]Kudłata łapa i łata[/srodtytul]

Zabawne – im bardziej zieloni i ekolodzy pomstują na pozbawionych sumienia nosicieli futer, tym bardziej projektanci je lansują. Zarzekają się wprawdzie, że naturę zastępują imitacjami, lecz nie dajmy się zwieść: rzadko które sztuczne futro wytrzymuje próbę elegancji.

Są jednak sympatyczne wyjątki. Na przykład model szlafrokowy z błękitnego Puchatka (Central Saint Martins), długi do ziemi, przewiązany paskiem, z taką samą misiową spódnicą pod spodem. Albo biały kostium z wyraźnie fałszywego włochacza Vivienne Westwood. W kolekcji Burberry Prorsum krótka kurteczka o kampowym wdzięku, uszyta ze śnieżnego futerka. U Lanvin krótkie sukienkopłaszczyki z kosmatych materii (wolę wierzyć, że nie są ze zwierząt).

Fendi ma patchworkowe okrycia z gładkich skór połączonych z futrem.

Z kolei Antonio Marras naszył pagony z futra na żakiet do czarnej ołówkowej spódnicy z… kudłatą łatą. Jakby prowokował, żeby ocierać się o biodro właścicielki. Lub położyć łapy na ramionach, przytulić się i zdrzemnąć. Do wiosny.

Na przekór globalnemu ociepleniu Karl Lagerfeld straszy arktycznymi mrozami. Dyktator od Chanel wykazał się prowokacyjnym okrucieństwem. Zorganizował pokaz mody jesienno-zimowej w okolicznościach przyrody przypominających koło podbiegunowe. Kazał modelkom marznąć. Jednak tylko w lodowatej scenografii w paryskim Grand Palais.

[srodtytul]Misiowa parada[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Ekonomia
Biznes ma szansę zbudować kapitalizm interesariuszy
Ekonomia
Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabag Polska: Jest optymizm, ale i wiele wyzwań
Ekonomia
Pogrom byków na GPW. Gdzie jesteś św. Mikołaju?
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm