Kredyt w koncie osobistym to produkt znacznie rzadziej promowany przez banki niż sezonowe kredyty gotówkowe czy karty kredytowe. Częściowo można to wytłumaczyć tym, że jest nierozerwalną częścią rachunku i nie da się go sprzedać w oderwaniu od konta. Jednak nawet w kampaniach promocyjnych rachunków ten element oferty jest akcentowany stosunkowo rzadko. Mówi się raczej o darmowych przelewach, braku opłaty za prowadzenie rachunku czy bezprowizyjnym dostępie do sieci bankomatów, a nie o możliwości łatwego zadłużania się. Niesłusznie, bo ten produkt ma wiele zalet.
[srodtytul]Większe wydatki kartą, mniej odsetek od zadłużenia[/srodtytul]
Fakt, że limit kredytowy jest bezpośrednio powiązany z kontem osobistym, niesie ze sobą kilka konsekwencji. Przede wszystkim korzysta się z niego bez żadnych dodatkowych formalności – a więc płacąc kartą debetową do konta, podejmując gotówkę z bankomatu czy wykonując przelew. Jeżeli bank nie przyznał linii kredytowej, to nie pozwoli zejść z saldem poniżej zera. Jeśli przyznał, klient będzie się mógł w ten sposób zadłużyć na kilka lub kilkanaście tysięcy złotych. Powinny o tym pamiętać przede wszystkim osoby, których karty płatnicze posiadają limit wydatków „do stanu dostępnych środków”. Jeżeli saldo na koncie to 1 tys. zł, a bank zezwala na zadłużenie się w tym rachunku do 5 tys. zł, to kartą można automatycznie wydać 6 tys. zł. Jeśli więc traktujemy przypisany do karty limit jako zabezpieczenie przed zbytnią rozrzutnością, to po przyznaniu linii kredytowej jego skuteczność znacznie się zmniejszy.
Inną konsekwencją bezpośredniego powiązania kredytu z rachunkiem jest to, że każdy wpływ na konto zmniejsza saldo zadłużenia, które jest podstawą do naliczania odsetek. Jeśli trafi na nie pensja lub emerytura, która nie zostanie w całości wypłacona pierwszego dnia, obsługa kredytu będzie kosztowała mniej. Każdego dnia, którego choć część tej sumy pozostaje na rachunku, naliczane będą niższe odsetki. Jeśli zadłużenie wynosi 5 tys. zł, na konto zaś wpłyną 3 tys. zł pensji, które w ciągu miesiąca zostaną stopniowo wypłacone (przyjmijmy teoretycznie założenie, że posiadacz rachunku podejmuje codziennie po 100 zł, a miesiąc ma 30 dni), to średnie miesięczne saldo wyniesie minus 3,5 tys. zł zamiast minus 5 tys. zł. To spowoduje, że bank naliczy o 30 proc. mniej odsetek od wykorzystanego kredytu. Takiego mechanizmu bilansowania zadłużenia wpływami nie ma przy innych produktach kredytowych.
[srodtytul]Płaci się najpierw za przyznanie, następnie za korzystanie[/srodtytul]