Dyskusja nad potrzebą kreowania narodowych czempionów ma wymiar głównie teoretyczny, bo każdy chciałby widzieć takich w swoim kraju. Tymczasem wywołany przez „Rz” temat trzeba osadzić w realiach polskiej gospodarki, a następnie zaproponować konkretne działania. Spróbujmy pójść w tym kierunku.
Zacznijmy od definicji narodowych czempionów. To przedsiębiorstwa lub grupy kapitałowe kontrolowane przez polski kapitał prywatny i/lub publiczny, które są aktywnymi i zauważalnymi graczami na rynkach globalnych, stanowiąc jednocześnie siłę pociągową polskiej gospodarki, a zwłaszcza eksportu.
[srodtytul]Czołówka eksporterów[/srodtytul]
Spójrzmy na wyniki ekonomiczne setki największych polskich eksporterów. W 2009 r. wejście do tego ekskluzywnego klubu, realizującego łącznie 30 proc. polskiego eksportu, wymagało sprzedaży za granicę towarów lub usług za ok. 100 mln dol. Z perspektywy światowych koncernów nie jest to kwota znacząca.
W czołowej setce eksporterów polski kapitał kontroluje 47 firm, z czego dziesięć działa w sektorach strategicznych: górnictwie, przemyśle paliwowym i szeroko pojętym transporcie. Pozostałe 53 to firmy z udziałem zagranicznym.