Czego się spodziewać po gospodarce USA w 2011 roku?

Na pytania czytelników „Parkietu” odpowiada Mark Stoeckle, zarządzający amerykańskimi akcjami w BNP Paribas Investment Partners

Publikacja: 04.02.2011 08:23

Mark Stoeckle

Mark Stoeckle

Foto: Archiwum

[b]Jaki jest według pana scenariusz bazowy dla gospodarki i akcji amerykańskich?[/b]

W 2011 r. oczekuję wzrostu amerykańskiego PKB o 3,5–4 proc. Jeżeli mogą wystąpić jakieś niespodzianki, to raczej pozytywne. Na ten moment wskaźnik cena/zysk dla indeksu S&P 500 wynosi ok. 13,5 i biorąc pod uwagę, że w przeszłości sięgał 15–16, wydaje się na rozsądnym poziomie. Zakładając, że tempo wzrostu gospodarki USA prześcignie większość krajów rozwiniętych, oczekujemy wysokiej stopy zwrotu.

[b]Które sektory w USA będą szczególnie atrakcyjne w tym roku?[/b]

Moje oczekiwania względem poprawy w sektorze technologicznym okazały się nieco przedwczesne, ale uważam, że wciąż może to nastąpić w najbliższych miesiącach. Spółki technologiczne generują bardzo dużo gotówki, którą mogą przeznaczyć na nowe projekty i wypłacenie dywidendy inwestorom. W tym roku możemy również doświadczyć przełomu w sektorze finansowym. Większa przejrzystość, spadek niewypłacalności wśród posiadaczy kart kredytowych oraz rosnąca dostępność pożyczek pozwolą zwiększyć zyski firmom z tej branży.

[b]Jak prawdopodobne jest bankructwo Stanów Zjednoczonych?[/b]

Niewątpliwie USA znajdują się w dość trudnej sytuacji, jednak prawdopodobieństwo niewypłacalności jest moim zdaniem bliskie zera. Jak już wspomniałem, spodziewam się, że w 2011 r. wzrost gospodarczy w USA sięgnie poziomu 3,5–4 proc., co dla gospodarki rozwiniętej jest dość dobrym wynikiem. Ponadto widać, że amerykański rząd jest zmotywowany, żeby dążyć do obniżenia deficytu.

[b]Czy powinniśmy się obawiać głębszej korekty na rynku akcji?[/b]

Od sierpnia ub.r. rynek wzrósł o ok. 20 proc. Po takim przyspieszeniu można oczekiwać jakiegoś wyhamowania. Spółki pokazały jednak dość dobre wyniki. Dopóki nie spadną one poniżej oczekiwań, do korekty nie dojdzie. Ważne jednak, by wyniki spółek nie wyrażały się jedynie poprzez wzrost zysku w przeliczeniu na akcję, ale również wzrost realnych przychodów. Zagrożeniem są obawy o stabilność strefy euro i wzrost gospodarczy w Chinach – połowa amerykańskich przychodów pochodzi z zagranicy. Chiny próbują obecnie schłodzić swoją gospodarkę. Jeżeli jednak zamiast miękkiego lądowania będziemy mieli nagłe załamanie PKB, to może mieć to bardzo negatywny wpływ na światowe rynki. Kolejnym zagrożeniem jest sytuacja w administracji stanowej. Ich problemy można w pewien sposób porównać do kłopotów Irlandii czy Grecji. Bilansując wszystkie szanse i zagrożenia, nadal uważamy, że przeważają pozytywne czynniki.

[b]Czy w 2011 r. Fed zdecyduje się podnieść stopy procentowe?[/b]

Zanim to nastąpi, władze muszą przekonać się o zagrożeniu inflacyjnym. Po tak długim okresie utrzymywania stóp na niskim poziomie i wyraźnym wzroście cen surowców zagrożenie nagłym wzrostem inflacji istnieje. Z pewnością jednak sytuacja na rynku jest stale monitorowana i dopóki wskaźniki inflacyjne i PKB utrzymają się na obecnie prognozowanych poziomach, stopy procentowe nie będą rosły.

[b]Czy Fed będzie kontynuował politykę ilościowego luzowania pieniądza?[/b]

Wydaje mi się, że amerykański rząd skoncentruje się bardziej na wydawaniu tych pieniędzy, które już ma, i będzie się przyglądał reakcjom gospodarki. Jeśli wzrost okaże się zrównoważony, nie powinno być potrzeby dalszego dodruku pieniędzy.

[b]Jaki wpływ na gospodarkę USA mogą mieć rosnące ceny ropy naftowej?[/b]

Jeśli ceny ropy będą rosły stopniowo, gospodarka powinna się do tego zaadaptować i dalej rosnąć. Problem pojawić się może w momencie mocniejszego skoku cen surowca. W ostatnim czasie wiele przedsiębiorstw przestawiło się z ropy na gaz. Dlatego też dopóki cena ropy w Nowym Jorku nie przekroczy poziomu 100 USD za baryłkę, nie przewiduję, by miało mieć to realny wpływ na wzrost gospodarczy w USA.

[b]Czy aktualnie bezpieczniej inwestować w złoto czy amerykańskie akcje?[/b]

Porównując złoto i akcje, należy brać pod uwagę nie tylko kwestię ryzyka, ale również potencjału. We własnym portfelu nie zwiększałbym zaangażowania w złoto powyżej 10 proc. Gdy porównamy spodziewane stopy zwrotu i ryzyko, amerykańskie spółki wydają się znacznie bardziej atrakcyjne.

[b]Kiedy S&P 500 ma szanse wrócić do poziomów z 2007 roku?[/b]

Wydaje mi się, że może to być realne już w 2012 r. Jeśli jednak chcemy utrzymać wskaźniki powyżej tych poziomów w dłuższym terminie, konieczna będzie cierpliwość, która pozwoli na stworzenie bardziej stabilnych fundamentów dla trwałego rozwoju gospodarki.

[b]Jaki jest według pana scenariusz bazowy dla gospodarki i akcji amerykańskich?[/b]

W 2011 r. oczekuję wzrostu amerykańskiego PKB o 3,5–4 proc. Jeżeli mogą wystąpić jakieś niespodzianki, to raczej pozytywne. Na ten moment wskaźnik cena/zysk dla indeksu S&P 500 wynosi ok. 13,5 i biorąc pod uwagę, że w przeszłości sięgał 15–16, wydaje się na rozsądnym poziomie. Zakładając, że tempo wzrostu gospodarki USA prześcignie większość krajów rozwiniętych, oczekujemy wysokiej stopy zwrotu.

Pozostało 89% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko