Spowolnienie gospodarcze z lat 2008 – 2009 radykalnie zmieniło postrzeganie i oczekiwania klientów wobec systemów informatycznych, głównie systemów do zarządzania (ERP). Jeszcze kilka lat temu, gdy gospodarka dynamicznie rosła, najważniejszym wyzwaniem było zwiększanie produkcji i sprzedaży. Rozwiązania informatyczne miały zatem wspierać pozyskiwanie nowych zamówień i klientów oraz ich późniejszą obsługę. Ważnym obszarem było też wsparcie produkcji. Przedsiębiorcom zależało, żeby „wycisnąć" jak najwięcej z posiadanych aktywów produkcyjnych, żeby sprostać rosnącej liczbie zamówień.
Sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy firmy musiały się zmierzyć z gwałtownym spadkiem popytu na produkowane przezeń dobra. Znaczna część z nich, walcząc ze spadającymi przychodami, postawiła na najprostsze rozwiązania, czyli zwolnienia załogi. Ta metoda nie sprawdza się jednak w branżach, które wymagają wysoko wykwalifikowanych pracowników. Pozyskanie na nowo lub wyszkolenie specjalistów to czasochłonna i bardzo kosztowana operacja.
Dlatego znaczna część firm, żeby przetrwać spowolnienie, wybrała inną niż redukcje załogi strategię. Sięgnęła do możliwości, jakie dają nowoczesne systemy informatyczne do zarządzania (ERP). Dzięki temu firmy produkujące tego typu aplikacje w miarę bezboleśnie przeszły przez trudny okres. W 2009 r. rynek ERP w Polsce, mimo że cała branża IT mocno już odczuwała spowolnienie gospodarcze, powiększył się o 14,2 proc.
Z tego rynek systemów ERP dla dużych firm w 2009 r. wzrósł o 8,4 proc. Małe i średnie zwiększyły wydatki aż o 27,3 proc. 2010 r. nie był już tak udany. Według danych firmy badawczej DiS spadek sprzedaży systemów ERP wyniósł 2,4 proc. Był to, podobnie jak rok wcześniej, efekt spadku popytu ze strony korporacji. Mniejsze podmioty dalej zwiększały inwestycje.
Bieżący rok powinien przynieść zmianę trendu. DiS szacuje, że rynek ERP może się powiększyć o 7,4 proc.