Już w poniedziałek tysiące turystów nie mogło wyjechać z lotniska w Atenach, ani tam dojechać. Podobna była sytuacja w porcie w Pireusie.
To efekt protestów przeciwko liberalizacji zamkniętych dotychczas zawodów. Zdaniem MFW, jeśli zostanie ona przeprowadzona tak, jak obiecywał rząd, Grecja jest do uratowania.
Od poniedziałku zastrajkowali taksówkarze, którzy zablokowali wszystkie kluczowe trasy w stolicy Grecji. Ich protest ma zakończyć się w nocy z wtorku na środę. Właściciele licencji zezwalających na wykonywanie zawodu taksówkarza nie chcą zgodzić się, aby rząd w ramach reform zliberalizował rynek przewozów. W poniedziałek 2 tysiące taksówek zablokowało autostradę prowadzącą na lotnisko Venizelos w Atenach. Zostawili tylko jeden wolny pas ruchu Z tego powodu 20 samolotów nie było w stanie odlecieć zgodnie z rozkładem, ponieważ pasażerowie nie mieli szans na punktualny dojazd — mówił rzecznik lotniska. Średnie opóźnienie wynosiło około pół godziny. Dopiero wczesnym popołudniem sytuacja wróciła do normy.
Podobna sytuacja była na drodze prowadzącej do portu w Pireusie, gdzie autokary nie były w stanie podjechać na nabrzeże i odebrać pasażerów, którzy musieli przejść spory odcinek drogi, żeby znaleźć swój pojazd — mówił greckiemu dziennikowi„Kathimerini" rzecznik portu. Jego zdaniem skutki protestu odczuło przynajmniej 16 tysięcy podróżnych. Jego zdaniem w najgorszej sytuacji znaleźli się ci, którzy z Pireusu chcieli dostać się na lotnisko.
W poniedziałek po południu taksówkarze wydali oświadczenie w którym zapowiadają, że jeśli rząd nie wycofa się z planowanych reform, przedłużą protest bezterminowo.