W naszym kraju, jak wylicza Paweł Grząbka, szef firmy doradczej CEE Property Group, działa zaledwie ok. 200 hosteli, przy czym niemal połowa w Warszawie (40) i Krakowie (50). Choć ich liczba rośnie, zapotrzebowanie na tego typu obiekty jest spore. – Są one potrzebne przede w największych miastach o walorach turystycznych, w których, poza schroniskami młodzieżowymi nie ma taniej alternatywy, stąd pojawia się w nich naturalne miejsce ekspansji dla hosteli – tłumaczy Paweł Grząbka.
Dowolna aranżacja
Hostele nie pojawiają się jednak w obrocie na polskim rynku nieruchomości. Ktoś kto zechce wejść w ten biznes napotka więc na początku problem w postaci znalezienia odpowiedniego obiektu. - Rozwiązania są dwa. Albo trzeba znaleźć odpowiedni obiekt do zaadoptowania, co nie jest łatwe, albo wybudować go, co jest drogie, ryzykowne i rzadko spotykane. Hostele mają jednak ogromną zaletę, która jest pewnie główną zachętą do ich otwierania - mianowicie nie muszą one spełniać wymogów formalnych jakie są stawiane hotelom, domom wypoczynkowym itp. W hostelu jest możliwa całkowita dowolność podziału sal, liczby łóżek w sali, liczby sanitariatów, istnienia kuchni itp. – wylicza Paweł Grząbka. Wybudowanie od nowa niewielkiego hotelu (hostelu) pochłonie 20 - 30 mln zł. Natomiast koszt adaptacji i remontu budynku wyniesie, przeciętnie ok. 1 tys. zł za mkw. co w przypadku budynku liczącego np. 1 tys. mkw. pochłonie średnio ok. 1 mln zł. – Wszystko zależy od miejsca, wielkości i stanu budynku oraz standardu jaki chcemy osiągnąć – zauważa Paweł Grząbka. Dodaje, że w przypadku tych inwestycji na duże zyski nie ma co liczyć. - Inwestor prywatny z doświadczeniem raczej wejdzie w biznes nieco trudniejszy, ale bardziej opłacalny – czyli hotel lub motel. Hostel to kategoria powstała, w większości przypadków, po prywatyzacji byłych domów turysty lub schronisk – tłumaczy Grząbka. Ceny "za łóżko" w hostelu wynoszą 30 - 35 zł za noc. - Średnie obłożenie jest tu jednak lepsze niż w hotelach bez kategorii (25 proc.) czy motelach (29 proc.) bo sięga 32 proc. Przyjmując, że hostel ma 100 łóżek, w ciągu roku dysponuje 36500 dobami noclegowymi. Jeśli jego obłożenie sięga 32 proc., wówczas „sprzedaje" ok. 11,7 tys. noclegów. Goście płacąc za nocleg 35 zł generują właścicielowi roczne przychody w wysokości 408 tys. zł – wylicza Paweł Grząbka.
Mniejsze ryzyko
Piotr Grala z Multibanku twierdzi, że rynek ten ma potencjał rozwojowy, zapełniając lukę między hotelami i kwaterami w domu czy pensjonacie. – Hostel to tania alternatywa noclegowa, szczególnie atrakcyjna dla studentów. Możemy więc spodziewać się wzrostu zainteresowania tego typu inwestycjami, zwłaszcza w miastach akademickich i typowo turystycznych – prognozuje. I choć obecnie inwestorzy składający wniosek o kredytowanie takiego projektu stanowią niewielki odsetek przyszłych kredytobiorców, przeważnie mają na tyle dobre biznes plany, że udaje im się uzyskać finansowanie - Ponad 90 proc. wniosków dotyczących kredytu na zakup nieruchomości z przeznaczeniem na hostel uzyskało pozytywną decyzję w naszym banku – wylicza Piotr Grala. Przedstawiciele PKO BP, również zapewniają, że finansują kredytobiorców zarówno budujących jak i remontujących nieruchomości z przeznaczeniem na hostele. - W ostatnim czasie z uwagi na zwiększony ruch turystyczny w okresie mistrzostw w piłce nożnej EURO 2012, przyjazdy biznesowe i turystyczne podczas prezydencji Polski w UE hotele poprawiają swoje wyniki kredytowe. Ryzyko kredytowania branży jest więc mniejsze – twierdzi Monika Floriańczyk z PKO BP.