Ryszard Kondrat, Warszawskie Centrum Numizmatyczne
Można zaryzykować twierdzenie, że cena nie gra roli, gdy chodzi o numizmaty rzadkie, o wielkiej urodzie, zwłaszcza w idealnym stanie. Wyraźnie rośnie grupa klientów, którzy inwestują w numizmaty. Dla nich moneta musi być jak nowa. W tym roku ceny powyżej 100 lub 200 tys. zł nie należały do rzadkości. Rynek numizmatów jest wyjątkowo stabilny. Monety w cenach do ok. 2 tys. zł zbierane są masowo przez dziesiątki, może setki tysięcy osób. Z tej grupy wyrastają pasjonaci, którzy zaczynają kupować droższe egzemplarze. Stale rośnie popyt na numizmaty wspólne dla historii Polski i Rosji. Na przykład portrety niektórych carów widnieją tylko na monetach emitowanych w Polsce. Są to okazy bardzo poszukiwane przez Rosjan. Dla nas ten rok był wyjątkowy. Świętowaliśmy jubileusz 20-lecia firmy. Z okazji 50. aukcji wydaliśmy książkę, która opowiada o dziejach polskiego pieniądza. Reprodukujemy tam okazy, które przeszły przez naszą firmę. Autorem jest prof. Borys Paszkiewicz, który wykłada numizmatykę na Wydziale Historii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Rafał Kamecki, portal rynku sztuki Artinfo.pl
Rok upłynął pod znakiem aukcji. Było ich aż 151. Częste aukcje mają przyciągać uwagę, stwarzać wrażenie różnorodnej i bogatej oferty, zachęcać nowych klientów do kupowania. Firmy organizują ich coraz więcej, żeby utrzymać dotychczasowe obroty i płynność. Rynek istnieje w dużej mierze dzięki aukcjom. To zauważalna tendencja. Pojawili się nowi aukcyjni liderzy i nowy asortyment. Najwięcej aukcji (34) zorganizowała Desa Unicum, w dodatku bardzo różnorodnych. Dla porównania, rok wcześniej Desa przeprowadziła 23 aukcje, a w 2010 roku zaledwie 16. Sopocki Dom Aukcyjny przez długie lata w ogóle nie organizował aukcji. W tym roku było ich aż 11, w tym trzy w jednym tygodniu. Zaskoczeniem dla rynku było zorganizowanie aż siedmiu aukcji biżuterii. Przez ostatnią dekadę odnotowaliśmy tylko cztery takie imprezy. Odbyło się także siedem aukcji specjalnie poświęconych sprzedaży zbiorów kolekcjonerów. Możliwe, że wzorem ciągle popularnych aukcji młodej sztuki aukcyjna forma sprzedaży stanie się ważnym elementem rynku i stanowić będzie ciekawą ofertę dla kupujących.
Paweł Podniesiński, rzeczoznawca rynku bibliofilskiego
To kolejny stabilny rok na aukcjach bibliofilskich. Zabrane przeze mnie wyniki wskazują, że obroty na aukcjach będą co najmniej takie same jak w ubiegłym roku. Wysokie przebicia cen popularnych pozycji, powtarzające się na kolejnych aukcjach, dowodzą, że jest stały popyt. Nie ma załamania. Jakość oferty wskazuje na spadek podaży drogich obiektów. Z wypowiedzi antykwariuszy wynika, że niektórzy właściciele oczekują wysokich cen, które w ocenie antykwariuszy są nierealne w dzisiejszej kryzysowej atmosferze. Dochodzą nowi klienci. Mieliśmy niedawno spektakularną licytację w Rara Avis, gdzie pierwodruk Schulza kupiono za 85 tys. zł (cena wywoławcza 3 tys. zł). Tytuł ten sprzedawano dotychczas poniżej 10 tys. zł. Mówi się, że Schulza kupili zagraniczni klienci. Można się spodziewać, że właściciele, którzy mają tę książkę, będą chcieli pozbyć się jej za równorzędną cenę, ale u nas nierealną. Z kolei w Lamusie za 11 tys. zł (wywoławcza 2 tys zł) kupiono pocztówkę z nieznaną pracą Schulza. Ciekawe, jaką cenę osiągnęłyby teraz oryginalne grafiki artysty sprzedane dwa-trzy lata temu przez Krakowski Antykwariat Naukowy?