O kłopotach Dubai World zrobiło się głośno w listopadzie. Wiadomość, że do maja zawiesza on spłatę zobowiązań szacowanych wtedy nawet na 60 mld dol., wywołały szok inwestorów i kilkudniową przecenę akcji na większości giełd na świecie.
Rynek zaczął obawiać się bankructwa holdingu, posiadającego rozległe inwestycje w wielu krajach świata, ale też samego emiratu. Obawy zmalały dopiero po przekazaniu władzom Dubaju 10 mld dol. pożyczki przez sąsiedni emirat Abu Zabi.
Od tamtego czasu holding pracował nad planem restrukturyzacji zadłużenia i negocjował z wierzycielami, m.in. bankami z Wielkiej Brytanii i Japonii.
Wczoraj Dubai World podał, że zalega wierzycielom 23,5 mld dol. Część pieniędzy spłaci od razu – głównie dzięki zastrzykowi gotówki od rządu, który postanowił wykorzystać m.in. 5,7 mld dol. pozostałe z pożyczki od Abu Zabi. Resztę skonwertuje na nowe obligacje, które będą wygasać za pięć – osiem lat. Wciąż jeszcze negocjuje ich oprocentowanie.
Próbę rozwiązania problemów holdingu dobrze oceniają zarówno analitycy, jak i inwestorzy – główny indeks dubajskiej giełdy wzrósł wczoraj o 4,3 proc. Władze przekazały Dubai World pieniądze, bo liczą, że ożywi to podupadły lokalny rynek nieruchomości, który najpierw w wyniku światowego kryzysu, a potem problemów holdingu, zupełnie się załamał. Deweloperskie ramię Dubai World zasłynęło z realizacji u wybrzeża emiratu niezwykle śmiałych projektów – usypywania wysp w kształcie palmy czy mapy świata i stawiania na nich rezydencji.