Przy czym – jak wskazujemy w naszym dzisiejszym raporcie – ta polskość jest rozumiana bardzo różnie. Często chodzi o markę, kiedy indziej o składniki, w jeszcze innych przypadkach o miejsce produkcji. Jako konsumenci niekiedy nie mamy świadomości, że nasza ulubiona polska marka już od lat pozostaje własnością któregoś z międzynarodowych graczy funkcjonujących w tym sektorze.
Czy przejęcie znanych polskich marek przez zagraniczne podmioty jest czymś karygodnym i realną stratą dla naszej gospodarki? Niekoniecznie. Przede wszystkim dlatego, że trzeba pamiętać, w jakim stanie była polska branża spożywcza blisko 30 lat temu. W większości archaiczna, z niewielkimi szansami na przetrwanie znaczącej części firm. Inwestor z zagranicy był jedyną szansą.
Poza tym polskie marki przejęte przez zagraniczne firmy (poza nielicznymi wyjątkami) istnieją i są rozwijane. I wreszcie, trend globalizacyjny w branży spożywczej jest szczególnie widoczny. Czy to nam się podoba czy nie, zmiany własnościowe zachodzą w tym sektorze nieustannie, a granice państw w sposób błyskawiczny tracą na znaczeniu. Mogą zresztą na tym skorzystać – i częściowo już to robią – podmioty polskie zainteresowane ekspansją np. w naszej części Europy.
Warto jednak zwrócić uwagę na zupełnie inny proces, który mocno widać już w handlu detalicznym i który może przemodelować obraz całej branży spożywczej. To lokalność. Polacy coraz chętniej kupują produkty ze swojego regionu bądź takich wytwórców, którzy potrafią się wypromować poprzez swój region. Chcą, aby branża wyszła ze swojej masowości i anonimowości na rzecz produkcji bardziej lokalnej i bardziej rzemieślniczej. Kto się wpisze w ten trend, może wygrać w kolejnych rozdaniach w branży spożywczej.