Kolekcjoner zabytkowych pojazdów. Rozmowa

Rozmowa | Z Tomaszem Skrzelińskim, kolekcjonerem zabytkowych pojazdów o tym, że w 1998 r. przedwojenny motocykl sokół 600 kosztował 18 tys. zł, a teraz ok. 120 tys. zł.

Publikacja: 17.01.2013 00:23

Kolekcjoner zabytkowych pojazdów. Rozmowa

Foto: Archiwum Tomasza Skrzelińskiego

Dwa razy brał pan udział w najstarszym i najbardziej prestiżowym rajdzie zabytkowych samochodów Londyn-Brighton. Co daje udział w takiej imprezie?

Tomasz Skrzeliński:

Gdy w 1997 r. po raz pierwszy jechałem pod biało-czerwonym sztandarem, miałem numer startowy 7, czyli jeden z pierwszych, a było kilkuset uczestników. Tamten udział otworzył przede mną serca, domy i garaże kolekcjonerów dosłownie na całym świecie. To jest stała przepustka wszędzie gdzie jestem: w Ameryce, Australii...

Proszę opowiedzieć o swojej największej kolekcjonerskiej przygodzie.

Chyba było nią przejechanie legendarnej amerykańskiej drogi 66, o której miejscowi śpiewają pieśni i nazywają ją matką dróg. Steinbeck opisał ją w „Gronach gniewu".     Drogę tę przejechałem moim ulubionym samochodem IHLE-DKW, który jako pierwszy kupiłem w 1968 r. Wyrzucono mnie wtedy z Politechniki Warszawskiej za udział w znanych z historii Polski demonstracjach studenckich. Zacząłem handlować surowcami wtórnymi. Udzielałem korepetycji. Zebrałem 8 tys. zł i kupiłem sobie przedwojenne DKW.

Przed wojną był to bardzo nowoczesny model. Jedno z tłumaczeń skrótu DKW brzmiało: Das Kleine Wunder, czyli małe cudo. Ma dwusuwowy silnik umieszczony z przodu i elegancki wygląd BMW. Z czasem okazało się, że mój egzemplarz to prototyp. Niemcy wielokrotnie zapraszali mnie, żebym zaprezentował im tę konstrukcję, która należy do rzadkości. Niedawno podobny model pojawił się na światowym rynku z ceną 70 tys. euro.

Ile pan nim przejechał?

Nie mam pojęcia, bo licznik zacina się dość często. Tego auta najpierw przez lata używałem do wszystkiego. Jeździłem nim na wakacje i przewoziłem papę, jak trzeba było. Chyba w 1985 r. w rankingu aut kolekcjonerskich Polskiego Związku Motorowego moje DKW zdobyło zaszczytny tytuł Samochodu Roku. Potem budziło sensację na rajdach np. we Francji, Szwecji, USA.

Podobno w 1997 r. brał pan udział w rajdzie Paryż-Pekin.

To nie do końca prawda. Zorganizowałem polską ekipę, były to trzy załogi. Od sponsora dostaliśmy... trzy bańki z olejem. Jechałem warszawą M20, prawie nową, ale do Pekinu nie dojechałem. Na granicy polsko-rosyjskiej w Terespolu poczułem lekką obawę przed podróżą przez teren byłego ZSRR i zawróciłem.

Załóżmy, że debiutant chce kupić zabytkowy pojazd za cenę do 10 tys. zł. Co pan radzi?

Kultową już dziś syrenkę można kupić za ok. 1-2 tys. zł. Warto szukać okazji, gdy ktoś opróżnia zapomniany garaż i pozbywa się prawie nowego auta. Dopieszczonego malucha, czyli fiata 126p, pierwszą konstrukcję z nieskutecznymi hamulcami, widziałem na targach w Łodzi za 5 tys. zł. Stołeczny konserwator zabytków nie chce wpisywać tych pojazdów do ewidencji zabytków. Tłumaczy, że maluchów wyprodukowano ponad 3 mln sztuk i nie zasługują na specjalną uwagę.

To od razu był zabytek! Wczesnymi egzemplarzami strach było jeździć. Miały słabe hamulce, a światła kierunkowskazów były tak słabe, że niewidoczne w słońcu.

Wczesny model nie miał alternatora, tylko prądnicę. Maluch to ważny etap w rozwoju krajowej motoryzacji i w sam raz nadaje się dla kolekcjonera-debiutanta. Nabywca od razu powinien uwzględnić koszty garażu, bo takiego auta raczej nie można bezpiecznie trzymać na ulicy.

Przed zakupem samochodu warto zamówić kalkulację kosztów remontu, żeby wydatki nas nie zaskoczyły. W przypadku modelu kolekcjonerskiego przyda się również ocena jego oryginalności.

Ceny zabytków polskiej motoryzacji są stabilne?

Tak, nawet lekko rosną, choć wybrane zabytki: wysokiej klasy, rzadkie i bardzo stare drożeją zdecydowanie. Na przykład w 1998 r. za 18 tys. zł sprzedałem z konieczności przedwojenny motocykl sokół 600 z wózkiem bocznym. Teraz, żeby kupić równorzędny egzemplarz, trzeba wydać ok. 120 tys. zł. Niektóre zabytkowe pojazdy to dobra lokata, ale trzeba się na nich znać. Znajomy kupił parę dni temu warszawę M20, ale nie jest ona w pełni oryginalna. Oryginalne samochody miał ramki wokół szyb pokryte lakierem tzw. młotkowym. Ten egzemplarz jest pomalowany lakierem dzisiejszej produkcji, mającym inną fakturę niż stary.

Pretekstem do naszej rozmowy jest giełda kolekcjonerska w Łodzi (www. motoweteranbazar. com), która odbędzie się 19 stycznia. Czy na tych targach można znaleźć coś cennego?

Tak. Ja będę szukał oryginalnej drewnianej kierownicy do pierwszego modelu traktora Ursus. Mam traktor, który grał w filmie Wajdy „Człowiek z marmuru", ale kierownica jest zniszczona. W każdym zabytku warto zmienić instalację elektryczną. W Łodzi można kupić np. oryginalne przewody w oplocie gumowo-bawełnianym po 20 zł za metr. Dla porównania dziś produkowany przewód kosztuje 20 groszy za metr.

Na targach ważnie są kolekcjonerskie kontakty.

W Łodzi poznałem kolekcjonera, który kupuje ogromne auta osobowe marki American-LaFrance z lat 1915-1927. Mają one anachroniczny napęd łańcuchowy na tylne koła i silniki o pojemności 14,5 litra. Spalają ok. 60 litrów paliwa na 100 kilometrów. Ważą ok. 5 ton. Taki samochód może kosztować ok. 100 tys. dolarów. Znajomy kolekcjoner ma kilka takich aut, w tym dwa egzemplarze w wersji dla straży pożarnej z oryginalnym ekwipunkiem. Daleko nimi nie jeździ z uwagi na wysokie koszty eksploatacji. Do transportu samochodów kupił największy, legendarny ciągnik amerykański Peterbilt. Taki zestaw robi wrażenie.

Będą w tym roku ciekawe rajdy kolekcjonerów?

Od lat rajdy zabytkowych pojazdów sponsoruje Polski Bank Spółdzielczy w Ciechanowie. W tym roku impreza trwać będzie od 18 do 21 lipca. W 2011 r. uczestnicy mieli za zadanie odwiedzić filie banku w okolicznych miejscowościach: Płońsku, Bodzanowie, Żurominie, Mławie i Sierpcu. Było wielkie zainteresowanie ze strony mediów i mieszkańców.

Z kolei w zeszłym roku po rynku w Ciechanowie jeździło 50 zabytków, w tym trzy, które skończyły 100 lat. Polski Bank Spółdzielczy powstał w 1899 r. i przed jego centralą jeździły auta właśnie z tego rocznika.

Może odbędzie się też trzeci Rajd Grand Prix Lwowa. W latach 1931-1933 we Lwowie odbywały się wyścigi najwyższej światowej rangi. W 2012 r. Polskę w rajdzie reprezentowało jedyne nasze Bugatti.

— rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

CV

Tomasz Skrzeliński

(ur. 1948 r.), absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej; od 30 lat pracuje w branży samochodowej; rzeczoznawca zabytkowych pojazdów certyfikowany przez resort transportu; www.skrzelinski.com

Dwa razy brał pan udział w najstarszym i najbardziej prestiżowym rajdzie zabytkowych samochodów Londyn-Brighton. Co daje udział w takiej imprezie?

Tomasz Skrzeliński:

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy