Rzecznik spółki Nord Stream, planującej budowę gazociągu z Rosji do niemieckiego wybrzeża, przyznał w poniedziałek, że do marca musi powstać nowy kosztorys inwestycji. – Staje się niemal pewne, że koszty będą wyższe od wcześniej szacowanych m.in. ze względu na rosnące ceny stali – mówił na konferencji prasowej w Sztokholmie Jens Muller.
Informacje o tym, że projekt dzięki któremu Rosjanie chcą zwiększyć eksport gazu do Europy z ominięciem Polski i Białorusi, będzie droższy niż pierwotnie planowane 5 mld euro. Eksperci szacują, że wzrost kosztów może sięgnąć nawet 60 proc. Jeśli te prognozy potwierdzą się w marcu, to może być kolejny argument przeciwko realizacji tego projektu.
Wzbudza on wiele kontrowersji – ekolodzy zastanawiają się, czy będzie spełniać wymogi ochrony środowiska, a eksperci uważają, że to inwestycja nie tyle ekonomiczna, co polityczna, bo ma ograniczyć rolę państw tranzytowych, takich jak Polska, Białoruś i Ukraina. Projekt nie miał poparcia poprzedniego polskiego rządu, obecny premier też ma wątpliwości. W najnowszym wywiadzie dla „Newsweek Polska” Donald Tusk mówił o potrzebie „poważnej, merytorycznej rozmowy w trójkącie Rosja – Polska – Niemcy” na temat rurociągu bałtyckiego i przyznał, że po to m.in. jedzie w lutym do Moskwy. – Musimy się dowiedzieć, dlaczego Rosjanom zależy na przedsięwzięciu bałtyckim, trzykrotnie droższym niż rurociąg przez Polskę. A także, co musi się stać, by zmienić ten projekt – stwierdził Donald Tusk.
To może oznaczać, że polski premier będzie chciał przekonać Rosjan do korekty trasy rurociągu, a Komisję Europejską – by poparła plan nowego gazociągu poprowadzonego drogą lądową. Szanse na sukces są jednak minimalne. W inwestycję zaangażowali się potentaci z Niemiec i Holandii, więc formalnie to projekt czysto komercyjny.