Niemal co wieczór podczas spacerów z psem spotykam pana Kazimierza, nieźle prosperującego przedsiębiorcę z branży transportowej. Kiedy nasze czworonogi jak zwykle starają się dowieść, że labrador i beagle są dziećmi szatana, pan Kazimierz jak zwykle mnie pyta, co z cenami ropy i benzyny. A ja nieodmiennie – jak przystało na czynność rytualną – odpowiadam: 1, 12, 23, 35, 41, 47 oraz dyscyplina dodatkowa – 8.
Dalej konwersacja przebiega równie rutynowo. Pan Kazimierz pyta, czy nie ma bardziej naukowych metod prognozowania sytuacji na rynku ropy, na co odpowiadam, że są, ale moja jest równie dobra, bo w ubiegłym tygodniu trafiłem trójkę.
Rzeczywiście, konstrukcja modelu ekonometrycznego jest w tym wypadku banalnie prosta. Wystarczy prawidłowo określić podstawowe czynniki kształtujące cenę ropy.
Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę tempo wzrostu gospodarczego w największych gospodarkach świata (USA, Chiny, Indie, Unia Europejska). Bardzo ważna jest pogoda, i to nie tylko tornada zagrażające wieżom wiertniczym w Zatoce Meksykańskiej, ale także średnia temperatura w Stanach Zjednoczonych – zimą zależy od niej ilość oleju opałowego zużywanego do ogrzewania, a latem – ilość energii pochłoniętej przez klimatyzatory.
Duże znaczenie ma również stabilność polityczno-gospodarcza w regionie Zatoki Perskiej oraz w Boliwariańskiej Republice Wenezueli (Jej dożywotni prezydent Hugo Chavez — niech żyje!). Istotna jest zgodność interesów i jedność działania krajów OPEC.