W sieci powstaje rynek równoległy – profesjonalnych wirusów, aplikacji, robaków, narzędzi spamowych i trojanów – dla chętnych, którzy chcą włamywać się do systemów lub atakować sieci firmowe. Handluje się na nim wszystkim, co można z korzyścią sprzedać, m.in. narzędziami hakerskimi, numerami kart kredytowych i ubezpieczeń społecznych czy nawet usługami włamań na zlecenie. Według BBC najtańszy, kiepskiej jakości wirus kosztuje około 17 funtów. Bardziej profesjonalne programy pozwalające na przykład na przejęcie kontroli nad komputerem są droższe – nawet do 500 funtów. Jeśli chodzi o stawki za zainfekowanie komputerów, są one uzależnione od miejsca zamieszkania potencjalnych ofiar.
W Europie najcenniejsze dla twórców botnetów (grupa komputerów zainfekowanych złośliwym oprogramowaniem) są komputery brytyjskie i włoskie – po 60 dolarów za każde 1000 infekcji. W Polsce pojedynczy komputer dla botnetu kosztuje 18 dol. Najmniej płaci się za komputery znajdujące się w Azji. Z kolei spamową wysyłkę 20 milionów listów można zamówić już za 350 euro. Na czarnym rynku kwitnie także handel adresami e-mailowymi.
10 milionów adresów wycenia się zazwyczaj na 100 euro. Sprzedaje się także konta PayPal i dane kart kredytowych.
Cyberprzestępcy zarabiają nie tylko na samych przestępstwach, ale również na sprzedawaniu narzędzi hakerskich. Do szkodliwego oprogramowania dołączone jest nieraz oprogramowanie statystyczne, które informuje o wynikach przeprowadzonego ataku i wskazuje lokalizację komputerów, które udało się zarazić. Można też zamówić subskrypcję i otrzymywać od twórców oprogramowania jego aktualizacje. Paul Henry, wiceprezes firmy Secure Computing, poinformował, że w tej chwili na czarnym rynku można wybierać spośród 68 000 szkodliwych narzędzi. Przykładem takiego zestawu jest pakiet hakerski o nazwie MPack wprowadzony do sprzedaży na czarnym rynku. Oprogramowanie to może być po zakupie wykorzystane do instalowania destrukcyjnego kodu w tysiącach komputerów, a następnie do monitorowania stanu ataków. Kupić można również zestawy skryptów typu „phishing”, za pomocą których przestępca może tworzyć internetowe strony wyłudzające informacje, podając je za autentyczne witryny.
Jednak sprzedaż narzędzi nie stanowi głównego źródła przestępczych dochodów. Znacznie bardziej intratny jest handel informacjami o lukach w oprogramowaniu. Takie dane osiągają ceny nawet kilkudziesięciu tysięcy euro.