– Autor polskiego cudu gospodarczego – tak o Balcerowiczu powiedział wczoraj Jacques de Larosiere, szef nowo powołanej komisji ekspertów, która ma opracować projekt reformy nadzoru finansowego. Francuz, były prezes Międzynarodowego Funduszu Walutowego, dobrał sobie do pomocy siedmiu europejskich ekonomistów. Sam odpierał wczoraj zarzuty, że jako współarchitekt światowego systemu finansowego nie ma prawa proponować jego naprawy. – Zajmuję się finansami od ponad 30 lat. A system finansowy zaczął zbaczać w złym kierunku dziesięć lat temu. W tym czasie wielokrotnie ostrzegałem przed kryzysem – mówił de Larosiere.

Grupa ekspertów ma przygotować reformę bardzo szybko, bo już do marca 2009 roku. – Sytuacja jest nadzwyczajna i trzeba szybko działać – przekonują urzędnicy Komisji Europejskiej.

Co konkretnie zaproponuje grupa ekonomistów, na razie nie wiadomo. Ale dla Komisji Europejskiej jasne jest, że forma nadzoru finansowego nie nadążała za rozwojem jednolitego rynku. – Eksperci zgadzają się, że przynajmniej część nadzoru powinna mieć charakter europejski, a nie narodowy. – Są takie banki jak Santander, UniCredit czy BNP Paribas, które trudno już przypisać do jednego kraju – mówi „Rz” Jean Pisani-Ferry, dyrektor ośrodka badawczego Bruegel w Brukseli. Według niego nadzór też musi wyjść poza granice narodowe. – W rozsądnym zakresie. Trzeba ustalić pewne limity, powyżej których instytucja będzie podlegała nadzorowi europejskiemu – mówi ekspert. Jako przykład podaje unijną politykę konkurencji, gdzie Komisja Europejska zajmuje się np. transakcjami fuzji i przejęć powyżej pewnego poziomu kwotowego i ponadgranicznego.

Alternatywą dla europejskiej instytucji nadzorczej mogłaby być lepsza koordynacja działań nadzorów krajowych. Jednak, zdaniem eksperta, to za mało. – Efekty współpracy przychodzą często zbyt późno. Poza tym każda instytucja narodowa ma własny interes i może nie przekazywać wszystkich informacji – tłumaczy Pisani-Ferry.