Są już po raz trzeci Dobrą Firmą, i to mimo tego, iż rok 2007 nie był dla Pawła i Mariusza Szataniaków łaskawy. Rosnąca presja płacowa oraz drożejące surowce sprawiły, że nie udało się im zrealizować ambitnych prognoz. Pokazali jednak, że mimo trudności są w stanie rozwijać firmę. W ubiegłym roku przychody grupy Pamapol zwiększyły się o 43 proc., a zysk netto o ponad 183 proc. Pomimo rosnącej konkurencji na rynku dań gotowych Pamapolowi udało się utrzymać na nim pierwsze miejsce pod względem wielkości sprzedaży. W 2007 r. jej wartość zwiększyła się o prawie 38 proc. Firma przeprowadziła także restrukturyzację spółek ZPOW Ziębice oraz Cenos.

W jakim tempie będzie się rozwijać grupa, zależeć będzie w dużym stopniu od sytuacji na giełdzie. Z powodu bessy Pamapol nie przeprowadził do tej pory planowanej emisji, która miała przynieść ok. 150 mln zł. Część pieniędzy zamierzał przeznaczyć na kolejne przejęcia. Tak długo, jak potrwa bessa, Pamapol musi się powstrzymać od realizacji planów. Aby jednak zrealizować strategię, która zakłada, że do 2010 r. przychody sięgną 1 mld zł, bracia Szataniakowie muszą konsolidować rynek spożywczy.

Na razie spółka ogranicza się do rozwoju organicznego.

– Wprowadzamy nowe produkty, zwiększamy moce oraz wydajność – wyjaśnia Krzysztof Półgrabia, wiceprezes Pamapolu. Dzięki temu w 2008 r. spółce uda się z pewnością kolejny rok z rzędu poprawić przychody.

Marzeniem braci Szataniaków jest stworzenie koncernu specjalizującego się w produkcji przetworzonej żywności. A początki Pamapolu były skromne – w 1995 r. dwudziestojednoletni wówczas Paweł i Mariusz Szataniakowie kupili masarnię w rodzinnej miejscowości Rusiec koło Bełchatowa. Po roku zaczęli produkować w niej dania gotowe. Początkowo zatrudniali dziesięciu pracowników. Dziś w grupie pracuje ponad 1,8 tys. osób. Od ponad dwóch lat akcje Pamapolu notowane są na GPW.