Polacy pod okiem kamer

Wystarczy wyjść na ulicę, żeby znaleźć się w zasięgu kamer przemysłowych. Pod ich czujnym okiem zrobimy zakupy niezależnie od wielkości sklepu – nawet w najmniejszych, osiedlowych czeka na nas przynajmniej jedno szklane oko

Publikacja: 10.11.2008 02:24

Polacy pod okiem kamer

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Wystarczy wyjść na ulicę, żeby znaleźć się w zasięgu kamer przemysłowych. Pod ich czujnym okiem zrobimy zakupy niezależnie od wielkości sklepu – nawet w najmniejszych, osiedlowych czeka na nas przynajmniej jedno szklane oko.

Codziennie zostawiamy około 30 elektronicznych śladów. Przechodząc pod kamerą, płacąc kartą, używając komórki czy zbierając punkty w programie lojalnościowym. Firmy inwestują duże pieniądze, aby zdobyć o nas coraz więcej informacji.

Pretekstem jest oczywiście ochrona przed kradzieżą, ale mają też inne zastosowanie. – Analizujemy dane, które w ten sposób uzyskujemy. Dzięki temu możemy lepiej określić najruchliwsze miejsca w sklepie pod kątem ustawiania tam np. stoisk promocyjnych – mówi Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik sieci hipermarketów Real.

[wyimek]300 tys. kamer zainstalowanych jest w polskich sklepach ogólnospożywczych[/wyimek]

Ile kamer obserwuje klientów w trakcie zakupów – tego dokładnie nie wiadomo, a same sieci nie chcą podawać tego typu informacji. Zajmujące się instalowaniem takiego sprzętu firmy nieoficjalnie przyznają, że w przypadku jednego hipermarketu obserwuje nas ich nawet 60. Tylko w sklepach ogólnospożywczych ich liczba oscyluje w okolicach 300 tys. Dochodzą sklepy odzieżowe, obuwnicze i wiele innych, które także bacznie analizują takie dane. Liczone są nawet osoby przechodzące obok witryny. Wszystko czemuś służy – jedna z firm odzieżowych jedynie na podstawie udokumentowanej kamerami obserwacji, że wielu klientów na zakupy zabiera dzieci, zdecydowała o wprowadzeniu do sklepów specjalnej kolekcji właśnie dla nich przeznaczonej. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.

Ale na zakupach inwigilacja się nie kończy. Kartami otwieramy drzwi do miejsca pracy, korzystamy z telefonów – a każdy aparat można łatwo wyśledzić i określić jego położenie z dokładnością nawet do kilkunastu metrów. W naszym kraju ok. 20 mln osób używa komórek, więc przebieg ich dnia może zostać szczegółowo odtworzony. W Polsce banki prowadzą ok. 20 mln rachunków ROR, których historia wiele o nas mówi. Z kolei w Biurze Informacji Kredytowej zarejestrowanych jest 22 mln osób – za udostępnianie danych o naszych zaległościach banki płacą, a jeśli system wykaże zaległości, możemy zapomnieć o kredycie.

Skrupulatnie zbierane dane mają wielką wartość. Firmy zapewniają, że są one chronione, ale nie jest tajemnicą, iż wiele baz jest wymienianych lub sprzedawanych. Wystarczy wysłać SMS w głosowaniu w jakimkolwiek telewizyjnym programie, by telefon przez kilka tygodni był bombardowany ofertami serwisów randkowych czy horoskopów.

– Widzimy oczywistą sprzeczność. Z jednej strony Polacy cierpią na prawdziwą obsesję prywatności. W budynkach nie ma spisów lokatorów, na domofonach nie ma tabliczek z nazwiskami, co jest normą we Francji – mówi prof. Maria Lewicka z Katedry Psychologii Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. – Z drugiej zaś wręcz chętnie wystawiamy się na inwigilację, chcemy instalować wszędzie kamery, dokładamy do portfeli kolejne karty, na które zbieramy punkty, wcześniej wypełniając kwestionariusz, gdzie sami podajemy wszystkie dane. To oczywisty paradoks, ale trudno to logicznie wytłumaczyć.

Choć raz w programie lojalnościowym wzięło udział przynajmniej 11 mln Polaków. Licząc na mgliście obiecywane nagrody lub rabaty i przystępując do nich, podajemy wiele informacji o sobie. – Ich głównym zadaniem jest budowanie lojalności. Kwestia zbierania danych nie jest może tak bardzo istotna, zwłaszcza że firmy i tak nie wykorzystują tego potencjału. Uczestnicy często się przeprowadzają, dane przestają być aktualne, dlatego trudno jest np. przesyłać informacje o interesujących ofertach. Na dodatek takie bazy są ogromne i nie jest łatwo nimi zarządzać – mówi Adam Czarnecki, wiceprezes firmy badawczej ARC Rynek i Opinia. – Nie spodziewam się dalszego boomu na programy lojalnościowe. Ich uruchamianie sporo kosztuje, a przecież nie chodzi o danie klientowi kawałka plastiku, tylko czegoś więcej. Bardziej efektywne i atrakcyjniejsze dla klientów, bo szybciej mogą zebrać punkty, wydają się programy prowadzone przez kilka firm, jednak takich zbyt wielu też nie ma.

Podobnie zakładając darmowe skrzynki e-mailowe na portalach internetowych, podajemy wiele informacji na swój temat. Polacy mają takich kont ok. 14 mln, choć w przypadku przynajmniej części z nich podawane dane mogą nie być zupełnie prawdziwe. Kopalnią danych są też serwisy społecznościowe, jak Grono, GoldenLine czy oczywiście Nasza-Klasa, gdzie działa 13 – 14 mln profili.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy