Kryzys jest sprzymierzeńcem wynalazców

Innowacyjność jako sposób budowania przewagi konkurencyjnej przedsiębiorstw. Czy polskie firmy są w stanie konkurować nowymi, przełomowymi pomysłami, czy też są skazane na powtarzanie cudzych rozwiązań?

Publikacja: 25.11.2008 02:16

W Polsce powstają ciekawe pomysły, ale brakuje środków na ich wypromowanie – uznali uczestnicy debat

W Polsce powstają ciekawe pomysły, ale brakuje środków na ich wypromowanie – uznali uczestnicy debaty

Foto: Rzeczpospolita, Darek Golik

Spowolnienie gospodarcze i kryzys finansowy, jeśli tylko nie naruszą podstaw gospodarki, mogą pobudzić innowacyjność polskich firm – zgodzili się uczestnicy debaty „Rzeczpospolitej”: Piotr Kardach, szef informatycznej spółki Sygnity, Mirosław Godlewski, prezes Netii, Mariusz Grendowicz, prezes zarządu BRE Banku, oraz dr Stanisław Kubielas z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

[srodtytul]Jest dobrze czy źle?[/srodtytul]

[wyimek]W Polsce pokutuje przekonanie, że badania to domena naukowców, którzy realizują je za publiczne pieniądze, a firmy nie mają z tym nic wspólnego. To błąd.[/wyimek]

Mimo zgody co do konkluzji dużą rozbieżność opinii pokazała już próba odpowiedzi na pytanie, czy polskie firmy są innowacyjne. – Zdecydowanie tak, mimo że w potocznym rozumieniu innowacyjność utożsamia się wyłącznie z nowinkami technicznymi – stwierdził Mirosław Godlewski z Netii. Według niego niedoceniane jest znaczenie innowacyjności marketingowej czy procesowej, w których polskie firmy przodują. – Nasze przedsiębiorstwa muszą dostosowywać się do korzystania z mniejszych zasobów kapitału czy też do konkurencji z firmami znacznie większym doświadczeniu – przekonywał.

Nie zgodził się z tym Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku. – Fakty świadczą o czymś innym. W latach 2002 – 2004 przedsiębiorstwa innowacyjne stanowiły 42 proc. firm w UE. W Niemczech ten wskaźnik wyniósł 65 proc., w Austrii 53 proc., w Danii, Luksemburgu i Irlandii po 52 proc. W Polsce – tylko 25 proc. firm zdefiniowało się jako innowacyjne. To o połowę mniej niż średnia europejska. Co więcej, według badań aż 52 proc. przedsiębiorstw działających w Polsce buduje swoją przewagę konkurencyjną opierając się na cenie. Tylko 0,2 proc. robi to, oferując innowacyjne produkty, usługi i rozwiązania – wyliczał Grendowicz. Szef BRE Banku przytoczył też liczbę składanych wniosków patentowych w przeli- czeniu na milion mieszkańców. W 2005 r. w UE wskaźnik ten wyniósł 105. W Polsce – zaledwie 3.

Bardziej optymistyczny był Piotr Kardach, prezes Sygnity.

– 20 lat temu polskie firmy nie dysponowały żadnym potencjałem, a mimo to rozwijają się dynamicznie. Nasz mały i średni biznes wziął się praktycznie z niczego, rozwinął się samodzielnie. W tym polskie firmy były i są innowacyjne – przekonywał.

Mała liczba patentów według niego wynika z braku nawyku zastrzegania pomysłów i ochrony własności intelektualnej. – Wyróżnianie się w Polsce nadal nie jest dobrze postrzegane. Dlatego może powstać wrażenie, że nie jesteśmy innowacyjni. Mimo wszystko przez ostatnie 20 lat zbudowaliśmy naprawdę sporo – mimo utrudnień takich jak np. prawo zamówień publicznych, które dotyczy znacznej części rynku i premiuje przede wszystkim walor cenowy produktu czy usługi, a nie jego innowacyjność – argumentował prezes Sygnity.

Dr Stanisław Kubielas z PKPP Lewiatan również wskazał na ogromny skok, jaki wykonała polska gospodarka. – Nie byłby on możliwy bez innowacyjności – stwierdził. Według niego polską innowacyjność można podzielić na trzy etapy. Pierwszy z nich przypadł na przełom lat 80. i 90. – firmy skupiły się na zaspokajaniu potrzeb rynku. Drugi to załamanie gospodarcze na przełomie wieków, w wyniku którego firmy musiały się dostosować do zmniejszającego się popytu, obniżać koszty i redukować zatrudnienie, co prowadziło do szybkiego wzrostu wydajności i obniżenia jednostkowych kosztów pracy. Trzeci etap to rozluźnienie, które nastąpiło po wejściu Polski do UE. – Po części wynika ono z dużych rozmiarów unijnego rynku, który chłonie rzeczy tanie, a nie tylko innowacyjne. Obecny kryzys i załamanie unijnego popytu zmusi jednak firmy do kolejnej restrukturyzacji, przede wszystkim poprzez innowacje, gdyż proste rezerwy już się wyczerpały – stwierdził dr Kubielas.

[srodtytul]Za mało patentów[/srodtytul]

Według uczestników debaty „Rz” w Polsce niemal na każdym kroku można spotkać firmy odnoszące sukcesy napędzane przez innowacje. Piotr Kardach wskazał na producenta autobusów Solaris z Bolechowa pod Poznaniem. – Mierzą się z konkurencją takich firm jak MAN, Mercedes czy Volvo zdobywają silną pozycję nie tylko w Polsce, ale także na dojrzałych rynkach takich jak Niemcy. To efekt skumulowania całego szeregu działań innowacyjnych – powiedział.

Mirosław Godlewski zaznaczył, że innowacyjność dostosowuje się do rynku. – Wtedy kiedy nasze bieżące potrzeby zostaną zaspokojone, nabierze ona innego charakteru. Tak było np. ze spadkiem cen dostępu do Internetu w Polsce. Rynek wykazał zapotrzebowanie na taką innowację. Następnym krokiem będą innowacje innego rodzaju, np. techniczne – dla zapewnienia większej szybkości łącz.

Dr Kubielas z Lewiatana zwrócił uwagę na rolę innowacji organizacyjnych, które często można wprowadzać bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów. – Trudno je dostrzec, bo nie są odzwierciedlane w wydatkach na badania i rozwój, nie patentuje się ich. Mimo to mają duże znaczenie – stwierdził. – Trzeba pamiętać, że innowacje organizacyjne i marketingowe mają kolosalne znaczenie – oznaczają przekucie wiedzy na praktyczne rozwiązania, które nadają się do skomercjalizowania. Trzeba wiedzieć, jakie elementy działalności firmy mają największy potencjał i jak mogą być skonsumowane dla wdrożenia innowacji. Wydatki na badania i rozwój bez zdolności ich rynkowego wykorzystania nie mają dla przedsiębiorstwa większego sensu. Zdolność absorpcji innowacyjnych rozwiązań jest kluczowa – powiedział przedstawiciel PKPP Lewiatan.

Dyskutanci próbowali też ustalić, czy to rynek determinuje innowacje czy też to właśnie innowacje same tworzą rynek.

– Rynek ciągnie innowacje w górę – uważa dr Kubielas. – Kiedy w latach 90. w Polsce rósł popyt, rosły także wydatki na innowacje. Z drugiej strony jeśli popyt jest zbyt duży, innowacje słabną, bo presja ze strony rynku maleje – dodał.

Zgodził się z nim Piotr Kardach. – Istnieje sprzężenie zwrotne między rynkiem a innowacją. Skuteczne wprowadzanie innowacji to cały łańcuch działań. W Polsce, niestety, nie jest on kompletny. Powstają ciekawe pomysły, ale brakuje środków na ich opracowanie, wypromowanie i osiągnięcie znaczącej skali sprzedaży, a to często decyduje o powodzeniu ekonomicznym całego przedsięwzięcia. Nie jesteśmy w stanie obdzielić zasobami całego tego procesu, dlatego na razie koncentrujemy się głównie na innowacjach organizacyjnych i likwidacji marnotrawstwa. Nowinki techniczne, nawet jeżeli powstają w Polsce, często fazę komercyjną uzyskują w dużych międzynarodowych korporacjach, które skupują je, nadają im odpowiednią skalę i czerpią z nich zyski. A nam, po zainkasowaniu premii za pomysł, pozostaje poszukiwanie kolejnych szans. Przebicie się samemu do światowych sieci dystrybucji jest często niewykonalne – mówił prezes Sygnity SA.

[srodtytul]Każdy chcebyć strażakiem[/srodtytul]

Mirosław Godlewski z Netii wskazał, że polskie firmy nie zawsze doceniają innowacyjny potencjał tkwiący nierzadko nawet w najprostszych decyzjach biznesowych. – Innowacyjne może być nawet konkurowanie niską ceną, co pokazała np. amerykańska sieć Wal-Mart – stwierdził. – Owszem, ale tylko jeśli niska cena oferowana jest na rynku słynącym z wysokich cen – zaznaczył Mariusz Grendowicz. Według niego wąskim gardłem polskiej innowacyjności jest rozłączne traktowanie badań i rozwoju oraz działalności gospodarczej. – Pokutuje przekonanie, że badania to domena naukowców, którzy realizują je za publiczne pieniądze, a firmy nie mają z tym nic wspólnego. To błąd. Z drugiej strony bardzo wiele innowacji przyjeżdża do nas w walizkach z zagranicznych korporacji, negatywnie stymulując do innowacyjnych działań w Polsce – argumentował.

Według Grendowicza duży wpływ na stan polskiej innowacyjności ma system edukacji.

– Kiedy zapytamy dzieci, kim chciałyby zostać w przyszłości, wskazują strażaka, lekarza, urzędnika czy policjanta. Nikt nie powie, że chciałby być przedsiębiorcą. To się nie zmieni, dopóki nie pokażemy dzieciom, że podejmowanie ryzyka procentuje, że warto być przedsiębiorczym. Niestety krępujący aparat urzędniczy i przeregulowany system prawny zniechęcają do odważnych innowacyjnych dzia- łań – uznał prezes BRE Banku.

Także według Piotra Kardacha polską innowacyjność blokują bariery mentalne. – Wciąż modnie jest mówić, że jest się biednym, nie wyróżniać się. Polski system nie widzi, że przedsiębiorca jest wartością samą w sobie. Większość działań w sferze gospodarczo-politycznej skupia się na obronie najbiedniejszych. Bardzo rzadko przebija się do świadomości społecznej fakt, że to przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, w których powstaje realny dochód. Co więcej, z badań wynika, że 60 proc. pracujących Polaków chciałoby natychmiast przejść na emeryturę, gdyby tylko miało taką możliwość. Jak w takich warunkach mamy pozyskiwać ludzi, którzy są ambitni, chcą się rozwijać, inwestować, podejmować ryzyko? – pytał szef Sygnity. – Działania na rzecz zmiany takich postaw byłyby najtańszą i najbardziej rentowną inwestycją w innowacyjność.

– Gdy się spojrzy na ostatnie 20 lat rozwoju Polski, widać, że z innowacyjnością nie jest źle – oponował Mirosław Godlewski. – To tu był największy wzrost gospodarczy, to tu dziś wielkie firmy zaczynały od zera, to tu powstało 1,2 mln nowych miejsc pracy, to tutaj ze społeczeństwa, w którym zaledwie kilka procent osób ukończyło studia wyższe, przekształciliśmy się w kraj, w którym wszyscy młodzi ludzie studiują. To wszystko nie tylko efekt innowacyjności, ale także gwarancja tego, że będzie jej coraz więcej – wyliczał.

[srodtytul]Mali też mogąbyć innowacyjni[/srodtytul]

Uczestnicy debaty zgodzili się, że odwaga we wprowadzaniu innowacji zależy od wielkości i zasobów firmy. – Duża organizacja znacznie łatwiej może przyjąć ewentualną porażkę innowacyjnego przedsięwzięcia – przekonywał Mariusz Grendowicz. – Z drugiej strony w małych firmach decyzje zapadają szybciej. Niestety wiele działających w Polsce przedsiębiorstw ma zagraniczne centra decyzyjne, a to utrudnia wprowadzanie innowacji na lokalnym rynku – dodał.

Według Piotra Kardacha rozpoczynając innowacyjne przedsięwzięcia, małe firmy kierują się przede wszystkim intuicją. Z kolei wielkie korporacje dysponują zasobami i innowacyjnym know--how. – Brakuje jednak proinnowacyjnych zachęt. Jeśli dzięki innowacjom firma się rozwinie, zostaje proporcjonalnie opodatkowana. Z kolei jeśli inwestycja w innowacyjność nie przyniesie spodziewanego efektu, co zdarza się często, to poniesione wydatki nie są kompensowane, np. przez zmniejszenie podstawy opodatkowania – zauważył.

Uczestnicy debaty „Rz” zastanawiali się także, czy teraz, kiedy polskie firmy nadrobiły największe zapóźnienia dzielące je od zachodnich konkurentów, dynamika innowacyjności może jeszcze bardziej się zmniejszyć. – Nie ma powodu do obaw, jeśli tylko zmiany na rynku, np. zmniejszanie się liczby działających w danym sektorze przedsiębiorstw, są wymuszone rynkiem, a nie np. administracyjnymi regulacjami – uspokajał Mirosław Godlewski z Netii. Według niego brak innowacyjności dużych firm będzie rekompensowany przez nowe przedsięwzięcia ich mniejszych konkurentów.

Goście „Rz” w trwającym kryzysie finansowym widzą więcej szans niż zagrożeń, choć np. ograniczona dostępność kapitału może być dużym problemem dla firm. – Koniunktura jest wrogiem innowacyjności. Kiedy wszystko idzie świetnie, wydatki na badania i rozwój w przedsiębiorstwach maleją. Można się zatem spodziewać, że wraz ze spowolnieniem gospodarki Polska wchodzi w fazę większej innowacyjności. Trzeba będzie robić więcej za mniej – stwierdził Mariusz Grendowicz z BRE Banku. – Potrzeba matką wynalazków – potwierdził Mirosław Godlewski. – Do innowacyjności najbardziej przyczynia się konkurencja. Ona się zwiększy przez spowolnienie gospodarcze – firmom będzie trudniej się rozwijać. Nastąpi selekcja – zostaną ci, którzy są najlepsi, najbardziej innowacyjni – przewiduje prezes Netii.

Także Piotr Kardach jest optymistą. – Efektywność ekonomiczna innowacji będzie wyższa. Ograniczony dostęp do kapitału oznacza wybieranie lepszych, lepiej rokujących projektów. Oczywiście ich liczba będzie znacznie mniejsza, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Popatrzmy na kryzys naftowy z lat 70. Początkowy szok szybko minął, a zachodnie gospodarki nauczyły się efektywniej wykorzystywać zasoby. Grunt, by kryzys nie naruszył podstaw systemu gospodarczego – ocenił.

Nieco mniej optymistyczne nastawienie zaprezentował dr Stanisław Kubielas. – Z jednej strony, paradoksalnie, obniżenie popytu zmniejsza koszty wprowadzania innowacji. Łatwiej jest wycofać środki z produkcji, której nikt nie kupuje, i przeznaczyć je na innowacyjność. Z drugiej strony w okresie złej koniunktury zagrożone są płynność finansowa i pozyskiwanie kapitału na nowe przedsięwzięcia. Na szczęście mamy środki unijne, które pomogą zneutralizować tę lukę płynności, o ile banki, sparaliżowane kryzysem finansowym, nie zawiodą w fazie prefinansowania – powiedział.

Wątek podjął prezes BRE Mariusz Grendowicz. – Dekoniunktura ma podłoże finansowe, co z pewnością spowoduje perturbacje. Dobrze nastraja fakt, że jeszcze przed kryzysem fundusze private equity zebrały mnóstwo pieniędzy, które w końcu będą musiały zostać wydane. Niestety większość z nich inwestuje w częściowo rozwinięte już firmy, a nie interesuje się innowacyjnymi pomysłami na etapie zalążkowym. Tak czy inaczej, przedsiębiorcy zostaną niejako zmuszeni do innowacji. Nie wyobrażam sobie, że w czasie kryzysu będą siedzieć z założonymi rękami. Dlatego nawet firmy, które nie dysponują zasobami pozwalającymi na wielkie badania i rozwój, będą szukać usprawnień procesowych, marketingowych, jednocześnie eliminując nieefektywność.

[i]Więcej informacji o akcji „Rz” Postawmy na innowacyjność

[link=http://www.rp.pl/innowacyjnosc]www.rp.pl/innowacyjnosc[/link][/i]

Spowolnienie gospodarcze i kryzys finansowy, jeśli tylko nie naruszą podstaw gospodarki, mogą pobudzić innowacyjność polskich firm – zgodzili się uczestnicy debaty „Rzeczpospolitej”: Piotr Kardach, szef informatycznej spółki Sygnity, Mirosław Godlewski, prezes Netii, Mariusz Grendowicz, prezes zarządu BRE Banku, oraz dr Stanisław Kubielas z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

[srodtytul]Jest dobrze czy źle?[/srodtytul]

Pozostało 97% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy