Euro dla każdego Polaka

Polska już za parę lat pójdzie śladami Słowacji. Czy to powód do obaw o nasze pieniądze?

Publikacja: 02.01.2009 01:51

Euro dla każdego Polaka

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Od wczoraj na Słowacji obowiązuje euro. Przygotowania do jego wprowadzenia trwały sześć lat. Doświadczenia naszego południowego sąsiada będzie można wykorzystać podczas polskiej drogi do euro, które ma zastąpić złotego w 2012 r.

Nie wiadomo jednak, czy na drodze do realizacji ambitnego planu ogłoszonego przez premiera jesienią ubiegłego roku nie stanie rozlewający się po świecie kryzys finansowy. Może on uniemożliwić spełnienie kryterium fiskalnego – odpowiednio niski deficyt budżetowy – lub kursowego (stabilne notowania złotego). W swoim najnowszym raporcie analitycy austriackiego Erste Banku napisali, że Polska będzie kolejnym krajem, który wstąpi do strefy euro, a stanie się to w 2012 r.

Czesi nie spieszą się do eurolandu i o dacie chcą rozmawiać pod koniec tego roku. Węgrzy nie będą jeszcze przez jakiś czas spełniać kryteriów, podobnie jak kraje nadbałtyckie.

Jednak i wśród polskich ekonomistów dominuje sceptycyzm odnośnie do roku 2012 jako terminu przyjęcia wspólnej waluty.

[wyimek]2012 rok to planowany przez rząd Donalda Tuska terminprzyjęcia euro przez Polskę[/wyimek]

– Główne ryzyko to uwarunkowania polityczne. Naszym zdaniem rząd ma dużo determinacji, ale do ERM2 wejdziemy w drugiej połowie 2009 roku – mówi Maja Goettig, główna ekonomistka banku BPH.

Zakładając dwuletni pobyt w ERM2 i kwestie techniczne (choćby druk i bicie nowego pieniądza), wejście do eurolandu mogłoby nastąpić w 2013 r.Co euro oznacza dla przeciętnego obywatela? Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się brak konieczności wymiany pieniędzy przy podróżowaniu po strefie euro. Ułatwia to także porównywanie cen między poszczególnymi krajami podczas podróży. Wprowadzenie euro to także możliwość uzyskania tańszego kredytu – na obszarze unii walutowej stopy procentowe są wyraźnie niższe niż w Polsce (obecnie dwukrotnie), co jednocześnie oznacza niższe zyski z lokat.

Są też wady. We wszystkich krajach, w których wprowadzono euro, społeczeństwa narzekały na wzrost cen. Działo się tak w wyniku ich zaokrąglania w górę przy przeliczaniu z waluty narodowej. Kluczową kwestią jest w takiej sytuacji kontrola zarówno ze strony rządu, urzędu ochrony konsumentów, jak i społeczeństwa.

[ramka][srodtytul]Kłopotliwe pytanie o wspólną walutę [/srodtytul]

Podobnie jak w rozmowie z „Rz”, premier Donald Tusk powtórzył w wywiadzie dla ”Dziennika”, że rząd i Platforma Obywatelska nie przewidują referendum w sprawie euro. Jednym z powodów jest to, że nie da się sformułować plebiscytowego pytania.

”Ani ja, ani Kaczyński z Gosiewskim nie potrafiliśmy takiego pytania wymyślić. Ono jest w praktyce nie do zadania” – stwierdził premier Tusk. Na środowej konferencji prasowej szef rządu powtórzył, że referendum w sprawie wejścia Polski do strefy euro odbyło się wraz z referendum akcesyjnym dotyczącym przystąpienia kraju do UE.

Jarosław Kaczyński określił w Radiu Maryja wypowiedź Tuska ”kpieniem z narodu, kpieniem z każdego polskiego obywatela”. Jego zdaniem premier Tusk boi się społeczeństwa i referendum. Według lidera PiS pytanie mogłoby brzmieć: czy chcesz wprowadzić euro w 2012 roku czy wtedy, kiedy Polska zbliży się poziomem rozwoju do przeciętnej w UE? Były premier twierdzi, że obecnie, w sytuacji kryzysu gospodarczego, wprowadzenie euro spowoduje, że będzie to dla nas ”kryzys ciężki albo bardzo ciężki”. Polska powinna przystąpić do strefy euro dopiero wtedy, gdy osiągnie poziom PKB zbliżony do przeciętnego poziomu w Unii Europejskiej.

Z kolei zdaniem Tuska wejście do eurolandu pozwoli złagodzić skutki światowej dekoniunktury. – W wypadku długotrwałego kryzysu lepiej być w strefie euro niż gdzieś między euro a rublem – przekonuje premier.

Ponadto data przyjęcia przez Polskę wspólnej waluty to wciąż kwestia, o której Tusk gotów jest dyskutować z opozycją. – Żaden termin nie jest przesądzony do końca. Rok 2012 jest dla mnie terminem realistycznym, ale nie dogmatem – twierdzi premier.

[/ramka]

[ramka][srodtytul]Trzeba się przyglądać przeliczaniu cen[/srodtytul]

[i]0,4 pkt proc. według unijnego Eurostatu wyniósł maksymalnie wpływ wprowadzenia euro na inflację[/i]

Jedną z głównych obaw związanych z przyjmowaniem euro jest strach przed wzrostem cen. Tym bardziej że dotychczasowe doświadczenia krajów, które przyjmowały wspólną walutę, pokazują, że te obawy nie są bezpodstawne. W 2002 roku, kiedy euro wchodziło do obiegu gotówkowego w 12 krajach, z wielu państw (szczególnie Niemiec, Grecji czy Włoch) dochodziły sygnały, że ceny poszły w górę. Dotyczyło to szczególnie tanich produktów i usług, takich jak codzienne zakupy spożywcze czy opłaty za parkowanie. W ten sposób działa tzw. efekt cappuccino, czyli podwyżki cen towarów i usług tanich i często nabywanych. Jednocześnie te tanie produkty wymykały się tradycyjnym miarom inflacji, więc urzędy statystyczne nie odnotowały nadmiernego tempa wzrostu cen.

Okazało się, że powodem tego było nieuczciwe zaokrąglanie cen w górę po przeliczeniu ich na euro przez sklepy i punktu usługowe. Kolejne kraje – mądrzejsze o doświadczenia poprzedników – próbowały temu przeciwdziałać. Stąd silniejszy nadzór ze strony społeczeństwa i urzędów ochrony konkurencji.

Na Słowenii specjalne stowarzyszenie konsumentów wraz z tamtejszym urzędem statystycznym publikowało pomarańczowe i czarne listy detalistów, w zależności od skali wprowadzanych przez nich podwyżek cen. W kraju tym wprowadzono także różne inicjatywy, takie jak specjalne kalkulatorki, które dostała każda słoweńska rodzina, by samemu przeliczać ceny z tolara na euro.

Standardem jest również wystawianie cen w obydwu walutach na sześć miesięcy przed formalnym przyjęciem euro i kilka miesięcy po wprowadzeniu euro.

[/ramka]

[ramka][srodtytul]Na razie najkorzystniejsze jest oszczędzanie w złotych[/srodtytul]

[i]3,6 - 4 zł - zdaniem ekonomistów w tym przedziale powinien zostać wyznaczony kurs referencyjny złotego do euro[/i]

Po przyjęciu wspólnej waluty nasze wynagrodzenia zostaną automatycznie przeliczone na euro. Ekonomiści przekonują, że ich realna wartość będzie wyższa, niż gdyby Polska nie przystępowała do strefy euro, ponieważ polski pieniądz będzie najprawdopodobniej mocniejszy. Co prawda część ekonomistów przekonuje, że nie powinniśmy dążyć do zbyt silnej pozycji złotego wobec euro, bo to, co będzie opłacalne dla gospodarstw domowych i dla konsumentów, może się stać problemem dla przedsiębiorców. Dla nich ważne jest, by ich produkty czy usługi były konkurencyjne na wspólnym rynku, nie powinny więc być zbyt drogie. A tak może się stać, jeśli ustalimy zbyt wysoką wartość złotego. Ale zanim jeszcze zaczniemy zarabiać w euro, warto pamiętać, by oszczędzać w złotych, a nie w innych walutach, szczególnie w euro. Oszczędzanie w krajowym pieniądzu jest bardziej opłacalne, bo mamy wyższe stopy procentowe depozytów w złotych niż w innej walucie.

[/ramka]

[ramka][srodtytul]Oprocentowanie pożyczek będzie spadać[/srodtytul]

[i]5 proc. wynosi po grudniowej obniżce główna stopa procentowa w Polsce. W strefie euro natomiast jest to 2,5 proc.[/i]

Przyjęcie wspólnej waluty dla posiadaczy kredytów w złotych oznacza ich automatyczne przeliczenie na euro – po oficjalnym kursie wymiany. Oprocentowanie kredytów hipotecznych w większości oparte jest na stopie WIBOR (stawka, po jakiej banki udzielają sobie pożyczek), do której doliczana jest marża. Po przewalutowaniu oprocentowanie będzie oparte na stawce EURIBOR (stopa pożyczek międzybankowych w strefie euro). Marża najczęściej jest stała i wpisana do umowy, więc po przewalutowaniu się nie zmieni. Im bliżej zmiany waluty, tym bardziej oprocentowanie powinno spadać, bo dotychczas w strefie euro stopy były niższe niż w Polsce. Do tych zmian będzie się też dostosowywać oprocentowanie np. pożyczek konsumpcyjnych, dla których wysokość odsetek ustalana jest w decyzjach zarządów banków. W przypadku kredytów w innych walutach, np. we frankach, po przyjęciu euro nic się nie zmieni oprócz tego, że raty będą przeliczane z franków na euro, a więc na walutę, w której będziemy zarabiać.

[/ramka]

Od wczoraj na Słowacji obowiązuje euro. Przygotowania do jego wprowadzenia trwały sześć lat. Doświadczenia naszego południowego sąsiada będzie można wykorzystać podczas polskiej drogi do euro, które ma zastąpić złotego w 2012 r.

Nie wiadomo jednak, czy na drodze do realizacji ambitnego planu ogłoszonego przez premiera jesienią ubiegłego roku nie stanie rozlewający się po świecie kryzys finansowy. Może on uniemożliwić spełnienie kryterium fiskalnego – odpowiednio niski deficyt budżetowy – lub kursowego (stabilne notowania złotego). W swoim najnowszym raporcie analitycy austriackiego Erste Banku napisali, że Polska będzie kolejnym krajem, który wstąpi do strefy euro, a stanie się to w 2012 r.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy