W przyszłości państwowe rezerwy tego paliwa zostaną powiększone tak, aby mogły starczyć na co najmniej miesiąc. – Cel osiągniemy w ciągu dwóch – trzech lat – zapewnia prezes ARM Jacek Bąkowski. To jednak trudne przedsięwzięcie. – W tym roku Agencja dostanie z budżetu na wymianę i uzupełnianie zapasów paliw, ale także żywności i lekarstw gromadzonych na czarną godzinę tylko 121 mln zł.
ARM koncentruje się dziś przede wszystkim na utrzymywaniu krytycznych zapasów paliw płynnych. Od września zeszłego roku ich poziom śledzą nie tylko rząd, Unia Europejska, ale także Międzynarodowa Agencja Energetyki.
– Zgodnie z jej wymaganiami utrzymujemy rezerwy ropy naftowej i gotowych paliw na ponad sto dni – mówi szef Agencji. To ponad 6 mld ton ropy, benzyny, gazu LPG, nawet paliw lotniczych rezerwowanych w zbiornikach i magazynach największych krajowych producentów i spółek handlowych. To przede wszystkim PKN Orlen, Lotos, JNS, Slovnaft, polskie oddziały BP i Shella ponoszą koszty tworzenia i utrzymania zapasów.
– W sytuacji kryzysowej potrzebujemy dwóch dni na zwolnienie z obowiązkowych zapasów potrzebnej porcji paliw. Nadzwyczajne działanie akceptuje Międzynarodowa Agencja Energetyki, a decyzję podejmuje minister gospodarki – tłumaczy Jacek Bąkowski.
W 2006 roku, gdy Rosjanie zakręcili kurek z ropą, 200 tysięcy ton surowca z żelaznych rezerw otrzymał PKN Orlen. Rok wcześniej MAE pytała polski rząd, czy może pomóc Ameryce po zniszczeniach, jakie spowodował w USA huragan Katrina. Ostatecznie paliwowej pomocy udzielili Niemcy.