[b]Mayol uważał, że najgorszy dla freedivera jest strach.[/b]
Przyznam, że nigdy nie doznałem pod wodą uczucia strachu. Może dlatego, że podczas wszystkich trudniejszych nurkowań mam pewność, że jest przy mnie ktoś, kto mnie w razie czego wyciągnie.
[b]Ale zdarzało się przecież, że najlepsi nurkowie swobodni ginęli przy pełnej asekuracji. W 2002 roku głośno było o tragedii Audrey Mestre, która utopiła się podczas bicia rekordu 171 metrów.[/b]
Ale ona właśnie nie miała asekuracji i na tym polegał cały problem. Bezpośrednią przyczyną śmierci Audrey było to, że butla służąca do napełniania balonu wypornościowego, który miał ją wynieść na powierzchnię z głębokości 171 metrów, okazała się pusta. Nie byłoby nieszczęścia, gdyby na windzie była zainstalowana druga, rezerwowa butla. Nie było jeszcze kilku innych obowiązkowych urządzeń awaryjnych, a pod wodą zamiast ośmiu nurków rekordzistkę zabezpieczało dwóch.
Według jednej z hipotez mąż Audrey, Francisco Ferreras, również słynny freediver rekordzista, był po prostu zazdrosny o rekord żony i o swoją zagrożoną pozycję w tej dyscyplinie. Jego bliski współpracownik twierdzi, że celowo doprowadził do tego, iż Audrey zanurkowała z pustą butlą.
[b]Jakiekolwiek by było zabezpieczenie, w ten sport po prostu wpisane jest ryzyko śmierci.[/b]
Tak naprawdę poza najgłębszymi nurkowaniami jesteśmy w stanie wyeliminować to ryzyko niemal do zera. Natomiast podczas bicia rekordów z użyciem windy rzeczywiście zdarzają się wypadki losowe, co pokazuje przykład innego słynnego freedivera Loica Leferme’a, który podczas feralnego nurkowania, notabene na 171 metrów, miał doskonały system zabezpieczający. Tymczasem pod wodą wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Wiemy tylko tyle, że zablokowała się lina od windy, cały sprzęt został odcięty i spadł na głębokość ponad 300 metrów. Nie udało się go odnaleźć, a nurka nie odratowano. Do dziś nie wiadomo, co naprawdę się wtedy wydarzyło.
[b]Nie musi się do tego mieszać palec losu, aby niebezpieczeństwo takiego nurkowania było ogromne. Wielu freediverów po prostu traci pod wodą przytomność z powodu niedotlenienia.[/b]
To prawda. Taką utratę przytomności nazywamy blackoutem. Nie jest on jednak równoważny z utratą życia, oczywiście pod warunkiem, że ktoś nas w tym czasie asekuruje. Taki wypadek pod wodą czy nawet już po wynurzeniu się na powierzchnię może być jednak bardzo groźny. W końcowej fazie nurkowania na bezdechu organizm bardzo silnie domaga się od nas pozbycia się dwutlenku węgla i zaczerpnięcia powietrza.
Kiedy przekroczymy niewidzialną granicę niedotlenienia, tracimy przytomność. Jeśli ktoś nas natychmiast nie wyciągnie spod wody, możemy utonąć. Może się zdarzyć, że w odruchu mającym na celu zaczerpnięcie powietrza nabierzemy wody. Początkowo chroni nas przed tym odruchowy skurcz strun głosowych. Jednak po około dwóch minutach skurcz mija i może dojść do zalania płuc wodą. Szybka akcja ratunkowa gwarantuje jednak powrót do przytomności bez negatywnych skutków.
[b]Czy można tak wycelować w granicę swoich możliwości, by nie stracić przy tym przytomności?[/b]
Tę granicę freediverzy wyznaczają podczas treningów. Przeważnie wiedzą, do czego mogą się posunąć. Jednak jest w tym sporo z loterii, bo nie da się ze stuprocentową pewnością przewidzieć nadejścia blackoutu. Jedni miewają utraty przytomności, a inni, jak ja, nie są w stanie doprowadzić się do takiego stanu.
Moja chęć oddychania jest tak silna, że gdy jestem jeszcze daleko od granic możliwości, muszę się wynurzyć i zaczerpnąć powietrza. Dzieje się tak pomimo wieloletniego treningu bezdechowego, a więc wytrenowania w znoszeniu wysokich stężeń dwutlenku węgla. Jednak nie wykluczam tego, że kiedyś blackout i mi się przytrafi.
[b]Jak brak tlenu wpływa na mózg freedivera?[/b]
Do tej pory nie zaobserwowano negatywnych skutków niedotlenienia u ludzi nurkujących z zatrzymanym oddechem. Może dlatego, że właściwie nie prowadzono takich badań.
[b]Samobójstwo Mayola nie miało nic wspólnego z niedotlenieniem stale towarzyszącym mu od lat 60.?[/b]
Nie wiadomo, dlaczego Mayol się powiesił. Wiemy tylko tyle, że w ostatnich latach życia cierpiał na depresję. Enzo Maiorca, jego rywal z tamtych czasów, wciąż żyje i ma się dobrze.
[ramka][srodtytul]Rekordy [/srodtytul]
+ Kategoria no limits (na windzie)
214 m Herbert Nitsch
160 m Tanya Streeter
Kategoria stały balast (o własnych siłach, z płetwami)
120 m Herbert Nitsch
96 m Sara Campbell
Statyczne wstrzymanie oddechu 10 min
12 s Tom Sietas
8 min Natalia Molchanova[/ramka]
[ramka][srodtytul]Jacques Mayol; HOMO DELPHINUS; Przeł. Janusz Ochab; Wielki Błękit, Warszawa 2009[/srodtytul]
Homo Delphinus”, książka autorstwa Jacquesa Mayola, miała w kwietniu tego roku swoją polską premierę. Mayol zadedykował ją samicy delfina o imieniu Klaun, która miała go wtajemniczyć w sekrety freedivingu. Łączył go z nią niemal intymny związek. Autor poszedł o krok dalej, bo twierdził, że w każdym z nas żyje „uśpiony delfin”.
Jacques Mayol urodził się w Szanghaju w 1927 roku, zmarł śmiercią samobójczą w 2001 roku na Elbie we Włoszech. Pionier freedivingu jako pierwszy przekroczył granicę 100 metrów. W filmie „Wielki błękit” w reżyserii Luca Bessona została pokazana jego rywalizacja z włoskim nurkiem bezdechowym Enzo Maiorką.[/ramka]
[i]Fotoreportaż z treningu freediverskiego Tomasza Nitki [/i]
[link=http://www.rp.pl/temat/65733.html]www.rp.pl/foto[/link]