Pierwsze wydanie „Pana Tadeusza” za 7 tysięcy złotych

Andrzej Osełko - właściciel Antykwariatów Warszawskich Lamus

Publikacja: 30.04.2009 01:40

Pierwsze wydanie „Pana Tadeusza” za 7 tysięcy złotych

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]Rz: Stare druki zamiast obligacji?[/b]

Andrzej Osełko: To interesująca alternatywa dla tych, którzy nie liczą na spekulacyjny wzrost cen, a w dodatku umieją się cieszyć przedmiotem inwestycji. Można założyć, że starodruki drożeją o kilka procent rocznie. Nie ma problemu z ich odsprzedażą. Prawdziwe dzieła sztuki drukarskiej pojawiają się coraz rzadziej i w związku z tym szybko znajdują nabywców. W odróżnieniu od obrazów prawie nigdy nie wracają na aukcje.

[b]Kilka lat temu ceny starych druków wzrosły skokowo.[/b]

Dziesięć lat temu na aukcjach, zdominowanych dotychczas przez kolekcjonerów, pojawili się przedstawiciele biznesu. Odważnie licytowali, nierzadko wielokrotnie przebijając ceny wywoławcze. Była to terapia szokowa, dzięki której rynek ustabilizował się na odpowiednim poziomie. Od tego czasu obserwuję regularny i przewidywalny wzrost cen. Na przykład „Biblia radziwiłłowska” z 1563 r., kiedyś wyceniana na 9 tys. zł, podrożała do 150 tys. zł. Dziś można by za nią uzyskać do 200 tys. zł. „Herby rycerstwa polskiego” Paprockiego z 1584 r. kiedyś kosztowały 4,5 tys. zł, a teraz 40 – 50 tys. zł.

[b]Czy preferencje kupujących zmieniają się?[/b]

Klasyka bibliofilstwa pozostaje taka sama. Cenione są „Kroniki polskie” (np. Joachima Bielskiego z 1579 r.), dzieła poświęcone starej medycynie, alchemii, zielarstwu, zwłaszcza gdy są bogato ilustrowane. Naszą polską specjalnością jest niesłabnąca popularność heraldyki oraz tematyki ziemiańskiej. Zgodnie z tendencjami światowymi coraz wyższe ceny osiągają księgi o astronomii, począwszy od pierwodruku fundamentalnej pracy Kopernika (2 mln dolarów). Zachowana w znacznie większej liczbie egzemplarzy „Machina Celestis” Jana Heweliusza została wyceniona na 200 tys. zł. Relatywnie nowym zjawiskiem jest wzrost cen dawnych publikacji prawniczych, które podnoszą prestiż najlepszych kancelarii.

[b]Mówi pan o starych drukach…[/b]

Czyli dziełach pochodzących sprzed 1801 r. Zachowało się ich niewiele, ponieważ nakłady były wówczas najczęściej nieduże; w XV – XVI wieku wynosiły 500 – 1500 egzemplarzy. W XVII wieku drukarstwo podupadło. Używano słabych gatunków papieru. Tak jak dziś wydawano dużo książek schlebiających niewyrobionym gustom. W tamtych czasach istniały dwa oddzielne zawody: drukarz i introligator, twórca oprawy. Często praca tego drugiego stanowi dziś o wartości księgi. Jakość oprawy może wielokrotnie podwyższyć cenę.

[b]Stary druk, żeby znaleźć się na aukcji, musi być kompletny.[/b]

Powiedziałbym inaczej: powinien mieć jak najmniej braków. Dotyczy to zwłaszcza karty tytułowej i stron końcowych, które najczęściej ulegały zniszczeniu. Pod koniec lat 80. zdekompletowane starodruki, zapakowane w worki jak ziemniaki, sprzedawano na targach staroci za odpowiednik 50 centów. Dziś kosztują też relatywnie niewiele, 150 – 300 zł. Zdarza się, że różni kombinatorzy usiłują podrabiać brakujące strony. Czasem takie oszustwo jest trudne do wykrycia. Cenne książki radzę więc kupować tylko z pewnego źródła lub korzystać z pomocy specjalisty.

[b]Czy warto inwestować w książki z XIX wieku i późniejsze?[/b]

W tym okresie zaczęto stosować tani, produkowany na masową skalę papier, a drukarze dodawali własne oprawy. Naprawdę interesujące mogą być tylko nieliczne książki o wyjątkowych walorach plastycznych czy też pierwsze wydania wielkich dzieł literatury. Na przykład „Rocznik wojskowy” z 1823 r. w skórzanej oprawie z epoki kosztuje 5 – 10 tys. zł, a w tekturowych okładkach 300 – 500 zł. Cena pierwszego wydania „Sonetów” Adama Mickiewicza, wynosząca kiedyś 6 tys. zł, teraz doszła do 24 tys. zł.

[b]Głośna była historia z „Panem Tadeuszem” wylicytowanym w Internecie do 100 tys. zł.[/b]

To nieporozumienie. Pierwsze wydanie tej książki z 1834 r. jest dziś warte około 7 tys. zł. Wyższą cenę ma unikalna edycja z ogarami na okładce, które nie spodobały się poecie, więc wydawca zmienił ilustrację.

[i]rozmawiał Piotr Cegłowski[/i]

[b]Rz: Stare druki zamiast obligacji?[/b]

Andrzej Osełko: To interesująca alternatywa dla tych, którzy nie liczą na spekulacyjny wzrost cen, a w dodatku umieją się cieszyć przedmiotem inwestycji. Można założyć, że starodruki drożeją o kilka procent rocznie. Nie ma problemu z ich odsprzedażą. Prawdziwe dzieła sztuki drukarskiej pojawiają się coraz rzadziej i w związku z tym szybko znajdują nabywców. W odróżnieniu od obrazów prawie nigdy nie wracają na aukcje.

Pozostało 87% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy