Od rana ceny akcji na europejskich giełdach traciły wczoraj na wartości. Tym razem nie pomogły ani dobre zamknięcie rynków azjatyckich, ani lepsze od oczekiwań dane z amerykańskiej gospodarki.
Wczoraj amerykański Departament Handlu podał, że w ubiegłym miesiącu zamówienia na dobra trwałe wzrosły o 4,9 proc., podczas gdy analitycy oczekiwali wzrostu o 3 proc. Wzrosła również – do 433 tys. – liczba sprzedanych w lipcu domów w Ameryce (oczekiwano 390 tys.).
Na giełdach zwyciężyła chęć realizacji zysków. Szczególnie mocno taniały akcje w Warszawie. Na koniec dnia indeks największych spółek, WIG20, stracił 2,9 proc., podczas gdy na zachodzie Europy straty sięgały 0,5 proc., a w Stanach Zjednoczonych początek dnia przyniósł nieznaczne zwyżki. Indeks Dow Jones na koniec sesji drgnął w górę zaledwie o 0,04 proc. Również na tle rynków wschodzących warszawska giełda zaprezentowała się bardzo słabo.
Ale po sześciu sesjach nieprzerwanych zwyżek rynek musiał trochę ochłonąć. Wczorajsza przecena w końcówce dnia zamieniła się w lekką wyprzedaż, co może sugerować, że na jednodniowej korekcie się nie skończy. Sygnalizuje to również poziom obrotów. Wczoraj właściciela zmieniły akcje za prawie 1,5 mld zł.
Indeks największych firm w dół ciągnęły głównie akcje banków(zwłaszcza Pekao, po tym jak skarb państwa zapowiedział sprzedaż swoich akcji tego banku) i obu spółek medialnych (Agora, TVN), a więc firm, które w ciągu ostatnich dni zyskały najwięcej. Lepiej wypadły PKN Orlen i CEZ. Mniej podatne na spadki były najmniejsze spółki. Ich wskaźnik sWIG80 stracił jedynie 1,25 proc., mimo że na fali ostatniej hossy zyskał najwięcej. To może wskazywać, że za spadkami na rynku stoi głównie spekulacyjny kapitał zagraniczny.