– Działania podjęte przez obecną ekipę rządzącą w obliczu kryzysu, choć słuszne, dla gospodarki miały drugorzędne znaczenie – ocenił wczoraj Stanisław Gomułka, b. wiceminister finansów, główny ekonomista Business Centre Club.
Te surowe słowa padły podczas debaty w BCC „Rok po… Początek końca czy koniec początku kryzysu?”. Polska gospodarka okazała się wyjątkowo odporna na kryzys, wciąż notujemy wzrost gospodarczy, podczas gdy inne kraje UE pogrążone są w recesji. Premier Tusk przypisuje część zasług swoim działaniom. Eksperci uważają, że jest inaczej. – Premier podkreśla np., że wprowadzono gwarancje depozytów bankowych – mówił wczoraj Gomułka. – Ale to była inicjatywa Brukseli, a poza tym nie mieliśmy zapaści w sektorze bankowym – uzasadniał. Z kolei interwencje na rynku walutowym, którymi chwali się rząd, podjęte zostały wtedy, gdy tendencja na rynku zmieniała się już na lepsze.
Administracji publicznej udało się zaoszczędzić ok. 8 mld zł, ale sporo wydatków z budżetu przełożono do innych szufladek, co obciąża finanse publiczne. Inne rozwiązania, np. pomoc dla przedsiębiorców dotkniętych przez kryzys, dopiero ostatnio weszły w życie. – Za to najbardziej potrzebny przedsiębiorcom instrument: gwarancje pozwalające na uruchomienie akcji kredytowej, jest tak skomplikowany, że praktycznie mało kto może z niego skorzystać – wytykał Gomułka.
W tym kontekście rząd absolutnie nie może spoczywać na laurach. – Wyzwania są jeszcze większe – zauważył Janusz Steinhoff, b. minister gospodarki. – Sytuacja finansów publicznych jest bardzo trudna. Nie możemy dopuścić, by dług publiczny przekroczył poziom 55 proc. PKB. Czeka nas reforma wydatków, szczególnie po stronie świadczeń społecznych, i dochodów budżetowych. Przekonywał do szybkiej prywatyzacji. – Tylko że należy to robić rozsądnie, a nie pod naciskiem potrzeb budżetowych – podkreślał. Przypomnijmy, że rząd założył, iż w ciągu dwóch lat uzyska ze sprzedaży majątku 36,7 mld zł.
– Ale te pieniądze są szczególnie ważne – oponował prof. Gomułka. – Bez dochodów z prywatyzacji z pewnością czeka nas przekroczenie 55-proc. progu ostrożnościowego.