Upiory boisk

Marcin Wasilewski nie jest pierwszą i na pewno nie ostatnią ofiarą brutalności w piłce nożnej. Faule w futbolu są równie stare jak on sam

Publikacja: 03.09.2009 18:18

Po tym ataku Martina Taylora (Birmingham, niebieskie getry) Eduardo da Silva (Arsenal) leczył się pr

Po tym ataku Martina Taylora (Birmingham, niebieskie getry) Eduardo da Silva (Arsenal) leczył się przez dziesięć miesięcy

Foto: MEDIUM

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/275010,1,358185.html" "target=_blank]Zobacz galerię[/link] [/b]

W każdy weekend na całym świecie piłkarze łamią sobie nogi, rozcinają głowy i wybijają zęby. Tysiące graczy traci zdrowie, wielu nie wraca na boiska, ale głośno o takich wypadkach tylko wtedy, kiedy pokaże je telewizja. Przypadek Marcina Wasilewskiego jest nietypowy. Zwykle to napastnik pada ofiarą brutalności obrońcy. Tym razem było odwrotnie.

Atak Axela Witsela już został powszechnie potępiony, a on sam słusznie ukarany. 20-letni gracz Standardu uważany jest za jeden z największych talentów w Belgii i do tej pory znany był przede wszystkim z dobrej gry, a nie fauli. Może, zderzając się z Wasilewskim, na chwilę wyłączył wyobraźnię i dlatego nie cofnął nogi. A może wyprostował ją z premedytacją. Jego żal i skrucha są, miejmy nadzieję, szczere, od kiedy zorientował się, jakie mogą być konsekwencje ataku. Ale podobno wcześniej Witsel pokazywał ślady, jakie na plecach zostały mu po korkach Wasilewskiego, który przebiegł się po Belgu w jednym z poprzednich meczów.

Dobrze wiadomo, że gra Wasilewskiego daleka jest od finezji, a jego główne atuty to imponujące warunki fizyczne, wyjątkowa siła i umiejętność walki wręcz. W poprzednim sezonie został dziesięć razy ukarany żółtą kartką (najwięcej w drużynie) i raz czerwoną. Wasilewski nazywany jest w Belgii polskim czołgiem, nie ma opinii dżentelmena i chociaż nikt nie wyznaczył ceny za jego nogi, to szykowano się do czegoś w rodzaju polowania. Nawet jeśli Witsel nie przewidział tragicznych skutków swojego ataku, to królem polowania został. Z punktu widzenia wielu belgijskich piłkarzy pożytek z tego podwójny: ukarany został zawodnik, który nie szanował przeciwników, i osłabiona jego drużyna.

[srodtytul]W eskorcie policji[/srodtytul]

Wasilewski i Witsel nie przejdą z powodu jednego tragicznego zdarzenia do historii futbolu. Są od nich pod tym względem lepsi. Na mistrzostwach świata w roku 1962 w Chile podczas meczu między gospodarzami a Włochami doszło do bitwy z udziałem kilku piłkarzy. Bili się w tunelu przed wyjściem na boisko, w trakcie gry i po jej zakończeniu. Już w ósmej minucie sędzia wyrzucił z boiska Włocha Giorgio Ferriniego, a przed przerwą jego rodaka Mario Davida. Chilijczyk Raul Sanchez złamał nos Humberto Maschio. Osłabieni Włosi przegrali 0:2, policja eskortowała ich w drodze do szatni, a między Rzymem i Santiago doszło do wymiany ostrych not dyplomatycznych.

Sędzią tego meczu był Anglik Ken Aston. Miał opinię dobrego fachowca, ale nie panował nad sytuacją, w dodatku zarzucono mu, że faworyzował Chile. Tak, czy nie, Aston miał podobno niesmak po tym meczu. Frustracja pogłębiła się cztery lata później. Podczas mistrzostw w Anglii, transmitowanych pierwszy raz przez telewizję niemal na cały świat, kibice mogli zobaczyć, jak brutalni obrońcy traktują Pelego. Brazylia nie była wtedy w dobrej formie, ale broniła tytułu, a Pele słusznie wciąż był uważany za najlepszego piłkarza świata. Taka pozycja bywa niebezpieczna. Najlepszy gracz jest głównym celem ataków. Tak było, jest i będzie, bez względu na to, czy jest to Pele przed pół wiekiem czy Cristiano Ronaldo dziś.

[srodtytul]Rzeźnik z Bałkanów kontra Pele[/srodtytul]

Wtedy Pele stał się obiektem ataków najpierw Bułgarów, a potem Portugalczyków. Jako pierwszy wziął się za niego środkowy obrońca Dobromir Żeczew, nazywany nie bez powodu Rzeźnikiem z Bałkanów. Kopał Brazylijczyka po nogach tak samo jak kilka lat później Włodzimierza Lubańskiego w meczach Górnika z Lewskim Sofia i Polski z Bułgarią. Wychodząc na boisko, rzucał się Lubańskiemu w ramiona, nazywając go przyjacielem, a parę minut później już po nim chodził.

Pele ze starć z Żeczewem wyszedł mocno poturbowany, ale czekało go coś gorszego: mecz z Portugalią. Brazylia musiała wygrać, ale nic jej nie wychodziło. Kiedy partnerzy Pelego zobaczyli, co się dzieje z najlepszym z nich, odechciało im się grać. Pelego kosił obrońca Joao Morais. Po jego brutalnych faulach Pele musiał opuścić boisko wsparty na ramionach masażysty, a ponieważ zmian jeszcze wtedy regulamin nie przewidywał, wrócił na nie, kuśtykając. Nie było już z niego żadnego pożytku. Po powrocie do Brazylii przez tydzień trzymał nogę w lodzie, na wyciągach, okładano mu ją wodorostami z zatoki Guanabara i po miesiącu już grał.

Wtedy cały świat zobaczył pierwszy raz, że futbol to także sceny dramatyczne. Widział to też Ken Aston pełniący na mundialu funkcję przewodniczącego Komisji Sędziowskiej FIFA. I być może wtedy po raz kolejny się przekonał, że trzeba do regulaminów gry wprowadzić coś, co ukróciłoby chamstwo i brutalność. Wymyślił żółte oraz czerwone kartki. Sędziowie pokazują je od mistrzostw świata w Meksyku w roku 1970, a więc od prawie 40 lat, ale spodziewanego efektu nie przyniosły.

[srodtytul]Pojedynek z bramkarzem[/srodtytul]

Na mundialu w Hiszpanii (1982) doszło do jednego z najbardziej brutalnych ataków, jakie zna futbol. W 62. minucie półfinałowego meczu Francja – RFN Patrick Batiston dostał piłkę na środku boiska i biegł z nią na niemiecką bramkę, zostawiając za sobą nieco zaskoczonych obrońców. Kiedy znalazł się przed linią pola karnego, zobaczył, że bramkarz Toni Schumacher biegnie wprost na niego. Cały incydent trwał trzy – pięć sekund. Schumacher zdawał sobie sprawę, że niewiele może zdziałać, postanowił więc staranować przeciwnika, licząc, że to uniemożliwi mu celny strzał. Wyskoczył w górę, rozmyślnie atakując kolanem i rękami głowę i klatkę piersiową Batistona.

Uderzenie było tak mocne, że Francuz stracił przytomność, leżał na boisku z powybijanymi zębami i złamaną szczęką. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że jego życie wisiało na włosku. Batiston leczył się przez kilka miesięcy, chodził potem długo w specjalnym ochraniaczu na szczękę. Holenderski sędzia Charles Corver był do tego stopnia zaskoczony sytuacją, że nie tylko nie przyznał Francji rzutu karnego, ale nawet nie ukarał Schumachera kartką. Niemiecki bramkarz stał się od tej pory najbardziej znienawidzonym piłkarzem świata.

[srodtytul]Porwana koszulka i złamana noga[/srodtytul]

Mundial w Hiszpanii był pierwszym dla Diego Maradony. Argentyńczyk był już wtedy czołowym napastnikiem świata, ale nie dawał sobie rady z presją i tak brutalnie zaatakował Brazylijczyka Batistę, że z czerwoną kartką wyleciał z boiska. Wcześniej jednak spotkał się z Włochem Claudio Gentile (po włosku gentile znaczy łagodny). Był on jednym z najskuteczniejszych obrońców tamtych czasów. Grał świetnie, ale sztukę faulowania doprowadził do perfekcji. Poziom Gentilego osiągnął dopiero po 25 latach Marco Materazzi. Gentile lubił stawać za Maradoną, kopał go po kostkach, przy wyskoku stawał butem na jego stopie, podszczypywał, trzymał wpół i w meczu z Włochami Argentyńczyk nie tylko bramki nie strzelił, ale schodził z boiska z koszulką rozdartą na piersiach aż do pasa.

To nic w porównaniu z tym, co w następnym roku spotkało Maradonę w Hiszpanii, kiedy był zawodnikiem Barcelony. W meczu z Athletic Bilbao wślizgiem z tyłu zaatakował go Andoni Goicoetxea, jeden z największych brutali tamtych czasów. Wcześniej w podobny sposób przerwał na kilka miesięcy karierę Bernda Schustera. Teraz złamał Maradonie nogę, zerwał wiązadła i naderwał ścięgna stawu skokowego. Do ataku doszło na środku boiska, sędzia pokazał agresorowi tylko żółtą kartkę i dopiero komisja dyscyplinarna ligi zdyskwalifikowała go na 18 meczów. Maradona już się nie podniósł. Leczył się niemal rok.

O ile Pele był na boisku spokojnym graczem i zwykle z godnością przyjmował wszelkie ataki (chociaż poirytowany też umiał przyłożyć), o tyle Maradona swoim zachowaniem aż się prosił o skarcenie. Nie dość, że grał bajecznie, to jeszcze pomiatał przeciwnikami, był zarozumiały, nikogo nie szanował i lubił się bić. Takiemu dobrać się do skóry to sama przyjemność. Ale udawało się to mało komu. Dla większości obrońców Maradona był za szybki.

[srodtytul]Gryzienie i szczypanie[/srodtytul]

Słynny faul, jakiego dopuścił się Roy McFarland na Włodzimierzu Lubańskim (Chorzów – eliminacje mistrzostw świata 1974), choć dla Polaka tragiczny w skutkach, wcale nie był brutalny. Lubański miał pecha. Wyszedł na boisko z niewyleczoną kontuzją i noga nie wytrzymała. McFarland był jednak typowym przedstawicielem brytyjskiego futbolu, w którym otwarte złamania nogi były kiedyś codziennością, a niektórzy wielcy piłkarze zostawiali w szatni sztuczną szczękę, bo zęby stracili po uderzeniach głową, łokciem lub nogą. Takim piłkarzem był między innymi mistrz świata Nobby Stiles, nazywany nie bez powodu Wszą. To on biegał w pobliżu swojego znacznie ważniejszego partnera Bobby Charltona, czyszcząc boisko ze wszystkich niepożądanych przeciwników. Kopał, gryzł, szczypał, a wszystko tak, żeby rywal odczuł, a sędzia nie widział.

Stiles miał na świecie wielu naśladowców. W Polsce najzdolniejszym był Lesław Ćmikiewicz, niezwykle sympatyczny człowiek, ulubieniec Kazimierza Górskiego. Ćmikiewicz był mistrzem faulów psychologicznych, polegających na różnego rodzaju prowokacjach. Kiedy przebiegał obok przeciwnika, to czasami stawał mu na nodze, a kiedy go przepraszał, poklepując po głowie, to przy okazji ciągnął za włosy. Mało kto był w stanie to wytrzymać, w rezultacie Anglik Allan Ball i Walijczyk Trevor Hockey w meczach eliminacyjnych z Polską po takich kontaktach z Ćmikiewiczem otrzymywali czerwone kartki.

Znam zawodnika, który, wychodząc na boisko, zwracał się w pierwszej minucie do pilnującego go obrońcy: – Co, nie udała się operacja plastyczna? – Jaka operacja – pytał zdezorientowany gracz. – No, twarzy, chyba z taką japą się nie urodziłeś?

Po czymś takim obrońca myśli już nie o tym, w jaki sposób napastnika zatrzymać, ale jak zrobić mu w odwecie krzywdę. Tego typu metody stosowane są na całym świecie. Sędzia nie słyszy, co mówi obrońca napastnikowi, widzi tylko jego niepohamowaną reakcję. Ofiarą tych metod stał się Zinedine Zidane w meczu finałowym o mistrzostwo świata. Jego prześladowca Marco Materazzi zapracował bez wątpienia na miejsce w galerii największych upiorów boisk.

[srodtytul]Oręż na nogach[/srodtytul]

Przepisy nie określają wymiarów kołków w podeszwach butów piłkarskich. Buty mają kołki stałe, ze sztucznego tworzywa, lub wkręcane, najczęściej metalowe. Zgodnie z powszechną praktyką kołki te są zaostrzane na tokarkach. Specjalizują się w tym zwłaszcza piłkarze tureccy. Sędziowie sprawdzają buty zawodników metodą na oko i przesuwając ręką po podeszwie. Na pytanie zadane jednemu ze znanych polskich napastników, dlaczego nawet na suchym boisku z krótko przystrzyżoną trawą gra w butach z długimi i ostrymi kołkami aluminiowymi, a nie firmowymi plastikowymi, odpowiedź brzmiała: – W plastikowych czułbym się bezbronny.

Chorwacki Brazylijczyk z Arsenalu Eduardo da Silva po ataku obrońcy Birmingham City Martina Taylora doznał otwartego złamania nogi i zerwał wiązadła stawu skokowego. Leczył się przez dziesięć miesięcy. Czeski bramkarz Chelsea Petr Cech dostał cios kolanem w głowę od Irlandczyka z Reading Stephena Hunta. Po operacji nie grał przez cztery miesiące i od tamtej pory broni w specjalnym kasku. Pech jednak go nie opuszcza. W ubiegłym roku podczas treningu kolega z drużyny Izraelczyk Tal Ben Haim zatrzymał na twarzy Cecha but uzbrojony w metalowe ostre kołki. Bramkarzowi założono 50 szwów. Jak z tego widać, piłka nożna bywa czasem jak rąbanie drwa – wióry lecą.

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/275010,1,358185.html" "target=_blank]Zobacz galerię[/link] [/b]

W każdy weekend na całym świecie piłkarze łamią sobie nogi, rozcinają głowy i wybijają zęby. Tysiące graczy traci zdrowie, wielu nie wraca na boiska, ale głośno o takich wypadkach tylko wtedy, kiedy pokaże je telewizja. Przypadek Marcina Wasilewskiego jest nietypowy. Zwykle to napastnik pada ofiarą brutalności obrońcy. Tym razem było odwrotnie.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy