Zdaniem Macieja Relugi, głównego ekonomisty Banku Zachodniego WBK, cały czas mamy do czynienia z reakcją na projekt przyszłorocznego budżetu.
– Nie zgadzam się z tymi, którzy mówili na początku tygodnia, że rynek walutowy nie reagował na informacje o deficycie budżetowy w 2010 r. Wtedy mieliśmy do czynienia ze wzrostem apetytu na ryzyko na świecie i gdyby nie informacje o budżecie złoty byłby wyraźnie mocniejszy. Byłyby szanse na kurs euro w okolicach 4,05 zł. Z drugiej strony, gdyby nie większe zainteresowanie inwestorów rynkami wschodzącymi, notowania złotego byłyby wyraźnie słabsze – mówi Reluga.
Złoty jest dziś najsłabszą walutą na rynkach wschodzących, z dzienną stratą sięgającą 1,7 proc. „Zważywszy na widoczną prawidłowość, że waluty krajów z lepszym wzrostem zachowują się lepiej oraz to że należała do nich w ostatnim czasie złotówka, możemy spodziewać się przeszacowania oceny naszej waluty, po informacjach o dużych potrzebach pożyczkowych. Złoty będzie w najbliższym czasie notowany słabiej niż inne waluty regionu” – oceniają ekonomiści ING Banku Śląskiego. Ich zdaniem, istotne poziomy oporu od góry to 4,17 oraz 4,2150 zł za euro
Według Macieja Relugi, dodatkową presję na złotego wywołuje sytuacja na rynku długu. Na wczorajszej aukcji Ministerstwo Finansów sprzedało pięcioletnie obligacje o wartości 1,1 mld zł. To niewiele więcej od dolnej granicy planowanej oferty. – Jest presja na rentowność obligacji. Pojawia się coraz więcej rekomendacji niekorzystnych dla naszego długu – mówi Reluga.
Przykładem rekomendacja wyprzedawania polskich papierów skarbowych, jaką rano opublikował francuski BNP Paribas. - Wczorajsza aukcja obligacji pięcioletnich poszła słabo, stosunek popytu do podaży był niższy niż dwukrotność. To bezpośrednia konsekwencja bardzo niebezpiecznych perspektyw budżetu zaprezentowanych w projekcie budżetu. Zwracamy uwagę, że kolejna w tym miesiącu aukcja obligacji zapadających w 2022 r. może również nieść ze sobą poważne ryzyko – ocenili ekonomiści BNP Paribas.