Jeśli obywatel nie ma wiedzy ekonomicznej i o rynku sztuki, to z czyjego doradztwa może skorzystać jako inwestor?
Z tym jest problem, polski rynek generalnie jest niedojrzały, także jeśli chodzi o doradztwo. Był taki moment, że niektóre firmy w Polsce w latach 90., zwłaszcza banki, lokowały pieniądze w dzieła sztuki, korzystały przy tym z doradców. O tym się głośno nie mówi, ale na ogół nie przyniosło to oczekiwanych skutków. Dzieło sztuki trudno sprzedać od ręki. Trzeba trafić na moment, amatora i wysokie są koszty oficjalnej aukcyjnej sprzedaży, o czym także się nie mówi. Oczywiście, zdarzają się inwestycyjne pewniki, na których nie można stracić. U nas w Polsce nadal jeszcze można kupić dzieła tych malarzy, którzy w Rosji cieszą się ogromnym powodzeniem.
Skoro mówimy o Rosjanach! Dlaczego nasi antykwariusze nie przewidzieli tak oczywistego faktu, że gdy Rosjanie się gwałtownie wzbogacą, to za każda cenę będą kupowali określonych malarzy, w tym polskich, których uważają za swoich artystów?
Można to było przewidzieć stosunkowo łatwo i wcześnie, że po pierwsze, Rosjanie bardzo się wzbogacą i po drugie, że wtedy kupować będą dobra swojej kultury narodowej. Faktycznie nasi marszandzi nie zmagazynowali w porę tych obrazów dla Rosjan. Jeszcze w krótkim czasie, zanim nastąpiła światowa hossa na rosyjskie obrazy, u nas sprzedawano je po umiarkowanych cenach.
W Polsce nie nastąpiło aż tak gwałtowne wzbogacenie społeczeństwa i dlatego ceny polskich obrazów są drastycznie niższe niż malarstwa europejskiego.