Mundial na angielskim bruku

W futbolu na Wyspach Brytyjskich nic nie może być takie sobie – wygrywasz albo giniesz. Na długo przed pierwszym gwizdkiem mistrzostw świata bulwarowe gazety kreują bohaterów, a potem ich niszczą. Na boisku Anglicy wygrali tylko raz, ich gazety wygrywają co cztery lata.

Aktualizacja: 07.05.2010 02:49 Publikacja: 07.05.2010 01:49

Mundial na angielskim bruku

Foto: EAST NEWS

Hugh Grant w filmie „To właśnie miłość” gra angielskiego premiera ignoranta. Bohaterem zostaje, przemawiając po spotkaniu z prezydentem Stanów Zjednoczonych, na którym gość zza oceanu próbował poderwać mu sekretarkę. – Może jesteśmy małym państwem, ale jesteśmy także krajem wielkim. Jesteśmy ojczyzną Szekspira, Churchilla, Beatlesów, Seana Connery’ego, Harry’ego Pottera. Prawej nogi Davida Beckhama. Lewej zresztą też – mówił z patosem.

Pierwsza strona „The Mirror” z 12 kwietnia 2002 roku nie jest sceną z filmu. Na zdjęciu wielka stopa z podpisem: „To jedyna znana fotografia najważniejszej stopy w historii angielskiego futbolu.”. Tytuł to: „STOPA, naród wstrzymał oddech”. „The Telegraph” pisał: „To może być tylko mała kostka w nodze Davida, ale dla całego kraju to wielka sprawa. Nawet Tony Blair w czasie cotygodniowego posiedzenia gabinetu przerwał rozmowę, by przedyskutować kwestię stopy naszego kapitana”. Beckham pojechał na mundial, drużyna tradycyjnie zawiodła.

Pracy na Wyspach boi się każdy trener. Jeśli ktoś podejmuje się tego wyzwania, musi zrozumieć, że skończyło się jego życie prywatne. Fotoreporterzy, którzy na motorach gonili księżną Dianę aż do śmiertelnego wypadku, nie odpuszczają też nikomu ze świata sportu. Angielskie gazety futbolowi poświęcają kilkanaście stron dziennie – ciągle musi się coś dziać, zwłaszcza wokół kadry, zwłaszcza gdy zbliża się mundial. Każdy wielki turniej to apogeum potęgi bulwarówek, które albo przedstawiają reprezentację jako przyszłych mistrzów świata, albo mieszają ją z błotem. Na cokole nie można stać, trzeba być ciągle albo na niego wpychanym, albo z niego strącanym.

[srodtytul]Dziesięć lwów i głupiec[/srodtytul]

Beckham, o którego zdrowie w 2002 roku modliła się cała Anglia, cztery lata wcześniej po mistrzostwach we Francji wymykał się z lotniska Heathrow w Londynie tylnym wyjściem. W 1/8 finału Anglia grała z Argentyną, brytyjskie bulwarówki znowu przypomniały wojnę o Falklandy, nazywając mecz rewanżem, a Beckham był wówczas tylko zdolnym młodzieńcem. Łatwo dał się sprowokować Diego Simeone i dostał czerwoną kartkę, „Daily Mirror” relację z przegranego meczu zatytułował: „Dziesięć walecznych lwów i jeden głupi chłopiec”.

Kozłem ofiarnym został Beckham, dowodem oszustwa – gol Sola Campbella nieuznany przez sędziego, nadzieją na przyszłość – Michael Owen, który przebiegł z piłką całe boisko w jednej z najładniejszych akcji w historii wszystkich turniejów. A „głupi chłopiec” dzisiaj jest najlepiej zarabiającym piłkarzem na świecie, chociaż najlepszym nie był nigdy.

Beckham wciąż jest potrzebny drużynie nie tylko jako maskotka. Chcąc przygotować się do mistrzostw w RPA, przedłużył wypożyczenie z Los Angeles Galaxy do Milanu, ale w meczu z Chievo zerwał ścięgno Achillesa. Selekcjoner zaprasza go jednak na mundial jako gościa, licząc, że będzie miał dobry wpływ na drużynę. Beckham w angielskiej prasie stał się znów większym bohaterem, niż mógłby nim zostać na boiskach. Walczył o to, by pomóc Anglii. „The Mirror” pokazał jego załamaną twarz z tytułem: „To już koniec”, inni pisali o „łzach lwa”.

Gdyby nie było Beckhama, lament mu należny przypisano by komuś innemu. Zresztą jego rolę próbowało już odgrywać kilku piłkarzy. W 2006 roku, a także teraz przed mundialem w RPA Anglia modli się o zdrowie Wayne’a Rooneya. Podczas ostatnich mistrzostw świata w Niemczech 21-letni piłkarz – największa nadzieja reprezentacji – w 62. minucie spotkania z Portugalią kopnął leżącego Ricarda Carvalho, a sędzia, zanim pokazał mu czerwoną kartkę, wysłuchał proszącego o to Cristiana Ronaldo.

Ronaldo grał z Rooneyem w Manchesterze United. „The Sun” najpierw rzucił się na Rooneya, krzycząc: „zniszczyłeś nasze marzenia”, później bulwarówki wzięły piłkarza w obronę, zrzucając winę na Portugalczyka i prosząc kibiców, by od tej pory wygwizdywano go na każdym stadionie. Klątwa działała niemal cały sezon, później Ronaldo grał już za dobrze, by go nie oklaskiwać. Rok temu odszedł z Manchesteru za rekordową sumę 94 milionów euro.

[srodtytul]Żyć normalnie [/srodtytul]

Anglikom najlepiej na świecie wychodzi pompowanie balonu oczekiwań do granic przyzwoitości – jak ostatnio, gdy prasa skrytykowała reprezentację po minimalnej porażce z Brazylią – ale też wiedzą, gdzie trzeba ukłuć, by balon pękł z hukiem. Tuż przed mundialem w 2006 roku dziennikarz „News of the World” Mazher Mahmood, podszywając się pod członka saudyjskiej rodziny królewskiej, zaproponował ówczesnemu selekcjonerowi Svenowi Göranowi Erikssonowi pracę w Aston Villi, którą rzekomo zamierzał kupić.

Szwed przystał na propozycję wynagrodzenia w wysokości pięciu milionów funtów rocznie, nie dziwiąc się, że szejk spotkał go na wakacjach. Eriksson powiedział, że postara się zerwać kontrakt z angielską federacją bezboleśnie, po czym skrytykował większość reprezentantów: Rio Ferdinand to leń, Wayne Rooney idiota, Michael Owen liczy tylko na wysokie zarobki, a Beckham zostawi Real Madryt dla Aston Villi, jeśli ta godnie mu zapłaci. Prasa domagała się jego dymisji na pięć miesięcy przed mundialem. Odszedł po mundialu, bo jak stwierdziło kierownictwo federacji – nie uratowałoby go mistrzostwo świata.

Eriksson uwierał zresztą od dłuższego czasu tych, którzy nie mogli znieść pierwszego obcokrajowca na stanowisku selekcjonera reprezentacji Anglii. Wcześniej próbowano zniszczyć go romansem z sekretarką, a jego poprzednika Glenna Hoddle’a zwolniono po tym, gdy stwierdził, że niepełnosprawni cierpią za grzechy popełnione w poprzednim wcieleniu. Na następcę Erikssona wybrano Stevena

McClarena, bo był Anglikiem oraz dlatego, że ofertę pracy odrzucił Luiz Felipe Scolari. – Chcę żyć normalnie, a w Anglii jest to niestety niemożliwe przez gazety, które wymyślają fałszywe historie – stwierdził Brazylijczyk. McClaren miał prowadzić Anglię na Euro 2008, a później osiągnąć sukces na mundialu w RPA. Zakładano, że będzie jak Vicente del Bosque – trener Hiszpanów, który usuwa się w cień, by gwiazdy drużyny mogły błyszczeć prawdziwym blaskiem. McClaren usunął się w cień o wiele bardziej, nie awansując do mistrzostw Europy. Natychmiast stał się najgorszym trenerem w historii reprezentacji Anglii.

Osioł nazywał się Mavis. Ubrano go w strój bramkarza i wpuszczono na boisko. Fotoreportaż przedstawiał, jak Mavis radzi sobie z identycznym strzałem, który wpuścił do bramki w meczu z Austrią David James. Mecz zakończył się remisem 2: 2, był częścią eliminacji do mundialu w 2006 roku. „The Sun” prosił Erikssona, by w najbliższym spotkaniu z Polską postawił na Mavisa, bo są mniejsze szanse na kompromitację. Do gazety dołączony był także śpiewnik podpowiadający kibicom, w jaki sposób wspierać osła w meczu na stadionie w Chorzowie.

Przeciwko Polsce zagrał ostatecznie Paul Robinson, który swoje piekło miał przeżyć dwa lata później. Gary Neville podał mu lekko piłkę w kierunku bramki, ale ta w ostatnim momencie podskoczyła na nierówności i wpadła do siatki. Anglia przegrała z Chorwacją 0:2, Robinson nie dostał powołania do reprezentacji przez dwa lata. O jego błędzie powstały piosenki i internetowa gra. Trzeba było tak uderzyć w klawisz myszki, by trafić w szybko przelatującą piłkę. Gra nazywała się „Zrobić Robinsona”.

[srodtytul]Tańce na stołach[/srodtytul]

Brukowce w Anglii są okrutne nie tylko wobec piłkarzy i trenerów. Gdy w 2005 roku sędzia Andres Frisk pokazał czerwoną kartkę Didierowi Drogbie w meczu Chelsea z Barceloną, po 16 dniach nieustających telefonów z groźbami śmierci dla niego i całej rodziny zdecydował się zakończyć karierę. Głównym winowajcą obwołały Friska tabloidy. – Za bardzo się boję, dzień po meczu dzwoniono na mój prywatny zastrzeżony telefon – tłumaczył decyzję o rezygnacji z sędziowania.

Urs Meier, który w 2004 nie uznał bramki Sola Campbella w meczu z Portugalią i zatrzymał Anglię w ćwierćfinale mistrzostw Europy, prowadzi biznes, którym zajmował się w trakcie kariery – sprzedaje zmywarki. Po tamtym meczu angielskie bulwarówki opublikowały jego numer telefonu i adres. Meier dostał 5 tysięcy telefonów i 16 tysięcy listów. Głównie z groźbami śmierci.

Mundial 2010 znowu zaczyna się od kreowania narodowych bohaterów. Selekcjoner Fabio Capello, choć przecież Włoch, a nie Anglik, przedstawiany jest jako dumny przywódca armii lwów. Rzeczywiście reprezentacja pod jego ręką przez eliminacje przeszła jak burza, wygrywa też większość spotkań towarzyskich z trudnymi rywalami. Capello wprowadził dyscyplinę, nie znosi zamieszania wokół piłkarzy. W RPA nie powtórzy się Baden-Baden, gdzie w 2006 roku w czasie mundialu mieszkali Anglicy. Bulwarówki ciągle informowały, jak spędzają czas wolny partnerki piłkarzy. Tańce na stołach, szampan i wieczory, które kończyły się nad ranem – wszystko to było równie ciekawe jak treningi.

– Do RPA jedziemy grać, a nie na wakacje. Zawodnicy będą mieli jeden dzień w tygodniu wolny i spędzą go z rodzinami. A jeżeli ich kobietom się to nie podoba, niech zostaną w domach – mówił Capello po wywalczeniu awansu. Nigdzie indziej żony i partnerki piłkarzy nie są celebrytkami. W Anglii wystarczy pójść ze znanym zawodnikiem na kolację, by zacząć robić własną karierę.

Romans Johna Terry’ego z narzeczoną Wayne’a Bridge’a oraz zdrada uwielbianej w Anglii Cheryl Cole przez Ashleya rozbiły Capello całą obronę. Terry nie może się od tamtego momentu odnaleźć, popełnia proste błędy, a reprezentacja straciła kapitana. Bridge zrezygnował z występów w kadrze. Rooney – na razie bohater pierwszej jakości, bo zwyczajny chłopak z tłumu – musi leczyć kontuzję,

Beckhama zabraknie. Bramkarzem może być James.

Reprezentacja Anglii mistrzostwo świata wywalczyła tylko raz. Na własnych stadionach w 1966 roku. Mistrzami świata w histerii Anglicy są bez przerwy.

Hugh Grant w filmie „To właśnie miłość” gra angielskiego premiera ignoranta. Bohaterem zostaje, przemawiając po spotkaniu z prezydentem Stanów Zjednoczonych, na którym gość zza oceanu próbował poderwać mu sekretarkę. – Może jesteśmy małym państwem, ale jesteśmy także krajem wielkim. Jesteśmy ojczyzną Szekspira, Churchilla, Beatlesów, Seana Connery’ego, Harry’ego Pottera. Prawej nogi Davida Beckhama. Lewej zresztą też – mówił z patosem.

Pierwsza strona „The Mirror” z 12 kwietnia 2002 roku nie jest sceną z filmu. Na zdjęciu wielka stopa z podpisem: „To jedyna znana fotografia najważniejszej stopy w historii angielskiego futbolu.”. Tytuł to: „STOPA, naród wstrzymał oddech”. „The Telegraph” pisał: „To może być tylko mała kostka w nodze Davida, ale dla całego kraju to wielka sprawa. Nawet Tony Blair w czasie cotygodniowego posiedzenia gabinetu przerwał rozmowę, by przedyskutować kwestię stopy naszego kapitana”. Beckham pojechał na mundial, drużyna tradycyjnie zawiodła.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy