Był typem introwertyka, który nie bardzo wiedział, co chce robić w życiu. Pracował przy wyrębach lasu, kopał baseny. W określeniu celu pomogła mu armia. Dostał powołanie w czasie wojny w Korei. Nie pojechał na front, ale spotkał aktorów, którzy zachęcali go do spróbowania sił w Hollywood po zakończeniu służby. Dał się namówić. W wieku 23 lat wyruszył do Los Angeles i podpisał kontrakt z wytwórnią Universal. Zagrał kilka pozbawionych znaczenia epizodów w złych filmach. Po 18 miesiącach usłyszał od kierownika studia, że ma ułamany ząb, zbyt wolno mówi i śmieszy widzów, bo wystaje mu grdyka. Został zwolniony.
Na szczęście coraz prężniej rozwijała się telewizja. Kanał CBS szukał akurat postawnego aktora do roli poganiacza bydła w westernowym serialu „Rawhide” (1959 – 1966). Praca przy kopaniu basenów i wyrębie drzew zaprocentowała. Wysportowany Clint przesiedział w siodle 217 odcinków. To był jego pierwszy krok na drodze do stworzenia wizerunku macho – twardego, małomównego samotnika, który kieruje się etosem rewolwerowca.
[srodtytul]Faszystowska filozofia[/srodtytul]
Eastwoodowi nie wystarczała rola telewizyjnej gwiazdy. Szukał wyzwań. Dlatego w czasie przerwy do zdjęć w „Rawhide” pojechał do Hiszpanii, gdzie szerzej nieznany reżyser Sergio Leone kręcił niskobudżetowy western „Za garść dolarów”. To, co miało być jedynie imitacją hollywoodzkich wzorców, okazało się międzynarodowym hitem. Eastwood zrobił furorę jako Człowiek bez Imienia, westernowy antybohater. Typ posępnego mściciela, kierującego się własnym kodeksem. Razem z Leone zrealizowali jeszcze dwa filmy cyklu.
Krytycy zachwycali się kowbojem o zimnym, przenikliwym spojrzeniu. Jednak po raz pierwszy w karierze Eastwooda pojawiły się również zarzuty o brutalność, cynizm i hołdowanie najniższym instynktom. Krytyka go nie obchodziła. Ważniejsze było doświadczenie, jakie zdobył dzięki pracy z Leone. Uświadomił sobie, że im mniej jego bohaterowie mówią, tym bardziej są pociągający i tajemniczy. Siła zaś jednego gestu ma wartość tysiąca słów.
Tej zasady trzyma się do dziś. Zawsze gra powoli, cedzi każde słowo przez zaciśnięte zęby. Leone pokpiwał kiedyś z gwiazdora, że prezentuje tylko dwie miny – „w kapeluszu i bez”. Richard Burton, grający z Eastwoodem w „Tylko dla orłów”, określił jego metodę aktorską „dynamicznym letargiem”. Branża nie szczędziła mu docinków. Tymczasem widzowie byli Eastwoodem zachwyceni.