Prywatni kolekcjonerzy wychodzą z ukrycia

Mimo małej oferty na rynku można stworzyć zbiór o muzealnej wartości

Publikacja: 01.07.2010 04:00

Nalepka z prestiżowej wystawy podnosi cenę obrazu

Nalepka z prestiżowej wystawy podnosi cenę obrazu

Foto: Rzeczpospolita

W Zachęcie kilka dni temu rozpoczęła się wystawa 140 dzieł Jana Lebensteina pochodzących z kilkunastu prywatnych kolekcji w Polsce i na świecie. Właściciele wymienieni z nazwiska w katalogu dzielą się tym, co najlepsze. Wolno przypuszczać, że zaraz po wystawie lub w najbliższym momencie sprzyjającej koniunktury niektóre z tych dzieł wypłyną na rynek. Tym bardziej że antykwariusze słusznie skarżą się coraz częściej na niską podaż prac muzealnej klasy.

Obserwacja poprzednich wystaw prywatnych kolekcji dowodzi, że część obiektów trafia pod młotek, oczywiście z ekstracenami, z uwagi na udział w wystawie. Na przykład w 2003 roku w Zachęcie odbyła się monograficzna wystawa obrazów Jerzego Nowosielskiego z prywatnych kolekcji. Stała się ona dla antykwariuszy istną żyłą złota.

Dziś oglądamy w Zachęcie obrazy Lebensteina wcześniej prezentowane na legendarnych światowych wystawach. Na przykład jedną z „Figur osiowych” (reprodukcje obok) pokazano w 1961 roku na wystawie „15 Polish Painters” w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, co potwierdza nalepka na odwrocie. Tamta wystawa uważana jest za ważną cezurę w rozwoju polskiej sztuki nowoczesnej.

Obraz ma też szczególną wartość, bo pochodzi z 1959 roku, kiedy rozpoczęła się światowa kariera artysty. W 1959 roku Lebenstein dostał Grand Prix I Biennale Sztuki Młodych w Paryżu zorganizowanego przez Andre Malraux, sławnego ministra kultury w rządzie gen. de Gaulle’a i na zawsze wyjechał z kraju. Obraz ten namalował w Polsce, jeszcze przed paryską wystawą. Wcześniej był on własnością m.in. słynnego marszanda Zbigniewa Legutki. Wyliczam cechy obrazu, które składają się na jego proweniencję i zawsze wysoko cenione są przez kolekcjonerów lub marszandów.

Po 1989 roku wybrane polskie muzea konsekwentnie propagują prywatne kolekcjonerstwo. Poprzednia głośna wystawa kolekcjonerska to był pokaz prywatnego zbioru marszanda Andrzeja Starmacha w Muzeum Narodowym w Krakowie w grudniu 2009 r. Pouczające dla kolekcjonerów lub inwestorów w sztukę będzie porównanie katalogu tamtej wystawy z katalogiem obecnej wystawy Lebensteina.

Katalog wydany prywatnie przez Starmacha zawiera szczegółowy opis losów prawie każdego obrazu od chwili jego powstania. Są nazwiska kolejnych właścicieli. Są fotografie przedstawiające dany obraz stojący na sztaludze obok autora lub wiszący w jego pracowni. Zgromadzona przez kolekcjonera dokumentacja to przede wszystkim niepodważalny dowód autentyczności każdego obrazu! Na naszym rynku ma to podstawowe znaczenie i zasadniczy wpływ na cenę. Mówi o tym nasz dzisiejszy ekspert, antykwariusz Marek Lengiewicz.

W odróżnieniu od katalogu Starmacha bogato ilustrowany katalog kolekcjonerskiej wystawy dzieł Lebensteina nie zawiera niestety opisu pochodzenia obrazów. Były problemy finansowe ze zorganizowaniem tej wystawy. Jej termin przesuwano. Zbadanie historii każdego obrazu dodatkowo opóźniłoby wernisaż, a na pewno wydanie katalogu.

Ustalenie i spopularyzowanie proweniencji to zadanie przede wszystkim dla kolekcjonera! W 2003 roku w „Moich Pieniądzach” wydrukowaliśmy wywiad z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, legendarną postacią, a zarazem wielkim kolekcjonerem. Mówił, jak przez lata ustalał losy przedmiotów ze swoich zbiorów, że jest to znakomity relaks i oczywiście udokumentowana historia dodana do przedmiotu podnosi jego cenę.

Po 1989 roku zwłaszcza Zamek Królewski w Warszawie propaguje prywatne kolekcjonerstwo. W 2002 roku pokazano np. zbiory Tomasza Niewodniczańskiego, jednego z największych w świecie kolekcjonerów map. Niewodniczański udzielił czterech wywiadów „Moim Pieniądzom” na temat inwestycyjnego znaczenia kolekcjonerstwa. Dwutomowy katalog tamtej wystawy jest podstawowym źródłem w codziennej pracy antykwariuszy i kolekcjonerów! Prywatna kolekcja porcelany Ireneusza Szarka, po wystawie, budziła zachwyt na Zamku jako wieloletni depozyt. Odbyła się też wystawa dawnego rzemiosła artystycznego z kolekcji Ryszarda Janiaka. Niektóre z pokazanych na niej zabytków wypłynęły na rynek. Miały wyższą cenę, ponieważ ich opis i fotografie widnieją w naukowym katalogu.

Tak jest na całym świecie! W najbogatszych państwach muzeów nie stać na zakupy, nawet w USA ani np. we Francji. Dlatego muzea na Zachodzie stale prezentują prywatne zbiory. Kolekcjonerzy najczęściej ofiarowują je później muzeom. W 2009 roku Tomasz Niewodniczański ofiarował swoje bezcenne polonika Zamkowi Królewskiemu, gdzie niedługo będą pokazywane na stałej ekspozycji.

Podobnie krakowskie Muzeum Narodowe systematycznie od lat prezentuje zbiory współczesnych kolekcjonerów. Wielkie wrażenie robiła zwłaszcza kolekcja niemieckiego przemysłowca Reinholda Wurtha, który w 1999 roku pokazał m.in. dzieła Picassa, Legera, Noldego. Dla tłumów na tamtej wystawie stało się oczywiste, że gdyby Wurth nie stworzył kolekcji, byłby zaledwie jednym z tysięcy anonimowych przedsiębiorców. To kolekcja stworzyła jego prywatny wizerunek oraz wizerunek jego firmy. To kolekcja sztuki otworzyła przed Wurthem drzwi, które byłyby dla niego zawsze zamknięte. Na pewno pokaz w Muzeum Narodowym podniósł wartość tego zbioru. Zatem kolekcjonerowi opłacała się inwestycja w urządzenie wystawy oraz wydanie katalogu.

Na co dzień w regionalnych polskich muzeach odbywają się liczne wystawy prywatnych zbiorów. Na przykład w ostatnich dniach w Muzeum Miejskim w Nowej Soli zakończyła się świetna wystawa „Akt i erotyka. Nie tylko dla dorosłych?”. Pokazano 81 obrazów, rysunków i grafik z kolekcji Artura i Mateusza Buttlerów. Nierzadko są to prace muzealnej klasy. Wystawę dokumentuje katalog.

W Muzeum Narodowym w Gdańsku (Pałac Opatów w Oliwie) warto zobaczyć fragment prywatnej kolekcji abstrakcyjnych dzieł polskich artystów z lat 60. Dzieła np. Tadeusza Brzozowskiego, Henryka Stażewskiego, Marii Jaremy wytropił na świecie kolekcjoner Bogdan Jakubowski. Obrazy Lebensteina z kolekcji Jakubowskiego oglądamy teraz w Zachęcie. To Jakubowski jako mecenas sztuki sfinansował katalog do tej wystawy. Jest to na pewno dobra kolekcjonerska inwestycja!

[ramka][b]Marek Lengiewicz, Dom Aukcyjny Rempex[/b]

Dobra, pełna proweniencja może podnieść cenę obrazu o 100 proc. Problemem polskiego rynku sztuki jest to, że właściciele nie przywiązują do tego wagi. Nawet jak znają historię obrazu.

Czasami w katalogu aukcyjnym piszemy, że obraz pochodzi od rodziny. Ale to jest tylko nasze zapewnienie! Miałoby ono inną wagę handlową, gdyby sprzedawca zezwolił na ujawnienie pełnych losów obrazu. My nierzadko znamy nazwiska kolejnych właścicieli, są dokumenty i fotografie, ale sprzedający nie godzi się na ujawnienie tego.

Dlaczego? To jest spadek po PRL, kiedy z powodów politycznych lepiej było ukrywać stan posiadania. Właściciele boją się też dzisiejszej szarej strefy, w której działają niezarejestrowani handlarze, którzy natychmiast nachodziliby sprzedawcę.

Poza tym panuje u nas przekonanie, że jak ktoś coś sprzedaje, to znaczy, że zbiedniał. To jest kwestia tradycji i obyczajów, bo np. w Anglii najsłynniejsze postaci ujawniają swoje personalia przy sprzedaży. Tam ma to wpływ na potwierdzenie autentyczności i jest to swoista wartość dodana.

Franciszek Starowieyski powtarzał: „Człowieku, pamiętaj, jesteś tylko epizodem w życiu przedmiotu”. Mam nadzieję, że i u nas historia przedmiotu zacznie się liczyć. Coraz częściej jeśli ciekawy przedmiot ma pełną proweniencję, to tylko z tego powodu jest natychmiast kupowany, bo ryzyko, że jest to falsyfikat, jest wtedy zerowe.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

W Zachęcie kilka dni temu rozpoczęła się wystawa 140 dzieł Jana Lebensteina pochodzących z kilkunastu prywatnych kolekcji w Polsce i na świecie. Właściciele wymienieni z nazwiska w katalogu dzielą się tym, co najlepsze. Wolno przypuszczać, że zaraz po wystawie lub w najbliższym momencie sprzyjającej koniunktury niektóre z tych dzieł wypłyną na rynek. Tym bardziej że antykwariusze słusznie skarżą się coraz częściej na niską podaż prac muzealnej klasy.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy