S&P grozi, że zdegraduje papiery tego kraju do rangi „śmieciowych”, a już w piątek obniżyła perspektywę ratingu Węgier do negatywnej z stabilnej. Analitycy Moody’s anonsują z kolei możliwość zmiany perspektywy ratingu ze stabilnej na negatywną. Na razie rating Węgier w S&P jest na poziomie Baa1, w przypadku zaś Moody’s to o dwa stopnie więcej – BBBminus (to najniższy poziom ratingu inwestycyjnego).

Powodem tych projekcji jest załamanie się negocjacji z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Premier Węgier Viktor Orban twierdzi, że jest w stanie wyprowadzić kraj z kryzysu i MFW nie jest mu do tego potrzebny. Jesienią 2008 r. Węgrzy otrzymali z funduszu 20 mld euro kredytu na wsparcie reform finansowych. Z tego źródła wykorzystali już 14 mld euro, a do reszty odcięli sobie dostęp, zrywając w ostatni weekend rozmowy z MFW.

Agencje uznały, że bez „kotwicy” funduszu i Brukseli obsługa zadłużenia Węgier mocno podrożeje, a w rezultacie ucierpi sektor finansowy, finanse publiczne oraz wzrost PKB. Wiceprezes Moody’s Dietmar Hornung powiedział, że agencja będzie się przyglądać, czy reformy przygotowywane przez rząd są rzeczywiście wiarygodne.

Na razie Orban zapewnia, że deficyt budżetowy wyniesie w tym roku 3,8 proc. PKB – dokładnie tyle, ile zalecał MFW. Przyszłoroczne cięcia mają być przeprowadzone przy wsparciu Unii, ale już nie funduszu – poinformował premier. Przy czym oszczędności zalecane przez fundusz mają zostać zastąpione wydatkami stymulującymi rozwój . Środki na ten cel rząd zamierza pozyskać z opodatkowania banków, co MFW odradzał.